niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 27

  Minęły 2 miesiące. Przyznam, że był to dla mnie dość trudny czas. Z mamą było coraz gorzej, lekarz cały czas pocieszał, zapewniał, że jeszcze nie pora, jednak ja wiedziałam swoje. Starałam się jednak nie okazywać słabości ani przy ojcu, ani przy Michaelu. Tata i tak wystarczająco był zdołowany sytuacją, a Mike miał swoje sprawy. 
  Ogólnie, widywałam go przez te dwa miesiące znacznie mniej. W zasadzie mieliśmy dla siebie tylko weekendy i jakiś jeden wieczór w środku tygodnia. Pracował teraz nad nowym teledyskiem: nagrywanie piosenki, układ, próby i oczywiście samo nagrywanie zajmowały mu bardzo dużo czasu. Nie obwiniałam go za to, robił co mógł i poświęcał mi każda swoją wolną chwilę, której nie spędzał w studiu czy na planie. Cieszyłam się w sumie, że wrócił w pełni do tego co kocha. Dzięki temu wiedziałam, że jest szczęśliwy, a jego szczęście było moim szczęściem. Za to czas, który mieliśmy dla siebie wykorzystywaliśmy w 100%. Weekendy zazwyczaj spędzałam w Nevelandzie, lub czasem Mike zostawał u mnie w domu. Jego relacje z moim tatą były coraz to lepsze, chyba udało mu się przekonać mojego staruszka do siebie. W sumie kto by się nie oparł jego urokowi?
  Dzięki Michaelowi czułam się spełniona w każdym calu. Można powiedzieć, że dzięki niemu zapomniałam o Davidzie i mojej ciężkiej przeszłości, chorym związku, który zabił wtedy we mnie wszelkie uczucia. Przy moim królu odżyłam na nowo, poznałam miłość z całkiem innej strony. Nie musi się ona opierać na bólu i strachu, przy nim czułam ciepło, zaufanie, troskę, radość, szczęście. Zrobił tak, jak obiecał - pokazał mi to wszystko z innej perspektywy, tej prawdziwej. Mam nawet wrażenie, jakbym to z nim odbyła swój 'pierwszy raz'. To co było z Davidem nie można było nazwać w żaden sposób, seks z nim był niczym teatr mimów - szare, bez uczuć i wartości. W sferze intymnej dopiero przy Michaelu poznałam smak tego cudownego pojednania się dwojga ludzi w taki sposób, jaki powinien wyglądać. Naprawdę żałuję, że nie miałam okazji przeżyć tego pierwszy raz właśnie z nim, w taki sposób jaki to robiliśmy od początku. Byliśmy dla siebie jak dwa magnesy. Często gdy byliśmy sami w Neverlandzie, dawaliśmy się ponieść żądzy, jednak zawsze robiliśmy to okazując sobie maximum uczucia. Zawsze pragnąc siebie tak samo, a nawet jeszcze mocniej.
- Opluł mnie! - krzyknęła Emma wycierając policzek rękawem - Salivan jesteś niewychowany - rzuciła lekko oburzona do konia, na co się zaśmiałam.
  A no tak, bym zapomniała: Emma i Van wciąż u nas mieszkają. Remont u nich w domu przedłużył się ze względu na problemy z wynajętą firmą, ale z tego co wiem za jakiś tydzień mają już wrócić do siebie. 
   Czy się cieszyłam? Po części. Miałam dość zakazanej mordy Vanessy, która zawsze znajdowała pretekst by wleźć mi do pokoju gdy był u mnie Mike. Gapiła się na niego jak na zwierzynę, rozbierała go wzrokiem za każdym razem, a ja miałam ochotę jej przywalić. Jedynie z obecności Emmy się cieszyłam. Po powrocie z sesji miałam z kim pogadać w domu, gdy nie było Michaela.
- Jutro też pojeździmy? - zapytała dziewczynka spoglądając na mnie z nadzieją w oczkach.
- Nie obiecuję, ale postaram się - uśmiechnęłam się do niej delikatnie - A teraz kończ już go czyścić i spadamy do domu. Musimy się ogarnąć i idziemy na tą plażę, Natalia pewnie znów będzie na nas czekać.
- Super! - uradowana zaczęła czyścić sierść Salivana w przyspieszonym tempie.
   Od trzech godzin siedziałyśmy na stajni, wiedziałam że jak wróci do siebie do domu, nie będzie miała możliwości obcowania z końmi, więc nie mogłam jej odmówić tej przyjemności tutaj. Kochała zwierzęta i spędzanie czasu w ten sposób dawało jej dużo radości, w końcu powinno się rozwijać pasje w młodych ludziach.




  Gdy zaparkowałam auto na parkingu obok plaży, Emma wyskoczyła z niego ucieszona, jakby co najmniej wygrała kucyka na loterii. Uwielbiałam to w dzieciach - potrafiły się cieszyć z zwykłych rzeczy. Szkoda, że dla dorosłych nie było to już takie proste.
  Natalia siedziała zwrócona przodem do morza i smarowała coś kijkiem na piasku. Była tak pochłonięta swoim zajęciem, że nawet nie zauważyła gdy znalazłyśmy się obok niej:
- O, wy już tuta ? - uśmiechnęła się i wyściskała dziewczynkę.
- Przepraszam za spóźnienie, trochę czasu nam zajęła robota na stajni.
- Nie szkodzi, i tak chciałam chwile sama posiedzieć i pozbierać myśli - spuściła głowę i dalej uparcie coś kreśliła po ziemi.
- Stało się coś? - zapytałam siadając obok niej na mokrym piachu.
- Nie, po prostu ostatnio nie jest mi łatwo.
- Wiem o czym mówisz - odparłam i spojrzałam na Emmę bawiącą się wodą przy brzegu.
- Brakuje Ci go, to widać - rzuciła.
- Nat, to jego praca.
- Więc czemu nie zrobisz tak jak prosił i nie wprowadzisz się do Neverlandu? - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja odpowiedziałam jej w sumie to co zawsze:
- Nie zostawię taty.
- Michelle...
- Nie - przerwałam jej, wiedząc już że znów zacznie się litania - On nie ma nikogo oprócz mnie, a prawda jest taka, że mama już nie wyjdzie z tego szpitala.
- Nie mów tak.
- Mam oszukiwać siebie i wszystkich wokół? Od dwóch miesięcy ją trzymają, stan jest coraz gorszy... - poczułam jak moje oczy robią się mokre - Ja... Nie wiem co zrobię gdy jej zabraknie...
- Masz przecież tatę, Michaela, mnie, Maxa.
- Nie mam pewności, że wy zawsze będziecie przy mnie.
- Nigdy nie ma tej pewności, los różne rzeczy nam potrafi zgotować. Ale nie ma się co załamywać i już rozmyślać bo będzie gdy... Opowiadaj lepiej co tam w pracy ciekawego?
- W sumie nic. Zrobiliśmy kilka sesji dla mniejszych firm.
- A te zgłoszenia do reszty?
- Wiesz, Ci więksi producenci nie odpowiadają w ciągu tygodnia na takie propozycje. Wciąż nie ma odzewu i czekamy, ale jestem dobrej myśli - nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na nazwisko na ekranie - O wilku mowa - rzuciłam do przyjaciółki wciskając jednocześnie zieloną słuchawkę.
- Witam szefie.
- Cześć Michelle. Dasz radę dzisiaj wieczorem wpaść do mnie do biura?
- Emm, tak... Jasne. Coś się stało?
- Bardzo dobra nowina - mówił dość entuzjastycznie, więc spodziewałam się naprawdę dobrych wieści - Ale to nie rozmowa na telefon, proszę przyjdź dzisiaj to wszystko Ci opowiem.
- Oczywiście, o której?
- Dwudziesta pasuje?
- Będę na pewno - uśmiechnęłam się sama do siebie - Dziękuję za telefon i do zobaczenia.
- Do wieczora - rozłączył się.
- Co się dzieje? - zapytała Nat, widząc mój dobry humor wymalowany na twarzy.
- Dzwonił Emilio i mam dzisiaj wieczorem stawić się u niego. Nie chcę zapeszać... Ale chyba mamy jakąś konkretną robotę.
- Nie masz pojęcia jak się ciesze - rzuciła mi się na szyję ściskając mnie z całej siły.
- Udusisz mnie głupolu! -  zaczęłam się śmiać - Wiesz, ciesze się, że Cię mam.
- Zawsze do usług - ukłoniła się teatralnie - W ogóle to chyba muszę się wybrać do lekarza, po ostatniej wywrotce na rowerze kostka nie daje mi spokoju.
- Też mam w planach wizytę.
- A Tobie co dolega? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem, ostatnio coś źle się czuję. Po prostu.
- Dobry trening Ci dobrze zrobi.
- Albo dobra impreza.
- Jak ty mnie rozumiesz - zaśmiała się - Wiesz jak to jest z przyjaciółmi? Gdy masz głupi pomysł, to zamiast wybić go z głowy mówią: To kiedy zaczynamy?
- Dziękuję, jesteś najlepsza - ucałowałam ją w policzek na co się zaśmiała i wstała z miejsca.
- Dobra koniec czułości, idziemy w końcu do wody się wykąpać, a jutro zabalujemy tak jak nigdy wcześniej!




   Ostatni czas pracowałem dwa razy więcej niż zwykle. Nowe piosenki, układy i do tego praca na planie nad teledyskiem. Ciągłe napięcie i zabieganie sprawiało, że zaniedbywałem ostatnimi czasy ludzi, na których mi zależało. Pragnąłem, aby Michelle zamieszkała ze mną, wtedy wszystko by się zmieniło. Jednak za każdym razem, gdy poruszałem ten temat, słyszałem tę samą wymówkę.
- Michael skup się! - krzyknął Quincy widząc mój nieobecny wzrok.
- Przepraszam - rzuciłem niemal bezgłośnie, wiedząc że faktycznie zaniedbywałem dzisiaj robotę.
- Dobra stop! - krzyknął do reszty ekipy i podszedł do mnie - Co się z Tobą dzieje? Wiesz, że za dużo pieniędzy i pracy w to włożyliśmy, by teraz zawalić ten teledysk. Masz piętnaście minut, potem wracasz tutaj i dajesz z siebie wszystko, jasne?
- Jasne - uśmiechnąłem się smutno, zszedłem z parkietu i zamknąłem w garderobie.
 Opadłem na krzesło i przez dłuższą chwile przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze. Od dziecka dużo pracowałem, za dużo. Jednak kochałem to co robię, mimo iż pochłaniało całą moją energię. Wykręciłem w telefonie numer do ukochanej, odebrała niemal od razu:
- Nie przeszkadzam? - zapytałem unosząc kąciki ust sam do siebie, uradowany że znów mogę usłyszeć jej głos.
- Nie, właśnie się szykuję i wychodzę do agencji. Emilio dzwonił i ma do mnie jakąś ważną sprawę.
- A jak plażowanie z Nat?
- Nic szczególnego - zamyśliła się - Pracujesz dzisiaj do wieczora?
- Tak, do późnego wieczora, więc zobaczymy się chyba dopiero w sobotę.
- Jasne, rozumiem - domyślałem się, że jest jej przykro, że znów cały dzień się nie będziemy widzieć.
- Gdyby coś się działo to dzwoń, a przyjadę.
- Nie będzie potrzeby.
- Tak czy siak daj mi jutro znać, co chciał od Ciebie Emilio - tak, mimo upływu czasu wciąż nie darzyłem go zaufaniem i sympatią.
- Dobrze, nie przeszkadzam Ci. Pracuj tam i myśl czasem o mnie.
- Cały czas myślę - uśmiechnąłem się, nie kłamałem.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - rozłączyłem się akurat w dobrym momencie, gdy do pomieszczenia wparował Frank.
- O Michael, tutaj jesteś. Dawaj dawaj bo Quincy Ci zaraz przyrodzenie ukręci, jak w ciągu minuty nie zjawisz się tam u nich.
- Już idę - wstałem z miejsca, w wyraźnie lepszym humorze. Jedna zwykła rozmowa przez telefon, a ile potrafi dać szczęścia człowiekowi.




  Wysiadłam z samochodu trochę poddenerwowana. Po głosie Emilia przez telefon spodziewałam się czegoś nowego, innego, szokującego - tylko czego? Wchodząc po schodach do głównych drzwi agencji poczułam okropny ból brzucha. Złapałam się automatycznie poręczy opierając o nią. Przymknęłam oczy, jakby miała to jakkolwiek pomóc. Drugą ręką trzymałam się w pasie zginając lekko do przodu, co się ze mną działo?
- Pomóc w czymś Pani? - zapytał jakiś chłopiec, który zjawuł się obok mnie niewiadomo kiedy.
- Nie, dziękuję. Wszystko w porządku - posłałam mu fałszywy uśmiech.
  Po chwili faktycznie ból ustał, lecz mimo wszystko czułam się dość słabo. Poczekałam jeszcze chwilę aż wszystko wróci do normy.
  Gdy w końcu znalazłam się w środku, od razu pierwsze co zrobiłam, to wypiłam kubek chłodnej wody, która była dostępna w holu. Czując, aż wszystko wraca do normy wsiadłam do windy jadąc na dobrze mi znane piętro.
  Gdy weszłam do środka gabinetu, Emilio jak zawsze był zawalony stosem papierów na swoim biurku. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko, wstał i podszedł do mnie dając mi buziaka w policzek na przywitanie - czego zazwyczaj nie robił.
  Uśmiechnęłam się tylko do niego niepewnie, trochę zdziwiona jego zachowaniem i nadzwyczaj dobrym humorem.
- A więc jak się miewa moja ulubiona modelka? Ślicznie wyglądasz - zmierzył mnie wzrokiem o samych szpilek, po umalowane delikatnie oczy.
- Dziękuję - odparłam niepewnie, zajmując miejsce przy biurku - Więc co to za ważna sprawa?
- Widzę, że jesteś konkretna... I bardzo dobrze! Lubię to w kobietach - ukazał szereg białych zębów - A więc dostałem dzisiaj rano odpowiedź od Vissavi.
- Tak? - na moich ustach również zaczął pojawiać się uśmiech.
- Iii... - próbował mnie przetrzymać - Mamy tę robotę!
- Żartujesz? - nie potrafiłam ukryć szczęścia, jakie mną zawładnęło - Ale że ...
- Czekaj czekaj, to nie wszystko - kontynuował - Nie tyle, że chcą Cię na okładkę magazynu. Lepiej! Zaproponowali, abyś zaprezentowała ich najnowszą kolekcję na wybiegu.
- Że ja? Na dywanie? - teraz byłam ciut przerażona, jednak wszystko we mnie krzyczało ze szczęścia - Normalnie nie wierzę, że się udało.
- A wiesz jaką kasę za to zgarniemy? Zaproponowali za Ciebie piękną, okrągłą sumę.
- Emilio, jesteś niezastąpiony....
- Ja wiem - zaśmiał się - Tak więc kochanie pakuj się, jutro wyruszamy.
- Wyruszamy? Ale że gdzie? - spojrzałam na niego podejrzliwie, nie wiedząc jeszcze, z czym się wiązała ta decyzja.
- No jak to? Vissavi nie robią pokazu byle gdzie, to najlepsza francuska firma. Tak więc jutro wyruszamy mała do Paryża, na całe 3 dni.

***

Komentarz = to motywuje !

***

I jak się podobało ? :D
Wiem, że trochę krótszy niż zazwyczaj, ale następny będzie dłuższy, obiecuję :)
Ogólnie z rozdziału całkiem całkiem jestem zadowolona, zwłaszcza z końcówki xD
Haha przyznam się, że nie miałam wcześniej w planach żadnego wyjazdu do Paryża z Emiliem, powstał on w mojej głowie ostatnio, tak o znikąd xD A w końcu coś się dziać musi, nie ? Tak, ja to mam pomysły xD
Nie bijcie ! <3
Co zrobię, aby was jeszcze bardziej zdenerwować ? Poczekajcie na rozdział 28 - tam dopiero się będzie działo xDDD
Mimo wszystko i tak odnoszę wrażenie, że opuściłam się w pisaniu. Za dużo się skupiam na szczegółach... Zawsze coś mi nie pasuje w tych rozdziałach, przesadzam ? Nie wiem, ocenę pozostawiam wam - proszę pisać szczerze. Lubię krytykę:)

PS:
W odpowiedzi na twój komentarz ostatni: Basieńko kochana nie miej za złe <333 Staram się nie zdradzać wszystkim akcji jaką planuję, aczkolwiek co do nowego opo które ma powstać - zarysem recenzji mogę się podzielić, ale tylko tyle :)
Pamiętajcie, że jest coś takiego jak zakładka: 'Ask me' gdzie możecie zadawać pytania, lub po prostu można napisać na facebooku - tam też jestem do waszej dyspozycji :D
Nie gryzę :D (ewentualnie w całości połykam xD)
Także śmiało pisać, ogólnie lubię gadać z ludźmi o podobnej zajawce/zainteresowaniu, a jak wiecie mam na fb swój fanpage (związany z jeździectwem), gdzie mam ponad 10 tys ludzi i jestem w tym facebookowym świecie takim małym fejmem przez to - często obcy ludzie do mnie wypisują tak o, żeby pogadać bo fajnie z kimś kogo inni znają xD
Także ja jestem do tego przyzwyczajona i bardzo otwarta, więc jak są pytania pojedyncze to zakładka 'Ask me' się kłania, a jak chcecie popisać to zapraszam na fejsie moi milusińscy <3 :D
Dobra, koniec marudzenia xD
Pozdrawiam ! :*

~~~~~


"Jeśli już o coś zabiegasz, idź na całego, 
w przeciwnym razie nawet nie zaczynaj."

6 komentarzy:

  1. No hej!
    Zacznę może od przeprosin. Dawno mnie tu nie było, co? Wybacz mi ten brak komentarzy.
    Co do tych dolegliwości Michelle to ja mam pewne wątpliwości.. Nie napisałaś nic o żadnych zabezpieczeniach w łóżku tak więc no.. XD
    Trochę też boję się o Michaelle. Od razu zgodziła się jechać z Emilio do Paryża, on ją tak czule powitał. Boję się, że on jej coś zrobi ;c
    Pozdrawiam :)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. No pewnie, że nie mam Ci za złe, tylko żartowałam :-D
    No ja już się boje tego kolejnego rozdziału. Jesteś pewna, że chcesz mnie zdenerwować? Ja bym nie ryzykowała :-)
    Powiem, że chyba wiem co naszej Michelle dolega. Myślę, że jest w ciąży. Nie wiem taka pierwsza myśl. W ogóle co to miało być jak Emilio tak ją czuło przywitał? Nie spodobało mi się to. Szef to szef, a nie.
    Znając życie Jacksonek nie będzie zadowolony z wyjazdu swojej kochanej i to z Emilio. Zresztą ja też nie jestem. Mam nadzieję, że Michael ją jakoś zatrzyma. On już pewnie ma swoje sposoby ;-) I oby je należycie wykorzystał. Kurde jak oni mi się w następnym rozdziale rozstaną, to ja nie wiem co Ci zrobię. Jak już powiedziałaś, że nas jeszcze bardziej zdenerwujesz , to mi przez głowę same czarne myśli przechodzą. Mam nadzieję, że chodziło Ci o lekkie zdenerwowanie.
    Tak więc czekam z ogromną niecierpliwością na nexta. Już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam cieplutko :-* :-* <3 :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Heejkaa!! ♥ Przepraszam za spóźnienie, ale mam znowu do obesrania z tym wszystkim. Chyba wytłumaczenie, że korki były na trasie facebook - blogger - nie będzie dobrym pomysłem?
    Notka wyszła jak zwykle cudownie! Brakowiło mi tylko gorących scen Michael&Michelle in bed XD nie no żartuje, sie zagalopowałam.. XD ale ogólnie takie 'rozstania' raczej w związku nie robią. Tęsknota przebija wszystko. Niepokoi mnie stan Miśki choć, podzielam domysł Basi, że być może jest w ciąży (ja nic nie wiem, prawda?). Wyjazd z szefunciem chyba nie jest najlepszym wyjściem, może jedynie pogorszyć sprawe.. Ja już tu widze reakcje Michasia XD Taki joł men wkracza XD Czy mi sie udziela dobry humor? Chyba tak! Rozdzialik poprawił mi samopoczucie.
    Obawiam sie przyszłej notki, co tam wykombinowałaś co? No nic.. Czekam z ogromną niecierpliwością na następne notki :* życze massyy weny!
    Trzymaj się :)
    Pozdrawiam, Marysia ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EDIT XD
      * nie robią dobrze
      * brakowało
      * cudowna

      Wtf? XDDDD

      Usuń
  4. Już widzę reakcję, Michaela na wiadomość, ze jego ukochana wyjeżdża z Emilio do Paryża. Niech ją zatrzyma. Jakoś nie polubiłam tego gościa, nie przypadł mi w ogóle do gustu i lepiej, żeby się trzymał kontaktów szef- pracownik, a nie w innych przypadku nie tylko Michaś się wkurzy XD
    Po za tym, notka bardzo mi się spodobała. Niepokoi mnie stan Michelle ale też myślę, ze jest w ciąży.
    Nie umiem doczekać się kolejnego rozdziału.
    Życzę masy weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No i u Ciebie także się melduję wreszcie!
    Nigdy nie wiadomo co Ci w tej łepetynie siedzi! Powiem szczerze, najpierw myślałam, że Emilio ją upije i zgwałci, ale to byłoby zbyt mainstreamowe na moją Patrycję przychodzącą z tosterem do szkoły.
    Ogólnie super napisane, zrobiłaś troszkę "przekrojówkę" i naprawdę mi się podobało, jak wszystko zresztą. Przepraszam, ze tak rzadko ostatnio komentuję, ale to wszystko wina braku czasu.
    Czekam na następną notkę i pozdrawiam!
    Alex ;)

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic