środa, 4 listopada 2015

Rozdział 26

Moje kochane chwaściki witam was o poranku ! <3 (mawiała tak na nas w LO baba od chemii xD)
Przybyłam do was z kolejnym rozdziałem, znów coś mi kurka wodna nie pasuje, no ale tragedii chyba aż takiej nie ma. Całość 'Remember to be Happy' mam już w głowie od A do Z, więc pozostaje mi to tylko przelać na kompa i notki dla was. Brak czasu trochę mi to uniemożliwia, ale mam nadzieję że nie macie za złe ?
Staram się dawać tak w miarę regularnie 1-2 notki na tydzień, ale jak coś czasem nie wyjdzie to niestety - musicie być cierpliwi:)
Druga część: Remember, I love You  powstanie jakoś myślę w okolicy stycznia - zależy to głównie kiedy wyrobię się z zakończeniem obecnej, ale stawiam średnio 'na oko' właśnie styczeń.
Ile bd mieć rozdziałów? Nie mam pojęcia, zapewne coś podobnie do części pierwszej lub ciutek mniej.
Z ostatnią, trzecią częścią prawdopodobnie już powstanie i będzie pisane równocześnie drugie, inne opowiadanie, o którym wam wspominałam - wczoraj z Marysią trochę o nim debatowałam, jej się pomysł spodobał. Coś innego, ja bym powiedziała nawet "tajemniczego". No cóż, zobaczymy jak wy zareagujecie :)
A tymczasem...
Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania - każdy wasz wpis pozostawiony po sobie pod rozdziałem, to dla mnie power do pisania dalej:)
Obiecuję, że kolejny rozdział będzie lepszy - trochę się w nim wydarzy, co będzie miało przełożenie na kolejne notki :P
Pozdrawiam i czekam na wasze szczere opinie ! <3

~~~~~

  Wstałem wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi. Michelle jeszcze spała, więc okryłem ją porządnie kołdrą, ucałowałem  we włosy i wyszedłem z sypialni najciszej jak tylko potrafiłem. Nie wiem czy to wciąż kłębiące się we mnie emocje nie pozwalały spać, czy może nadmiar obowiązków w pracy jaki ostatnio mnie przytłaczał.  
  Praca nad nowymi piosenkami pochłaniała sporą część mojego czasu i umysłu. Oddawałem się temu w każdej wolnej chwili. Każdy z nas ma coś takiego, co daje mu nieopisaną radość i satysfakcję, w czym czujemy się sobą. To coś, co należy tylko do nas, całkowicie i nieodwracalnie. Coś, czego nikt nam nie jest w stanie zabrać, bo to co przeżyliśmy i czuliśmy jest nasze. W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo, że szczęście przyjdzie do nas samo. Czasem warto jest mu dopomóc, no bo po co czekać na okazje, gdy można je zwyczajnie stworzyć? Zbyt dużo czasu spędzamy nad rozmyśleniami nad własnym życiem, analizując przeszłość, której i tak przecież nie możemy zmienić. Przez taką nieuwagę często przegapiamy coś ważnego, omija nas coś istotnego. Dlaczego nie cieszyć się chwilą? Przeszłość i tak do nas wróci, przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidzieć, więc dlaczego nie skupić się na tym co nas otacza w danym momencie?
  Michelle dawała mi tę możliwość. Dzięki niej, zacząłem skupiać uwagę na małych, ale przecież często tak niezwykle istotnych szczegółach. Pozwalała mi zapomnieć kim jestem dla świata, mediów i innych ludzi. Poznawałem wartość zwykłego, codziennego życia, którego mi tak bardzo brakowało. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, bo jak można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało?
  Puściłem Billie Jean i kołysząc delikatnie po parkiecie wsłuchiwałem się w melodię i słowa. Nie wiedzieć kiedy zacząłem tańczyć, niesiony jak na fali, która samoistnie powstawała w mojej głowie i przekazywała informacje do nóg, rąk, całego ciała.
  Nie wiem ile piosenek tak przetańczyłem, tak bardzo zatraciłem się w melodii i tańcu, że nawet nie zauważyłem Michelle stojącej w drzwiach, opartej  o poręcz.
- Długo mi się tak  przyglądasz? - zapytałem czując jak się czerwienię.
- Powiedzmy że 'wystarczająco' - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i pocałowała delikatnie w usta - A Ty co się znów z łóżka wymykasz o świcie?
- Pracuję nad nowym układem, nie mogłem spać, więc postanowiłem poćwiczyć.
- Jesteś zmęczony, idź się wykąp a ja zrobię coś na śniadanie - okryła się szczelniej szlafrokiem i kiedy już chciała się odwrócić i wyjść, złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- A może tak jakiś porządny buziak na dzień dobry? - wyszczerzyłem się przygryzając delikatnie wargę.
- Pomyślę o tym jak weźmiesz prysznic. Nie wiem ile tak tańczyłeś, ale śmierdzisz jak skunks, więc won na górę pod wodę.
- No wiesz...
- Michael sio - znów chciała odejść, ale ja w odpowiedzi przycisnąłem ją do ściany.
- Czyli nie podobało Ci się jak tańczę? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Tańczysz cudownie, ale nie koniecznie idzie to z zapachem. Wiesz, nie chciałabym się do Ciebie przytulać po takim koncercie. Musisz uważać, aby się nie roztopić.
- Uwielbiasz mi dokuczać, prawda? - zaśmiałem się.
- Oczywiście, w tym celu budzę się każdego dnia. Aby móc ci dogryzać i Cię denerwować - zbliżyła swoją twarz do mojej na niebezpiecznie bliską odległość, nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów - Aczkolwiek muszę przyznać, że do twarzy Ci z tym zmęczeniem, ale fakt że wyglądasz sexsownie nie zmienia postaci rzeczy, że musisz iść się wymyć. Więc won na górę - cmoknęła mnie krótko i zwinnym ruchem wyślizgnęła się z moich ramion.
  Odprowadziłem ją wzrokiem do kuchni, do której się udała a sam poszedłem na górę do łazienki uśmiechając się sam do siebie.



  Ogarnięty wróciłem do ukochanej, która siedziała przy stole z kubkiem gorącej herbaty. Brakowało mi takich poranków, gdzie mogłem się budzić przy kimś, gdzie ktoś czekał na mnie z śniadaniem, kto chociażby właśnie nakrzyczał na mnie, że śmierdzę i mam iść się umyć. Tak, to były te szczegóły, których mi brakowało każdego dnia. Zaczynałem chyba sobie uświadamiać, ile mnie przez te wszystkie lata ominęło, ile by mnie mogło ominąć gdyby Michelle nie pojawiła się w moim życiu. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej teraz zabraknąć. Ta miłość nasilała się we mnie z każdym dniem, każdą wspólną chwilą. Pragnąłem jej, jej ciała, umysłu, obecności, głosu, dotyku. I jak człowiek ma normalnie funkcjonować w takich warunkach? Gdy wszystko co robimy, nasze myśli i pragnienia krążą ciągle jak po orbicie, wokół tej jednej, jedynej osoby.
- Coś się stało? - zapytała, zauważając że się jej bacznie przyglądam.
- Nie, nic. Po prostu cieszę się, że tu jesteś - uśmiechnąłem się delikatnie - To teraz mogę liczyć na tego buziaka? - wyciągnąłem do niej ręce uśmiechając się głupkowato.
   Zaśmiała się tylko, wstała i przytuliła do mnie z całej siły po czym pocałowała namiętnie.
- No, teraz pachniesz ślicznie - wyszeptała mi do ucha i znów się zaśmiała - Chodź, zrobiłam kanapki. Zjemy i musisz mnie zawieźć do agencji.
- Znów do niego jedziesz?
- Dzisiaj mam pierwszą ważną sesję, Emilio musi zrobić i rozesłać jakieś moje fotki do firm jeśli mam mieć jakieś poważne zlecenia i...
- Mówiłaś... - przerwałem jej - Że na pierwsze sesje będę mógł jeździć z Tobą.
- Owszem. I rozmawiałam z Emilio o tym i powiedział, że nie ma problemu, o ile nie będziesz się za dużo tam unosił, udzielał i marudził - pstryknęła mnie w nos przygryzając zalotnie wargę - A teraz Panie zazdrośnik do stołu, zjeść i trzeba ruszyć leniwe tyłki.
   Chyba nie muszę mówić, jak bardzo nie podobał mi się ten pomysł? Pocieszał mnie jedynie fakt, że będę mógł być tam razem z nią i mieć nad wszystkim kontrolę. Czy byłem zazdrosny? Oczywiście! Byłem cholernie zazdrosny, sama myśl o tym, że Emilio będzie ją ustawiał do zdjęć, dotykał, będzie przed nim paradować w zapewne nieskromnych strojach, wzbudzała we mnie takie emocje, że czułem jak wszystko się we mnie gotuje.
  Po śniadaniu pomogłem Michelle posprzątać, a po niespełna godzinie oboje byliśmy gotowi do wyjazdu. Mimo wszystko humor nam bardzo dopisywał, co chwila wygłupialiśmy się jak małe dzieci i uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Oczywiście próbowała mi dokuczać i dogryzać na każdym kroku jak to miała w zwyczaju, ale uwielbiałem to w niej. Nie przebierała w słowach, zawsze mówiła co myśli jednak w cudownie charakterystyczny dla niej sposób.
  Gdy opuściliśmy Neverland słońce zaczynało górować i niemiłosiernie palić przez szybę samochodu. Błękit nieba wprawiał nas w jeszcze lepszy humor, a może to zasługa wczorajszego wieczoru?




  Gdy Michael zaparkował pod agencją poczułam pewien niepokój. Miał cudowny charakter, jednak jego porywczość często dawała się we znaki, a nie chciałam nieprzyjemnych sytuacji podczas sesji. Cóż, w końcu obiecałam mu, że będzie mógł mi w nich towarzyszyć, a przynajmniej tych pierwszych, więc nie miałam innego wyjścia niż zacisnąć zęby i modlić się, aby nie pozabijali się tam z Emilio.
  Gdy znaleźliśmy się w środku budynku, Mike zdjął z głowy okulary i kapelusz, dzięki którym mniej rzucał się w oczy. Tutaj i tak wszyscy go znali, więc nie miał się czego obawiać.
  Gdy drzwi windy zamknęły się i poczułam jak rusza do góry, spojrzałam na Michaela błagalnym wzrokiem, a on jakby wiedząc o co mi chodzi, uśmiechnął się tylko i rzucił ciche:
- Będę grzeczny.
  Zaśmiałam się i ucałowałam go w policzek. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa, bo obiecuję że jak nie, to czeka go w domu porządne lanie.
  Od kiedy tylko przekroczyliśmy próg drzwi w gabinecie Emilia, było czuć dziwnie napiętą atmosferę. Mój szef tak samo jak wczoraj przywitał mnie całując w rękę, zaś z moim towarzyszem wymienili uścisk dłoni. Wyglądał jak zawsze bardzo profesjonalnie, oczywiście jasna koszula i krawat, były u niego nieodłącznym elementem wyglądu.  Zajęliśmy z Michaelem miejsce przy jego wielkim biurku. Widziałam jak ukochany obserwuje każdy ruch mojego pracodawcy. Mógłby zamiast śpiewać, być równie dobrze płatnym mordercą, póki co wychodziło mu to świetnie.
- A więc... - zaczął Emilio wpatrując się uparcie w ekran swojego komputera - Nasze makijażystki już czekają, zaraz zaprowadzę Cię do garderoby, tam Caroline wszystko Ci powie i pokaże. Ja w tym czasie przyszykuję sprzęt. Po sesji dam zdjęcia naszemu grafikowi i roześlę je do kilku firm. A potem pozostaje nam jedynie czekać na odzew.
- Można wiedzieć jakie firmy? - zapytał dość poważnie Michael. Skarciłam go wzrokiem, ale oczywiście Pan uparciuch nie wziął sobie tego do serca i widocznie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie.
- Oczywiście. Mam w planach rzucić Michelle na głęboką wodę, więc chcę ją zgłosić do Vissavi, La Mirage, Bourjois, Coemi, Obssesive oraz Vera.
- Chwileczkę... - no tak, gdyby Mike nie doszukał się jakiejś nieprawidłowości, to nie byłby sobą - czy Obssesive nie jest firmą...
- Tak - przerwał mu Emilio - Są producentem damskiej bielizny.
- Chyba sobie żartujesz - 'No to teraz się zacznie', pomyślałam.
- A czy wyglądam jakbym żartował Panie Jackson? Jestem jak najbardziej poważnym człowiekiem.
- Nie ma mowy.
- Michael... - chciałam go uspokoić, ale nie zwrócił na mnie wiekszej uwagi.
- Dodam tylko - kontynuował Emilio - Że Obssesive to jedna z najlepszych firm w tej branży. To nie są przecież nagie zdjęcia do gazet z treścią pornograficzną. Polecam opanować emocje i poczekać z decyzją co najmniej, aż dostaniemy od nich jakąkolwiek odpowiedź, bo wcale nie jest powiedziane, że pozytywnie pozpatrzą nasze zgłoszenie.
- Obssesive nie wchodzi w grę - skwitował Mike.
Przyznam, że sama nie byłam zadowolona z tej 'propozycji'. Jednak chciałam się zdać na profesjonalizm i doświadczenie Emilia. Przecież wiedział co robi, więc chyba nie miałam się o co bać? Zresztą, sam powiedział, że nic nie jest pewne.
- Chciałbym jednak ostateczną decyzję otrzymać od Panny Evans - podkreślił moje nazwisko, jakby chciał skwitować, że prawnie nic nas z Michaelem nie łączy - A więc? - spojrzałam na ukochanego, którego mina była tak kamienna, że nic nie dało się z niej odczytać.
- Skoro samo zgłoszenie jeszcze o niczym nie świadczy, to decyzję jeśli można chciałabym podjąć dopiero po otrzymaniu od nich odpowiedzi - Emilio był widocznie zadowolony z mojej decyzji, w przeciwieństwie do Michaela. Chciał znów dołożyć swoje pięć groszy, ale złapałam go za rękę i delikatnie ścisnęłam. Zrozumiał i zrezygnował z pomysłu kolejnej swojej wypowiedzi w tym temacie, jednak był widocznie wściekły na całą sytuację.
  Nagle rozległ się dźwięk komórki. Mój szef wyjął urządzenie z kieszonki marynarki, spojrzał na ekran i rzucił  krótkie "Przepraszam" i wyszedł z gabinetu odbierając połączenie. Gdy drzwi się za nim zatrzasnęły i zostaliśmy w pomieszczeniu z Michaelem sami, spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie wierzę, że się zgodziłaś.
- Nie zgodziłam. Przecież sam słyszałeś, że to tylko zgłoszenie, a wyśle im zdjęcia robione dzisiaj przy których będziesz, więc w czym problem? - nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.
- A jeśli Cię wezmą?
- Mogę odmówić.
- Zrobisz to?
- Na pewno nie podejmę decyzji bez Ciebie - uśmiechnęłam się delikatnie i cmoknęłam go w usta, co widocznie uspokoiło go.
  Potem już reszta spotkania i rozmowy przebiegła w miarę spokojnie. Nawet raz czy dwa zaśmiali się wspólnie z Emilio, co wyglądało dość inaczej i nietypowo. Po niespełna godzinie zaprowadził mnie do garderoby, gdzie czekała już na mnie Caroline. Ciemnowłosa dziewczyna w mniej więcej podobnym do mnie wieku, oprowadziła mnie po całym pomieszczeniu. Była bardzo miła i sympatyczna, jakoś dziwnie dobrze się czułam tutaj, w tej pracy. Było to coś innego, w sumie obcego. A przecież każdy kiedyś potrzebuje zmian, ostatni czas przyniósł mi ich aż nazbyt dużo. W końcu sam fakt, że jestem partnerką jednego z najsławniejszych mężczyzn na świecie był sam w sobie ciężki do uwierzenia. Tak naprawdę czułam, że do szczęścia nie brakuje mi już nic, no może poza mamą. Aby wyzdrowiała, abym nie musiała się martwić i myśleć kiedy nadejdzie ten dzień, aż mnie opuści. Tak, jej zdrowie byłoby ostatecznym kluczem do pełni szczęścia.
- Jeszcze chwilka - rzuciła Caroline robiąc ostatnie poprawki na mojej twarzy - No, teraz jest idealnie. Masz świetne oczy, można na nich dużo pokombinować z makijażem.
- Dziękuję - odpowiedziałam niepewnie się uśmiechając - Mogę mieć do Ciebie pytanie?
- Jasne, od tego tutaj jestem.
- Co sądzisz o Emilio?
- A dokładniej? - spojrzała na mnie odkładając pędzelek od pudru.
- Chodzi mi o to jaki jest, czy powinnam uważać na...
- Coś ty - przerwała mi - Wiem, że ludzie różnie o nim gadają, ale to porządny facet. Fakt, lubi kokietować młode, piękne kobiety ale uwierz mi, jest nieszkodliwy. A jeśli chodzi o pracę to możesz się na niego zdać w 100%. Jest w tym fachu najlepszy, nigdy przy nim nie wyjdziesz na minusie, a wręcz przeciwnie.
- Dziękuję - poczułam lekką ulgę, nagle niespodziewanie rzuciła:
- Wiesz, ja jakbym miała szansę u Emilio...
- Podoba Ci się? - zapytałam uśmiechając się szeroko - To czemu nic nie próbujesz zdziałać?
- To mój szef, tak samo dla niego pracuję jak Ty. Nie chcę, by źle o mnie pomyślał, zresztą... Nie moje progi.
- Żartujesz? Jesteś śliczną dziewczyną, na pewno niejeden facet się za Tobą ogląda.
- Ciężka sprawa - podsumowała - Nie każdy ma tyle szczęścia co Ty.
- Ja? - zapytałam zdziwiona.
- Sam Michael Jackson zwrócił na Ciebie uwagę, więc chyba jednak coś w sobie masz - puściła mi oczko, a ja poczułam jak się czerwienię.
  Po skończonym makijażu i stylizacji włosów przyszedł czas na ubiór. Caroline wybrała dla mnie kilka sukni, miały różne kroje, długości i kolorystykę, jednak każda z nich była na swój sposób piękna i rzucająca się w oko. Ogólnie całość wyposażenia garderoby była oszałamiająca, nigdy po prostu nie było mnie stać na takie ciuchy, więc możliwość założenia ich chociażby do sesji była cudowna.
  Dziewczyna zaprowadziła mnie do sali, gdzie czakał już na mnie mój pracodawca z Michaelem. Ku mojemu zdziwieniu żadne krzesła ani inne przedmioty nie latały jeszcze w powietrzu, więc chyba aż tak źle nie było.
   Sesja trwała dobre 5 godzin. Emilio w niczym nie mógł poprzestać na "może być". Wszystko musiało być idealne i do tego właśnie dążył. Często poprawialiśmy jedno zdjęcie kilkakrotnie, aż w końcu oceniał je pozytywnie. Caroline co chwila podchodziła poprawiając moje włosy, tak aby całokształt idealnie ze sobą współgrał. Michael bacznie przyglądał się całości, kilka razy wyszedł z sali aby odebrać połączenia, które do niego przychodziły. Zapewne większość ze studia, bo znów przeze mnie opuścił kolejny dzień pracy. No ale jak mu przetłumaczyć, że nie musi tutaj ze mną siedzieć?
   Przerwa między zdjęciami, aby zmienić ubiór była bardzo krótka, więc cały czas czułam na sobie pewną presję, tym bardziej, że chciałam wypaść jak najlepiej. Przy ostatnich już ujęciach, Emilio podszedł do mnie pokazując ustawienie do zdjęcia. Miał w głowie oczywiście wszystko opracowane, jak ma wyglądać każdy szczegół. Odgarnął moje włosy to tyłu muskając przy tym dłonią moją szyję, a następnie położył rękę na moim biodrze odwracając mnie bokiem do obiektywu. Nie widziałam w tym nic dziwnego, bo przecież robił to na co dzień, ustawianie modelek to jego zawód, ale Michaelowi ewidentnie nie odpowiadało to co teraz robił. Odchrząknął głośno mierząc fotografa wzrokiem.
- Coś nie tak Panie Jackson? - rzucił mój szef, który był bardzo pewny siebie.
  Mike puścił jego pytanie mimo uszu co mnie bardzo ucieszyło. Po skończonej sesji udałam się z powrotem do garderoby, aby przebrać się w swoje ubranie. Pożegnałam się z Caroline, którą zdążyłam już dość polubić. Przed opuszczeniem agencji zamieniłam jeszcze dwa słowa z szefem. Powiedział, że jutro wyśle zdjęcia, a w razie czego skontaktuje się ze mną telefonicznie. Wychodząc z budynku spojrzałam na Michaela. Uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem. Takie małe gesty, a jak bardzo potrafią być ważne dla człowieka.



  Gdy Mike zaparkował pod moim domem poczułam dziwny ścisk w żołądku. Nie chciałam się z nim rozstawać, przyzwyczaiłam się do jego obecności a nawet upierdliwości, którą nadzwyczaj w nim kochałam.
- Możemy jechać do Neverlandu - powiedział nagle, jakby czytał mi w myślach.
- Nie, tata mnie teraz potrzebuje. Dopóki mama jest w szpitalu...
- Rozumiem - uśmiechnął się smutno - Jutro po pracy wpadnę, przygotowujemy teraz wszystko do nagrania nowego teledysku, więc trochę czasu ucieknie mi z życiorysu.
- Nie musisz się tłumaczyć, to twoja praca - pocałowałam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
  Zrobił to samo, zatrzymałam się widząc że idzie do mnie. Tak jak się domyślałam - przyciągnął mnie do siebie i na pożegnanie zatopił się w moje usta z charakterystyczną dla niego namiętnością. Dłuższą chwile nie mogliśmy się od siebie oderwać, w końcu gdy nasze wargi się rozłączyły spojrzał mi w oczy i powiedział ciche:
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam ostatni raz się do niego przytulając.

***

Komentarz = to motywuje !

~~~~~

"Chciałbym, żeby każdy człowiek 
miał szansę kiedyś stać się sławnym i bogatym,
 oraz żeby kupił wszystko o czym marzył - bo tylko w ten sposób zrozumie, że nie taki jest cel życia."

2 komentarze:

  1. Nooo hejkkaaa! :*
    Notka wyszła jak zwykle genialnie. Przemyślenia bohaterów są rewelacyjne! Ty gadasz, że sie rozpisujesz, marudzisz, marudzisz i marudzisz, a ja uważam, że jest idealnie. Smutno i tak bo dość krótko ;c.
    Ale notka pyyszna :33.
    Michael zapocony i cuchnący? Pobudzasz moją wyobraźnie, oj pobudzasz. Prawdziwy men :D.
    Genialna akcja w gabinecie i na sesji. Michael zazdrośnik :3
    Jeeejj. :3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;D
    Życze masyyy weny!
    Trzymaj sie :*
    Marysia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha chwaściki, dobre :-)
    Rozdział przeczytałam już w szkole ( na lekcji ale ciiiii ), ale komentuje dopiero teraz, czasu że tak powiem nie było.
    Podoba mi się Michael. Trochę dziwnie zabrzmiało. Jeszcze raz. Podoba mi się każdy Michael. Ale wiadomo w różnych opowiadaniach jest inny. W tym Michaelu.... Boże ale ja pieprze, bez sensu. Przepraszam, ale już prawie zasypiam na fotelu. Ale wracając Lubie jak Jacksonek jest zazdrosny i taki właśnie jak ostatnio napisałaś, że najpierw jest czuły, kochany, słodziutki i naj naj, a potem zmienia się w namiętnego, zazdrosnego, stanowczego, seksownego faceta. Bardzo lubię takich Michałków :-D
    W ogóle tak jak wcześniej wspomniałam lubie każdych, nawet aroganckich, hamskich, bezczelnych dupków, a dlaczego? bo Ci wszyscy główni bohaterowie nazywają się Michael Jackson. A że ja kocham MJ no to wiadomo. Ale już wracając do tematu to powiem Ci, że tego Emilio dalej nie lubię i go nigdy nie polubię. Nie i już. Nie wiem czemu, ale mam do niego złe przeczucia. On z kolei mi się nie podoba. Z charakteru. No dobra z wyglądu też nie. Ja gustuje w takich szczupłych, wysokich, z czarnymi lokami i uśmiechem XXL ;-) ;-)
    Ale o gustach się nie rozmawia, więc się zamykam jeżeli chodzi o ten temat.
    A tak w ogóle to czuję się nie kochana, pokrzywdzona i odrzucona. Ze mną nigdy nikt nie rozmawia na temat co będzie w jego opowiadaniu. Wszyscy wiedzą już wcześniej, a ja muszę czekać. To niesprawiedliwe, no.
    Ale cóż w naszym kraju nie ma takiego słowa jak sprawiedliwość.
    Życzę dużo weny, powodzenia na studiach.
    Pozdrawiam cieplutko <3 :-* <3 :-* :-*

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic