czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 29


  W mojej głowie dudniło jedno, zasadnicze pytanie: 'Co czułam?' - Nie wiem. Na pewno byłam na niego wściekła. W głębi czułam, że wręcz nienawidzę go w pewien sposób, za to jak mnie skrzywdził, jak się mną zabawił, jak mnie potraktował. Wszystko to jednak nie zmieniało faktu, że cholernie go kochałam. Ostatnie miesiące przy jego boku dały mi tyle, że nie byłabym w stanie nawet stwierdzić, że żałuję tego co było między nami. Nigdy nie będę tego żałować.
- Nie, nie mogę - szepnęłam mężczyźnie w odpowiedzi kręcąc przecząco głową.
- Nie zgrywaj się maleńka - musnął wargami kącik moich ust, dociskając mnie mocniej do ściany.
- Nie - rzuciłam bardziej stanowczo.
  Gdy poczułam jak jego ręce wędrują po moim udzie coraz wyżej, modliłam się w duchu, aby ktoś mi pomógł. Nagle nie wiedzieć czemu, poczułam w podbrzuszu straszne ukłucie. Syknęłam i zgięłam się w pół, nie mogąc zapanować nad własnym ciałem. Nieznajomy przytrzymał mnie, abym nie upadła. Poczułam po chwili jak bierze mnie na ręce i wynosi z pomieszczenia. Znaleźliśmy się znów w korytarzu, posadził mnie na ławce i ukucnął obok.
- Nic Ci nie jest? Wezwać karetkę?
- Nie, dziękuję - posłałam mu smutny uśmiech - To pewnie alkohol - skłamałam nie chcąc, aby zadawał kolejne pytania.
- Ooo! Tutaj jesteś!  - zobaczyłam nagle idącego w naszą stronę Maxa. 'Mój wybawca', pomyślałam. 
- Ja, ja już lepiej pójdę - nieznajomy spojrzał na mnie ostatni raz i puścił oczko, po czym oddalił się zostawiając mnie samą z przyjacielem.
- Co Ty do diabła wyprawiasz dziewczyno? - Max skarcił mnie i pomógł wstać - Wszystko gra? Coś Ci zrobił ten koleś?
- Nie, nic - spuściłam wzrok - Źle się poczułam i tyle.
- Znam Cię, wiem że często masz głupie pomysły więc proszę...
- Odwieziesz mnie i Nat do niej do domu? - przerwałam mu.
- Oczywiście. Swoją drogą ona też nie jest święta, nieźle zabalowała i ledwo na nogach się trzyma. A Ty nic dzisiaj nie piłaś? Co Ci się stało? - zaśmiał się.
- Nie wiem, nie miałam ochoty i tyle.
- No dobra, to chodź już lepiej, bo znów jak Cię stracę z oczu to gdzieś mi znikniesz.




  Świadomość, że to wszystko ma się tak skończyć nie pozwalała mi normalnie funkcjonować. Wróciłem do Neverlandu, jednak nie potrafiłem znaleźć dla siebie żadnego miejsca. Nie chciałem jeść, nie chciałem spać, nawet oddychanie przychodziło mi z trudem. Wielokrotnie wykręcałem jej numer, jednak telefon za każdym razem nie odpowiadał. Chciałem chociaż wiedzieć gdzie jest, czy jest bezpieczna, czy nic jej nie grozi. Wyjechała sama, nocą w taką pogodę, w dodatku cała roztrzęsiona. Nie zapomnę wyrazu jej oczu, tego bólu, który wypełniał każdy jej najmniejszy odruch.
   Czy uwierzyłaby mi, gdyby pozwoliła wytłumaczyć? Wiem, że to co widziała wyglądało jednoznacznie, jednak nie mogłem, nie miałem czasu zareagować... Wiem teraz, o czym mówiła mi wtedy z Maxem i Nat na biwaku. Vanessa potrafiła czekać, czekać na okazję, która przydarzała się raz - i wykorzystała ją. Nim zdążyłem się zorientować co robi, zareagować jakkowiek - było za późno. 
  Mimo, iż ulewa wciąż trwała, ja nie zważając na to chodziłem ścieżkami Neverlandu, zwiedzając każdy kąt od nowa. Mimo deszczu noc była wyjątkowo cicha i ciepła. Gdy wracałem już w kierunku domu, przy schodach prowadzących do wejścia zobaczyłem stojącą postać. 
- Michael! Co Ty wyprawiasz?! - Janet podleciała do mnie wyraźnie niezadowolona takim widokiem - Przecież...! Ej, coś się...?
  Nie zdążyła dokończyć pytania, bo po prostu się do niej przytuliłem. Potrzebowałem teraz czyjejś bliskości, świadomości, że nie zostałem sam, że ktoś jest tutaj, ktoś komu na mnie zależy. Nie zadawała pytań, gdy oderwałem się od niej w końcu, po prostu objęła mnie i razem weszliśmy do budynku cali mokrzy.
- Dobrze, że zostawiłam tutaj ostatnio jakieś swoje ciuchy, bo bym musiała chyba na golasa siedzieć - rzuciła wchodząc do salonu, przebrana już w suche ubranie.
- Byłby to raczej mało przyjemny widok.
- Dobra dobra, teraz Ty mi lepiej opowiedz, co się stało bo wyglądasz jak cień człowieka, normalnie zaraz przezroczysty się zrobisz - próbowała mnie rozbawić, jednak widząc, że mnie wcale nie jest do śmiechu, automatycznie spoważniała.
- Michelle myśli, że ją zdradziłem - utkwiłem wzrok w podłodze.
- A zdradziłeś? 
- Nigdy.
- No to w czym problem? 
  Usiadłem obok niej na kanapie i opowiedziałem wszystko po kolei. O dziwo choć to do niej niepodobne - słuchała mnie jak nigdy, nie przerywając, ani nie negując żadnych moich słów. Z każdym wypowiadanym zdaniem, czułem jak moje oczy stają się coraz bardziej wilgotne. Pod koniec nie wytrzymałem, pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. 

- Przepraszam... - rzuciłem do siostry nie mogąc opanować emocji, które we mnie siedziały.
- Za co Ty mnie przepraszasz głupku? Chodź tutaj - przytuliła mnie, a ja nie protestowałem. 
  Cieszyłem się, że mam ją przy sobie. Że jest ze mną, że mnie rozumie i kocha bezwarunkowo. Rodzeństwo to jedno z najpiękniejszych cudów, jakie mogą nam dać rodzice. Mimo iż bywa różnie, jak to między ludźmi, to jednak więzy krwi przeważają nad wszystkim.
- Michael... - zaczęła niepewnie, gładząc mnie po włosach - Mówiłeś coś, że Emma była na balkonie?
- Tak, co w związku z tym?
- No skoro była, nie wychodziła potem... Przecież to szyby, okno, szkło... Musiała coś widzieć...
- Myślisz, że...?
- Myślę, że jeśli widziała co zrobiła Van, to z pewnością potwierdzi przy Miśce Twoje słowa.
  Aż dziwnie mi było to przyznać, ale Janet miała rację. Emma przecież była wciąż na balkonie, gdy cała akcja miała miejsce. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Ujrzałem nagle małe, maleńkie światełko w tunelu, że mam wciąż szanse, aby ją odzyskać, że zgodzi się wysłuchać i mi uwierzy, będzie jak dawniej.
  Tak, jutro w południe pojadę i porozmawiam z Emmą. Dowiem się wszystkiego i przy okazji raz na zawsze załatwię sprawę z Vanessą.  Uczucia mną miotające oraz płacz wykończyły mój umysł na dobre. Sam nie wiem kiedy przymknąłem oczy, wciąż wtulony w objęciach siostry, niczym małe dziecko. Udało się, zasnąłem.






  Gdy się przebudziłam Natalia jeszcze smacznie spała. Leżałam obok niej, przewracając się z boku na bok, nie mogąc dłużej wyleżeć w jednej pozycji. To dziś. Dzisiaj, a dokładnie za kilka godzin czeka mnie podróż do Francji. W zasadzie nie mogę się już doczekać, nowe miejsce, nowi ludzie, sam stres pokazu pozwoli mi nie myśleć o Michaelu. Coraz bardziej zaczynam żałować, że postawiłam się wczoraj temu chłopakowi w Paradise. Przecież Mike gdy leżał z Van u mnie w pokoju, nie miał najmniejszych skrupułów? Dlaczego więc ja się zawahałam? Ta miłość, to uczucie ogłupia mnie coraz bardziej. 
- Moja głowa... - usłyszałam nagle cichy jęk przyjaciółki, która zaczęła się powoli przebudzać.
- Mogłaś pić więcej, na pewno by Cię mniej bolała.
- No dzięki, wiesz... Mam strasznego kapcia w buzi...
- Czekaj, przyniosę Ci coś do picia - wstałam i tak jak powiedziałam, przyniosłam Nat szklankę z wodą.
   Podniosła się siadając na łóżku i duszkiem wypiła całą zawartość. Musze przyznać, że jej widok wymęczonej po imprezie był dość zabawny. Chwilę jeszcze jej podogryzałam docinkami na temat wczorajszej nocy i zaczęłam powoli zbierać swoje rzeczy.
- Jedziesz już? - spytała spoglądając na mnie niepewnie.
- Tak, muszę jechać do domu, aby się spakować. Chcę też jeszcze odwiedzić mamę przed odlotem, Emilio ma mnie odebrać ze szpitala i jedziemy prosto na lotnisko.
- Uważaj tam na siebie, ok?
- Jasne - ucałowałam ją w policzek na pożegnanie.





  Gdy weszłam do domu wiedziałam, że poza Emmą i jej siostrą nie będzie nikogo. Tata od rana siedział w pracy. Zostawiłam mu w salonie list, w którym napisałam, że wyjeżdżam na 3 dni w sprawach biznesowych. Nie zdążyłam mu wczoraj nawet powiedzieć o wylocie do Paryża.
  Weszłam szybkim krokiem po schodach na piętro i skręciłam w stronę swojego pokoju, pech chciał że natknęłam się akurat, na spacerującą po przedpokoju Pannę Vanessę.
- Szkoda, że dowiedziałaś się w taki sposób. Ale skoro już wiesz, to powiem Ci, że wcale nie jest taki dobry w łóżku jak myślałam - rzuciła szczerząc się triumfalnie.
- Wiesz co... - zatrzymałam się i spojrzałam na nią mówiąc całkowicie spokojnym i poważnym tonem - Mów sobie co chcesz, ale w zasadzie to nie mam Ci za złe. Wręcz przeciwnie, powinnam Ci podziękować. Tak, podziękować gdyż uświadomiłaś mi tym, że to nie był odpowiedni facet. Bo gdyby nim był, nigdy by nie zdradził mnie z taką ździrą - odwróciłam się i zamknęłam w swoim pokoju. 
   O dziwo - nie płakałam. Wyjęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje najlepsze ciuchy i buty. Reszta drobiazgów, kosmetyki i inne pierdoły poszła gładko. Zmęczona opadłam na łóżko i zatrzymałam wzrok na zdjęciu stojącym na komodzie. Obróciłam je obrazkiem do dołu, gdy nagle do pokoju wparowała moja mała pociecha.
- Michelle! Jesteś! - dziewczynka rzuciła mi się na szyję całując w policzek - Strasznie się bałam...
- Nic mi nie jest - pogłaskałam ją po głowie - Powiedz mi malutka kiedy wyjeżdżacie do domu?
- W poniedziałek wieczorem, czemu pytasz?
- No to zdążę wrócić i się pożegnać.
- Wyjeżdżasz?
- Tak, zaraz wyjeżdżam i wrócę dopiero w poniedziałek rano. Ale obiecuję, że zdążę przed waszym odlotem.
- Obiecujesz?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się - A teraz muszę się zbierać kochanie bo nie zdążę.
- Miśka zaczekaj - złapała mnie za rękę - To przez Vanesse wyjeżdżasz?
- Posłuchaj... - ukucnęłam przy niej i mocno ją przytuliłam - Wyjeżdżam pracować, a to co się wczoraj stało...
- Wujek jest niewinny.
- Kochanie nie wiem co Ci wujek nagadał, ale...
- Ale wujek nic mi nie nagadał!
- Emma dość - rzuciłam stanowczo wstając znów na nogi - Musze jechać, bo naprawdę się nie wyrobię. Jak wrócę, to pogadamy.
- Ale on naprawdę...
- Obiecuję, że jak wrócę to mi powiesz co będziesz chciała. Żegnaj - pomachałam w progu i wyszłam zostawiając ją w pokoju.
  Nie chciałam wracać do tego tematu, nie teraz, gdy dopiero co moje oczy wyschły od łez. To boli, każda wzmianka, wspomnienie o tym co Michael mi zrobił. Zapakowałam walizki do bagażnika i ruszyłam ostatnio dobrze mi znaną drogą, która prowadziła do szpitala.
  Zajechałam bardzo szybko, gdyż tej porze ruch na ulicy nie był duży i mogłam nadrobić stracony czas. Szpitalne oddziały były równie puste, jedynie jakieś pielęgniarki krzątały się od sali do sali, zapewne doglądając poszczególnych pacjentów. Uchyliłam delikatnie drzwi do pomieszczenia, gdzie leżała moja mama. Była tak zaczytana w książce, że nawet nie zauważyła gdy weszłam do środka. Dopiero po chwili wyczuła moją obecność i spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczyskami.
- Córeczko - wyciągnęła do mnie ręce, a ja bez zastanowienia usiadłam przy niej na łóżku i mocno wyściskałam - Nie spodziewałam się, że przyjdziesz o tej godzinie.
- Przyszłam się pożegnać, za dwie godziny mam samolot.
- A gdzież to się wybierasz?
- Do Paryża - spojrzała na mnie i uniosła lekko kąciki ust.
- Miasto miłości! Ah, piękna sprawa.... Na pewno będziecie się tam z Michaelem świetnie bawić - na te słowa poczułam ścisk w sercu. Mama znała mnie dobrze, za dobrze. Od razu zauważyła że coś jest nie tak i spytała - Czyli nie jedziesz z nim?
- Nie, jadę z szefem w sprawach biznesowych - próbowałam ukryć żal w głosie - Dostałam świetną propozycję od bardzo dobrej firmy. Dostanę za to wystarczająco środków, by móc kontynuować Twoje leczenie.
- Kochanie, mnie i tak wiele nie zostało.
- Przestań - skarciłam ją - Wyjdziesz z tego. Dla mnie, dla taty. Potrzebujemy Cię.
- Kocham Cię córeczko.
- Ja Ciebie też mamuś - ucałowałam jej dłoń. 
- Powiesz, co się stało między Tobą i Michaelem? Tylko nie mów, że jest wszystko dobrze, bo widzę, że nie jest.
- Nie jest, masz rację. Jednak naprawdę muszę już iść. Emilio pewnie już na mnie czeka.
- Kiedy wracasz?
- Za 3 dni. Obiecuję, że przyjadę najszybciej jak będę mogła.
- I powiesz mi co się stało między wami?
- Powiem - obiecałam - A teraz lecę. Kocham Cię, bierz leki i słuchaj się doktora Stewarta.
- Tak jest - zasalutowała posyłając mi swój piękny, niezastąpiony uśmiech.


  Droga na lotnisko ciągnęła mi się niemiłosiernie. Emilio wisiał cały czas na telefonie, a kierowca był chyba głuchoniemy, gdyż ani razu nie słyszałam, aby wydobył z siebie jakikolwiek dźwięk. Siedziałam zapatrzona w szybie, obserwując mijające nas samochody. Nie trudno się domyśleć co, a raczej kto cały czas zajmował moje myśli. Koniec... Nie mogę tak dłużej. Trzeba się opamiętać. Zaraz będę we Francji, będę prezentować się na wybiegu, muszę jakoś wyglądać, a żeby wyglądać muszę się też tak czuć. 
  Odprawa poszła już o wiele sprawniej i szybciej niż droga autem. Mój szef przynajmniej skończył załatwiać swoje sprawy i miałam w końcu do kogo się odezwać.
- Wszystko załatwione? - spytałam siadając na krześle.
- Tak, pokoje w hotelu już na nas czekają. Na lotnisku będzie też na nas czekać samochód. Kluczyki mam odebrać w biurze na lotnisku i potem jedziemy do hotelu - ukazał szereg białych zębów - Zdenerwowana pokazem?
- Trochę, sesje to jedno, a tutaj to...
- Jesteś piękna i świetna w tym co robisz, dasz sobie radę - puścił mi oczko i spojrzał w stronę zbierających się ludzi - Wstawaj mała, zaraz odlatujemy.


  Musze przyznać, że te kilka godzin lotu potrafi człowieka wykończyć. Na dworze było już całkowicie ciemno. Czuć było ten całkiem inny klimat i atmosferę. Nie mogę uwierzyć, że jestem w Europie! Po lądowaniu byłam tak podekscytowana, że temat Michaela odszedł na dalszy plan. Wszystko wyglądało tutaj tak inaczej, obco, ale za to jak cudownie. Emilio zauważył mój dobry humor, bo i jemu się on udzielił. Żartowaliśmy i wygłupialiśmy się na lotnisku, obgadując przy okazji mój jutrzejszy występ. 
  Po odebraniu kluczyków, zapakowaliśmy walizki do bagażnika i ruszyliśmy. Emilio bywał tutaj już nie raz, więc znał Paryż prawie tak samo dobrze jak LA. Na moją prośbę, przejechaliśmy się okrężną drogą, abym mogła zobaczyć większą część stolicy. Mimo, iż niebo było czarną powłoką, to w blasku lamp widok był równie piękny. Z zachwytem podziwiałam wszystko, a mój szef opowiadał mi o poszczególnych miejscach. 
- Dobra, jedziemy do hotelu. Na dwudziestą mam zamówioną kolację dla nas do pokoju.
- Kolację?
- Jasne! Kochanie to Paryż, grzech nie spróbować francuskich potraw w jednym z najlepszych hoteli w stolicy. Poza tym lampka wina do kolacji dobrze Ci zrobi przed jutrem.
- Nie musiałeś...
- Ale chcę - rzucił uśmiechając się do mnie - Podoba Ci się tutaj?
- Jest cudownie.
- A to dopiero początek! Pomyśl, co będzie jak inne firmy Cię odkryją, a teraz to tylko kwestia czasu, po pokazie dla Vissavi będziesz rozchwytywana.
- Dziękuję Ci, dziękuję za to co dla mnie robisz. Otworzyłeś mi drzwi na całkiem inne życie. 
  Spojrzał na mnie i przejechał dłonią po mojej nodze, co mnie przyprawiło o delikatny dreszcz. Uśmiechnął się, jakby moje spięcie wpływało na niego triumfalnie. Nie wiem sama dlaczego, ale odwzajemniłam uśmiech, w końcu wszystko mi wolno, nie? Pytanie tylko: czy wszystko warto?


 



***
Komentarz = to motywuje !

***

Pewnie większość miała nadzieję, że pogodzę ich przed Paryżem - wybaczcie ! <3
Na Paryż planuję więcej akcji, która wam się i spodoba i nie spodoba xD

Ale jestem wredna, nie ? :3
Dobra, nie marudzę. Czekam na komentarze z opinią <3
PS: Kto jeszcze nie wypowiedział się w ostatnim poście: ogłoszeniach parafialnych, na temat o pomyśle na nowe opo to serdecznie zapraszam :)

~~~~~

"Najlepszym sposobem, aby być szczęśliwym z kimś,
jest nauczyć się być szczęśliwym samemu. 
Wtedy bycie z kimś stanie się kwestią wyboru, 
nie koniecznością."

3 komentarze:

  1. Hejo!
    Strasznie mnie męczy jedna sprawa. A mianowicie ; co jest Michelle? Czy to coś poważnego?
    Cieszę się, że Michelle nie zgodziła się na tego faceta w klubie. Rozumiem, że chciała się zemścić, ale.. Dobra, nieważne xd
    Pozdrawiam :)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka! ♥
    Początek- ja przeczuwała, ale raczej to było do przewidzenia choć nigdy nic nie wiadomo. Michelle zmiast na imprezy to kierunek - ginekolog powinna obrać, ale raczej jeśli sie coś ukuło to wie, w którym momencie dać o sobie znać! :D
    Dziś jestem zła na Michelle, no okej - wyszalała się, emocje opadły, ale mogła już wysłuchać małej, to były by krótkie dwa zdania, a uratowały by wszystko, ale kompetencji Autorki nie podwarzam i wiem, że jak ich pogodzisz to zrobisz to cudownie.
    Czy boje się Paryża? W sumie nie wiem, Michelle pokazała nam nie jedno krotnie, że jest inteligentna (tym bardziej na imprezie TA XD) ale głupich akcji odwalać raczej mam nadzieje nie będzie. Obawiam sie bardziej szefuncia, tacy ludzie mogą z pozoru pod ładnym uśmiechem kryć jakieś intrygi, taka Vanessa - a za ten tekst o słabym Mike to jej miałam ochotę przywalić z cepu. To chyba ona serio nie wie jaki Michael jest 'hard men' pod pościelą XD Nie no żartuje, ale ten tekst myśle, że mimo wszystko podminował Miśke.
    Notka jak zwykle rewelacyjna, jak zwykle z przyjemnością przeczytana. Odkąd wróciłam do domu to co chwile sprawdzałam czy wstawiłaś XD I w końcu się naczekałam ♥
    Licze, że notka pojawi się jak najszybciej. ♥
    Życzeee masyyy wenkii! :*
    Jeśli chodzi o Ogłoszenia Parafialne to skomentuje jutro, chce strasznie zobaczyć zwiastun, a na telefonie nie mogę.
    Pozdrawiam cieplutko! :*
    Marysia :3

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak wredna to Ty jesteś. Chyba nie muszę wspominać że jestem zła? Zła na wszystko i na wszystkich. Na Vanesse - głupia lafirynda, Michael to już o szóstej rano powinien koczować pod domem Miśki, żeby jej wszystko wyjaśnić, Michelle to nawet nie dała Emmie nic powiedzieć, a może by to pomogło no i Emilio!!! Nie lubię gnojka to słyszałaś już ze sto razy i usłyszysz jeszcze więcej. Ja mam takie przeczucie, że on się będzie przystawiał do Michelle, a ona będzie chciała się pewnie na Michaelu odegrać i z nim... ten teges... O Boże, niech ją ręka boska broni. Co Emilio odwala wgl? Ja za tą rękę na nodze dawno dałabym mu z liścia. Można mieć z szefem przyjacielskie stosunki, ale jego zachowanie daje wiele do życzenia. On chyba liczy na coś więcej niż tylko przyjaźń. Więc ja Ci radzę dla dobra i zdrowia własnego pogodzić Michaela i Michelle jak najszybciej :-D W przeciwnym razie....
    Dobra już, bo i tak wiem że moje groźby i prośby na Ciebie nie działają. Tak mam ochotę trochę poprzeklinać bo wiadomo zdenerwowana jestem i wiadomo przez kogo :-P ale dzisiaj pani na religii co nieco usłyszała z moich ust i musiałam popisać sobie trochę za karę i tak mi zostało ( odchamiłam się wreszcie!!! :-) więc dzisiaj sobie nie posłuchasz. To chyba nawet lepiej. ;-)
    Czekam z niecierpliwością na nexta.
    Pozdrawiam ciepluśko :-* :-* <3

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic