sobota, 31 października 2015

Rozdział 25

'Remember me, for centuries '

Dzisiaj witam was od filmiku - ostatnio często do niego wracam, piosenka mega mi wpadła w ucho, a w połączeniu z tymi scenami z Michaelem to normalnie rewelka <3

Miałam dać ten rozdział jutro, ale przed niedawno się dowiedziałam, że jedziemy dzisiaj na Heaven do Zielonej Góry świętować Halloween (tak, nie miałam nic do gadania xD), więc daję notkę dzisiaj, bo jutro pewnie jak wrócę nad ranem, to nie będę miała ani siły, ani ochoty na wchodzenie na kompa co najmniej do wieczora xD
No nic, ja się idę szykować na imprezę, a was zostawiam z tym oto rozdziałem :)
Jestem nawet z niego zadowolona, robi się już ciemno, więc klimat do czytania macie ;333
Kiedy kolejna ? Nie wiem jeszcze, myślę że koło środy/czwartku ale nic nie obiecuję, gdyż studia mnie ostatnio wykańczają + treningi o późnych godzinach i tak w kółko.
Szkoła, stajnia, dom i niekończąca się historia :P
Dobra, koniec marudzenia.
Z góry przepraszam za błędy jeśli jakieś się wkradły, ale nie miałam czasu przejrzeć dokładnie całości po raz kolejny.
Czekam na komentarze z szczerą opinią ! <333

~~~~~

  Od samego rana ciężko pracowałem w studio. Michelle od razu po przebudzeniu wręcz 'wyrzuciła' mnie z łóżka i kazała jechać do pracy, uzasadniając że zaniedbuję przez nią swoje obowiązki. Bawiło mnie trochę, że tak strasznie jej zależy na tym co robię. Ale czyż nie o to chodzi w idealnym związku? Chodzi o dużo więcej niż tylko miłość. Chodzi o troskę o drugą osobę, bezinteresowność, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, radość z każdej wspólnie spędzonej chwili. Nie każda z osobna, lecz wszystkie razem tworzą tą jedyną i niepodrabialną relację między dwojgiem ludzi.
  Dobiegało południe, miałem wolną chwilę, więc wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer Michelle.
- A któż to się już za mną stęsknił  - odebrała niemal od razu, byłem pewien że się uśmiecha.
- Chciałem się upewnić, że wszystko gra. - przygryzłem wargę i oparłem się ramieniem o ścianę w holu - Jak mama?
- Właśnie od niej wyszłam. Niby jest poprawa, jednak nie wypuszczą ją tak szybko, musi zostać na kontroli co najmniej kilka dni. A Ty nie obijasz się tam?
- Ja? - zaśmiałem się - No coś Ty, jak zawsze ciężko pracuję Tylko wiesz, ciągle łazi mi po głowie taka jedna... Ciężko się skupić.
- Fajna jest?
- Bardzo.
- Szczęściara - zaśmialiśmy się oboje - A tak poważnie, ja kończę już. Właśnie wychodzę ze szpitala i nie chcę się spóźnić na spotkanie.
- Spotkanie?
- No z Emilio, mówiłam Ci przecież.
- Oh, tak - nagle mój ton spoważniał a uśmiech spełzł mi z twarzy - Uważaj na siebie i proszę zadzwoń gdy już wyjdziesz.
- Michael...
- Albo nie, przyjadę po Ciebie.
- Chyba sobie żartujesz, ani mi się waż.
- Michelle proszę...
- Dobra - rzuciła z zrezygnowaniem a ja cieszyłem się, że znów stanęło na moim - Ale warunek, że przyjedziesz dopiero jak Ci zadzwonię, że skończyłam. A i masz czekać w aucie, nie chcę Cię widzieć w budynku.
- Postaram się.
- Michael!
- No dobra dobra, nie krzycz na mnie już - zaśmiałem się - Adres znam bo byłem kiedyś u niego już, daj znać jak skończycie.
- Oczywiście.
- Kocham Cię...
- Ja Ciebie też głupolu - znów przygryzłem wargę i dopiero zauważyłem, że Quincy zawzięcie mi się przygląda i uśmiecha pod nosem.
  Gdy w końcu wcisnąłem czerwoną słuchawkę, podszedłem do niego i sprzedałem mu sójkę w bok.
- A Ty z czego się tak cieszysz? - rzuciłem na co się zaśmiał.
- Do twarzy Ci z tą całą miłością.
  Uśmiechnąłem się i spuściłem wzrok lekko speszony. Ciekawe jak długo stał i mnie podsłuchiwał? Weszliśmy oboje do studia nagraniowego, gdzie siedziała reszta ekipy. Tak, to był mój świat.



  Siedziałam w aucie zbierając myśli do kupy. Zaraz muszę tam wejść i zrobić jak najlepsze wrażenie, a ja po odwiedzinach u mamy miałam totalny mętlik w głowie. 'Dość tego, weź się w garść', pomyślałam. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z samochodu.
   Musze przyznać, że budynek już na wstępie robił wrażenie. Całość była oszklona, dzięki czemu w środku było wszędzie dużo światła, a ogromne kryształowe żyrandole dodawały uroku nowoczesnemu wystrojowi. Podeszłam do Pani siedzącej za ladą.
- Witam, jestem Michelle Evans. Byłam umówiona dzisiaj z Panem Emilio Honses.
- Tak, tak. Informował mnie o tym, proszę poczekać - wzięła do ręki słuchawkę,  rzuciła dwa słowa do telefonu i znów zwróciła się do mnie - Pan Honses już czeka, proszę iść na piętro siódme do pokoju 320.
- Dziękuję - rzuciłam uśmiechając się delikatnie i podeszłam do windy.
  Gdy drzwi się zsunęły i  byłam już w środku, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Czując jak winda rusza w górę przełknęłam głośno ślinę, czego ja się bałam? Przecież sama chciałam tutaj przyjechać. Muszę przyznać, że gdyby Michael był obok to czułabym się tysiąc razy pewniej. No ale przecież sama mu zabroniłam jechać ze sobą... Dobra, co ma być to będzie. Przecież nie może być aż tak źle, nie?
  Kiedy w końcu dojechałam na siódme piętro i znalazłam się pod pokojem 320, serce podeszło mi do gardła, a mój oddech zrobił się płytki. Zapukałam cichutko i nacisnęłam klamkę. Gdy weszłam niepewnie do środka, zobaczyłam Emilio siedzącego przy dużym biurku ze stertą papierów. Gdy podniósł głowę znad makulatury i spojrzał na mnie szeroko się uśmiechnął i wstał automatycznie.
- Dzień dobry - rzuciłam lekko się pesząc.
- Michelle kochanie! Wejdź , czekałem na Ciebie - podszedł do mnie i pocałował mnie w rękę, co muszę przyznać zaskoczyło mnie pozytywnie - Siadaj proszę - odsunął mi krzesełko przy swoim biurku, na którym usiadłam.
  W pomieszczeniu panowała przyjemna aura, mimo delikatnego "nieładu artystycznego" czułam się tam naprawdę dobrze. Na szafkach leżało sporo książek, jakieś aparaty fotograficzne oraz masa zdjęć. Musiał serio lubić swoją robotę, bo na pierwszy rzut oka podchodził do tego z pełnym profesjonalizmem i szaleńczym zapałem. Nie można mu zarzucić, że był całkiem atrakcyjnym mężczyzną. Elegancko ubrany w koszulę i jasne jeansy, włosy zaczesane do tyłu i starannie przystrzyżony zarost.
- Tak, więc nie rozgadując się za bardzo - zaczął - Postaram się abyś miała dość elastyczne godziny pracy. Będziesz pod telefon, jednak będę starał się zawsze wszystko organizować z odpowiednim wyprzedzeniem. Sesje będą w różnych miejscach, również w plenerze więc liczę, że nie będzie zbytniego problemu - nie spuszczał ze mnie wzroku - Jutro osobiście chciałbym zrobić Ci pierwszą, małą sesję, aby móc podesłać Twoje fotki kilku zaprzyjaźnionym firmom odzieżowym. Mają w planach wypuścić nowe kolekcje i potrzebne będą śliczne Panie do zaprezentowania ich nowości. Oczywiście wszelkie formalności z takimi sesjami sam będę załatwiał, Ty się o nic nie musisz martwić. Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to wszystko zależy od firmy i postawionego zadania. Zapewniam Cię, że będą to bardzo przyzwoite kwoty.
- Czyli zaczynam od jutra? - uniosłam kąciki ust, nie mogąc opanować ekscytacji jaka we mnie rosła.
- Jutro pomyślimy coś, aby Cię jak najlepiej wypromować. Firma biorąc Cię na osobę, która będzie wizytówką ich kolekcji musi wiedzieć komu będą płacić - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu - Z Twoją urodą i figurą myślę, że nie będziemy mieli większego problemu - poczułam jak się czerwienię, spuściłam wzrok i uśmiechnęłam delikatnie - W zeszłym roku jedna z moich modelek miała zaszczyt stanąć przed obiektywem w sukniach Vissavi, to jedna z najlepszych marek zajmujących się damską odzieżą. Dostaliśmy od nich wczoraj informacje, że szukają właśnie kogoś na ich najnowszą kolekcję sukni. Jeśli uda Ci się zwrócić ich uwagę to będzie klucz do zwycięstwa.
- Jak to wtedy wygląda? Jadę do nich czy...?
- Nie nie, przysyłają swoich makijażystów i stylistów wraz z kolekcją, a cała sesja odbywa się u nas. Jestem jednym z najlepszych fotografów w Stanach, dlatego wszelkie firmy kierują swoje propozycje właśnie do mnie.
- Mam jeszcze jedno pytanie... - głupio mi było pytać o to, ale musiałam - Zapewne wie Pan, że ja i Michael... Czy byłaby po prostu możliwość, aby przychodził czasem na sesje razem ze mną? - przygryzłam delikatnie wargę spoglądając na niego. Wyszczerzył się i zaśmiał pod nosem.
- Nasz Jacksonek jest zazdrosny? Bo to raczej nie był Twój pomysł - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Nie... To znaczy... Łatwiej mi się będzie odnaleźć w tym wszystkim.
- Dobra dobra, ja i tak  przeczuwam pismo nosem. Myślę, że jeśli nie będzie przeszkadzał i wtrącał się w moją robotę to nie będzie większego problemu.
- Dziękuję bardzo za wyrozumiałość - ulżyło mi w duchu.
- Wiesz, chciałbym zobaczyć jak się nastawić na jutrzejszą sesję. Chodź, wszystkie pomieszczenia do zdjęć są zajęte chwilowo, ale możemy tutaj spróbować zobaczyć jak twoja buźka będzie wyglądać w obiektywie.
- W sensie teraz? Nie jestem przygotowana, ubrana...
- Rozpuść tylko włosy, nigdzie te zdjęcia nie pójdą. To dla mojej własnej świadomości jak nastawić się na naszą wspólną pracę - wstał z miejsca i podszedł do szafki z której wyjął jeden z aparatów.
  Zrobiłam jak kazał, rozpuściłam kitkę i przeczesałam włosy palcami. Stanęłam na tle pustej ściany i wykonywałam polecenia mężczyzny. Musze przyznać, że całkiem dobrze się bawiłam. Co chwila Emilio z czymś sobie żartował i śmialiśmy się jak wariaci. Nie wiem dlaczego Mike był tak negatywnie do niego nastawiony. Wydawał się naprawdę w porządku, podchodził do swojej pracy z sercem, jednak potrafił stworzyć super atmosferę dzięki czemu robota stawała się przyjemnością a nie męczarnią.
- Uwielbiam Twoje włosy - skwitował przyglądając się zdjęci w szybce aparatu - Starczy na dzisiaj. Chodź, wrzucę na komputer i zobaczymy co tam ciekawego wyszło.
  Po chwili zdjęcia były już na ekranie jego laptopa. Przeglądaliśmy fotografie omawiając każdą z osobna. Był widać bardzo zadowolony, chwalił mnie dosłownie jakbym była w tym zawodzie od nie wiadomo jak dawna. Przyznam, że dało mi to pewności siebie. Oczywiście, że główną zasługą w jakości tych zdjęć był fakt, że robił je profesjonalista, ale mimo wszystko poczułam się naprawdę doceniona.
- Aparat Cię kocha, myślę że Vissavi dojrzą to i mamy tę robotę jak w banku. Jutro robimy tą planowaną sesje, prześlę im zdjęcia i na dniach powinniśmy znać odpowiedź.
- Super, strasznie się cieszę.
- I masz z czego - uśmiechnął się, wstał i wyjął z barku butelkę z trunkiem i dwie lampki  - Teso la Monja Alabaster 2008. Najwyższej klasy Toro od Marcosa Egurena. Ocenione na 95 pkt w przewodniku Parkera i na 93 pkt przez Stephena Tanzera, mam nadzieję, że nie odmówisz? - spojrzał na mnie ukazując szereg białych ząbków. Już chciałam powiedzieć, że jestem samochodem i nie mogę pić alkoholu, gdy przypomniało mi się, że przecież Michael ma po mnie przyjechać. Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam tylko:
- Z przyjemnością.
  Widać było, że ucieszyła go moja odpowiedź. Otworzył wino i wlał do szkła, podał mi lampkę i rzucił:
- Więc wznieśmy toast za Twoją karierę.
- Za karierę.




  Dzisiejszy dzień w pracy tak mnie wykończył, że urwałem się trochę wcześniej niż planowałem. Wychodząc ze studia zerknąłem na telefon z nadzieją, że Michelle zadzwoni abym po nią już przyjechał. Czemu to tak długo trwało? Przecież mieli tylko załatwić wstępne formalności.
  Oczywiście nie mogłem nie pojechać tam i nie sprawdzić czy wszystko gra. Nie ufałem temu gościowi i to się nie zmieni. Parkując pod budynkiem jego agencji zauważyłem auto mojej ukochanej. 'Czyli wciąż tam jest' - pomyślałem.
  Wszedłem do dobrze mi znanego holu na parterze i skierowałem się w stronę widny. Wcisnąłem guzik i czekałem. Gdy w końcu drzwi rozchyliły się, jak na zawołanie zobaczyłem w nich Michelle zapatrzoną w szybkę swojego telefonu. Była tak zajęta że nawet mnie nie zauważyła i wychodząc dosłownie weszła we mnie.
- Ojej, przeprasz.... Michael? - spojrzała na mnie zdziwiona, lecz po chwili się uśmiechnęła - Właśnie wybierałam Twój numer i miałam dzwonić. Co tutaj robisz?
- Skończyłem wcześniej - również się uśmiechnąłem - I pomyślałem, że przyjadę już.
- A nie miałeś przypadkiem czekać w samochodzie? Mike, prosiłam Cię...
- Przepraszam, tyle to trwało i musiałem zobaczyć czy wszystko gra.
- A co miało nie grać? Kochanie, proszę Cię opanuj wodze fantazji bo nic się nie dzieje - przewróciła oczkami i wyminęła mnie ruszając w stronę wyjścia. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
- Nawet się ze mną nie przywitasz? - przygryzłem wargę, a Michelle zaśmiała się i pocałowała mnie delikatnie.
- Piłaś? - zapytałem czując na jej ustach smak alkoholu.
- Lampkę wina tylko.
- Przyjechałaś tutaj rozmawiać o pracę czy  popijać wino z szefem?
- Że co słucham? Czy Ty mi coś zarzucasz? - no tak, znów powiedziałem o kilka słów za dużo.
- Przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć...
- Michael posłuchaj mnie - mówiła dość poważnym tonem, co mnie trochę zaniepokoiło - Mam już tego po dziurki w nosie. Ja rozumiem, że się martwisz, ale teraz to okazujesz kompletny brak zaufania. Wypiłam z nim jedną lampkę wina wznosząc toast za naszą współpracę, a Ty zamiast cieszyć się ze mną to snujesz jakieś dziwne domysły. Co się z Tobą dzieje? Ja jakoś muszę znosić to, że tysiące kobiet mdleje na Twój widok i każda z nich przeleciałaby Cię bez zawahania. Ale mimo to nigdy nie robię Ci o nic problemów, bo wiem że to część Twojego życia, które uwielbiasz. Wierzę Ci na każdym kroku, a Ty robisz mi problem o mojego szefa? Za taką mnie masz?
- Michelle...
- Nie, teraz to spadaj na drzewo - wyminęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
  Szedłem wolnym krokiem za nią bijąc się z myślami. Fakt, mogłem to trochę inaczej rozegrać zamiast od razu mówić co ślina na język przyniesie. Ufałem jej, to nie był brak zaufania. Po prostu cholernie się balem, że ją stracę. Była piękną i atrakcyjną kobietą i niejeden mężczyzna na nią spoglądał z błyskiem w oku.
  Znałem Emilio już pare dobrych lat, znałem jego podejście i zagrywki co dodatkowo przyprawiało mnie o nerwy i niepokój o ukochaną. Podszedłem do niej widząc, że chce wsiąść do swojego samochodu.
- Nie ma opcji, piłaś i nie będziesz prowadzić.
- Daj mi spokój - warknęła.
- Powiedziałem nie - złapałem ją za nadgarstki i przycisnąłem do samochodu - Pójdziesz po dobroci czy mam Cię siłą zapakować do swojego samochodu?
- Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej.
- Długo będziesz się dąsać?
- Tak długo jak będę miała ochotę.
- Przeprosiłem, co mam jeszcze zrobić? - nie spuszczałem z niej wzroku.
- Tsa, to takie łatwe nie? Ale niestety nie na tym to polega, żeby się kłócić, powiedzieć jedno cholerne 'przepraszam' i po sprawie.
- Kocham Cię - wyszeptałem opierając się czołem o jej czoło.
  Wzięła głęboki oddech i powoli wypuszczała powietrze. Czułem, że negatywne emocje powoli z niej uchodzą, więc przytuliłem ją w końcu do siebie. Chwilę stała jak posąg, jednak widać też było jej ciężko, bo po chwili objęła rękoma moją szyję przyciągając mnie jeszcze bliżej.
- Ja Ciebie też - spojrzałem na nią i delikatnie cmoknąłem w usta.
- Robi się późno, jedźmy do domu.
- Nie chcę wracać do siebie...
- Miałem na myśli Neverland.




  Byłem cholernie zły na siebie za tą akcję pod windą. Na szczęście udało mi się jakoś wszystko wyjaśnić Michelle i po raz kolejny wybaczyła mi moją głupotę. Chyba już zauważyła, że często wypalam słowa bez ich wcześniejszej analizy, a potem wychodzi z tego co wychodzi.
  Tak jak obiecałem zabrałem ją do siebie. Cieszyłem się w sumie jak dziecko, że nie muszę się znów z nią rozstawać, a zapewne u niej nie spędziłbym kolejnej nocy, aby nie nadwyrężać zaufania jej ojca.
Wróciłem do salonu z kubkiem gorącej czekolady, o który mnie poprosiła. Siedziała na sofie przykryta kocykiem, zapatrzona w tańczące w kominku płomienie. Wyglądała cudownie, gdy jednym światłem obejmującym jej twarzy był blask płomieni.
- Proszę - podałem jej kubek z ciepłą zawartością i usiadłem obok obejmując ją ramieniem - Michelle... Jeszcze raz strasznie Cię przepraszam.
- Daj już spokój, po prostu następnym razem zastanów się kilka razy nim coś powiesz.
- Obiecuję - pocałowałem ją w skroń.
  Siedzieliśmy tak w milczeniu jeszcze chwilę. Michelle zdążyła wypić całą czekoladę i odstawiła kubek na szklany stolik.
- Wiesz... - objąłem ją dociskając do siebie - Chciałbym, abyś już codziennie tak tutaj ze mną była.
- Znów chcesz mi mówić, żebym się wprowadziła? - rzuciła jakby czytała mi w myślach, po czym spojrzała na mnie niepewnie - Mówiłam Ci....
- Wiem, poczekam ile będzie trzeba.
- Myślisz, że dożyjesz? - zaśmiałem się na te słowa.
- Nie mam wyjścia.
- Bo jak byś chciał nie dożyć, to służę pomocą i wsparciem psychicznym.
- Dziękuję Ci bardzo kochanie - tym razem to ona się zaśmiała.
- Kiedy się na mnie złościsz, zawsze odpowiadam Ci tym samym. Musze się nauczyć kontrolować złość. Wiem! Będę czyścić wtedy kibel.
- To ma Ci pomóc? - spojrzałem na nią zdziwiony.
- No jasne, o ile będę używać twojej szczoteczki do zębów - nie wytrzymałem już i położyłem dłonie na jej żebrach i zacząłem łaskotać.
- Odwołaj to - rozkazałem nie przerywając tortur.
- P... Przestań głupku - nie przestawała się śmiać.
  Nie wiem jakim cudem po chwili znaleźliśmy się na podłodze. Michelle rzucała się próbując mi wyrwać po całym dywanie. Nagle poczułem jak znieruchomiała, leżała pode mną, przykryta moim własnym ciałem. Patrzyliśmy się sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho i uniosłem delikatnie kąciki ust. Chciałem coś powiedzieć, ale koniuszkiem palców dotknęła moich warg. Jej oczy zdawały się mówić: „Nie ma potrzeby”.  Przesunęła dłonią po moim policzku, a ja w końcu ją pocałowałem, napawając się ciepłem i miękkością warg. Przejechała palcami na po moim karku i przyciągnęła mnie ku sobie; nasz pocałunek stał się gwałtowny. Wypełniła szczelnie wszystkie wolne miejsca w zakamarkach umysłu, a potem, niby muskając zalotnie, niby przepychając się łagodnie, niby całując pieszczotliwie - zaatakowała. 
  Stanowczo i pewnie, z sobie tylko charakterystycznym wdziękiem domagała się absolutnej uwagi. I zdobyła wszystko to, co chciała. Nie istniało już nic, tylko ona. Jej ręce powędrowały na moją koszulę sprawnie rozpinając guziki, a ja nie pozostawałem jej dłużny. Pozbyliśmy się ubrań w mgnieniu oka, cały czas rozkoszując się pocałunkiem. 
  Droczyłem się chwilkę z jej próżnością, a może z samym sobą, lecz szybko uległem. Z resztą, nie byłbym w stanie się oprzeć. Z rosnącym podnieceniem dotknąłem jej ud. Najpierw niepewnie gładziłem palcami, jakby zbytnia gwałtowność mogła rozlać i ostudzić jej żar. Potem, nie mogąc już powstrzymać żądzy objąłem ją całą i karmiąc się prowokacyjnym, bezgłośnym przyzwoleniem przyciągnąłem do siebie. Szukałem jej wrażliwych miejsc, których mapę miałem zakodowaną w pamięci. Dobrze wiedziałem, gdzie ją dotknąć czy pocałować, by w nagrodę usłyszeć rozkoszny jęk. Czułem drżenie jej rozgrzanego ciała, zawładnęło to naszymi umysłami na dobre. Napawaliśmy się tą bliskością najlepiej jak tylko potrafiliśmy. Ta chwila była tak cenna, tak cudowna, że najdrobniejsze nawet ryzyko, że ją utracę, wydawało się zbyt duże. A jednak zrobiłem to i nie pożałowałem. Kusiliśmy się wzajemnie. Drażniliśmy własne zmysły.
  W końcu staliśmy się jednym ciałem, idealnym uzupełnieniem. Nasze ruchy były podobne, jak fale na morzu, tak nasze ciała kołysały się w idealnym rytmie. Wbiła paznokcie w dywan, mruczała cichutko do mojego ucha, co wprawiało mnie w jeszcze większą rozkosz. Chcąc przedłużyć tę chwilę walczyłem ze samym sobą, aby panować nad własnym ciałem i chęcią zaznania największej rozkoszy. Podarowałem ją Michelle kilkakrotnie, za każdym razem czując tę falę największego uniesienia wędrującą po całym jej ciele.
- No dalej, nie męcz się już - wyszeptała, a ja jak na zawołanie zerwałem ze smyczy wszelkie zahamowania.
  Tym razem oboje, jednocześnie jęknęliśmy czując ten przyjemny prąd przeszywający nasze ciało. Po wszystkim opadłem na nią zmęczony, całując jednocześnie w usta. Minęła dłuższa chwila, nim nasze rozpędzone serca zaczęły bić normalnym rytmem.

***

Komentarz = to motywuje !

~~~~~


"Punkt G? Jaki Punk G? 
Cała Kobieta jest punktem G, 
kiedy trafi na właściwego mężczyznę."

3 komentarze:

  1. Ten filmik jest super, ta piosenka też ciągle mi po głowie chodzi i wyleźć nie chce! :-)
    No ja wiedziałam, że coś specjalnego przygotujesz na koniec. Więc czytałam wszystko jak zawsze z uśmiechem na ustach, aż mama się mnie zapytała co ja takiego czytam, że się tak szczerze do telefonu na co powiedziałam niechcesz wiedzieć i zaczęłam się śmiać nie wiadomo z czego :-D
    Powiem szczerze po raz kolejny jestem pod wrażeniem sposobu w jaki opisujesz sceny miłosne. Opisujesz to takimi słowami, że brak mi słów po prostu. Ja naprawdę czytałam dużo takich rzeczy, ale u Ciebie jest zupełnie inaczej przez co nie jest nudno bo wreszcie coś nowego. To nie jest wulgarne, ale też nie takie że trzeba się wszystkiego domyślać, albo są w niektórych opowiadaniach takie rzeczy, że aż się nie dobrze robi od czytania tego. A u Ciebie jest idealnie, wszystko z umiarem i wgl tak....O Jezu co ja będę tłumaczyć, wyrażę to jednym słowem po prostu zajebiście Ci wyszło ;-) Co do tego Emilio to niby fajniutki i milutki jak ja to mówię, ale dalej mam co do niego mieszane uczucia. Od początku jakoś mi tak do gustu nie przypadł. No Michael może trochę przesadził z tymi słowami, no ale martwi się chłopak i co zrobić? :-)
    Czekam z niecierpliwością na nexta.
    Tak wgl to przepraszam, że tak późno komentuje. Wczoraj to miałabym chociaż nastrój bo ciemno było jak już dodałaś a tak? No trudno, zasłonie zasłony w oknach i też będzie ciemno nie? :-D
    Pozdrawiam cieplutko <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cię. Przepraszam, ze dopiero dziś komentuje. Co do piosenki, słucham ją 8 raz! Ona uzależnia! Z resztą tak jak to opowiadanie. No powiem ci, Michael powinien pomyśleć dwa razy za nim coś palnie, bo jego brak myślenia może zaszkodzić ich związkowi, jednak z drugiej strony rozumiem też go. Skoro Emilio jest taki, to nic dziwnego, że się martwi.
    Co do sceny miłosnej rumieńce mam na ryjku i uśmiech. Opisujesz to świetnie. Nie przesadzasz, każde słowo pasuje idealnie.
    No nic czekam na nn.
    Życzę masy weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh tak, Michael umie udobruchaać kobiety! :')
    Hejka ♥
    Przeczytałam już wczoraj, a teraz mam w końcu czas i siłe by skomentować. Mam nadzieje, że ten tydzień okaże się luźniejszy ze szkołą i wszystkim bo czuje, że wszystko zaniedbuje to co dla mnie ważne - moje ukochane blogi i swój blog. Wracając ..
    Notka wyszła jak zwykle rewelacyjnie *_*
    Michael zazdrosny? Tak jak to opisałaś, obawa przed stratą drugiej osoby przeważa nad takim zachowanie, brak zaufania? Gdyby jej nie ufał, nie puścił by jej tam nawet. Grunt, że się pogodzili XD
    Cudnie opisana scena przy windzie i przy samochodzie, a potem na dywanie.. Eghem. Nazwałabym to 'numerkiem na dywanie', ale uważam, że to obraziło by prawdziwą intencje ich 'spotkania'. Jeśli ludzie się kochają to seks jest czymś więcej. Tak pięknie to opisujesz :3
    Ja dzięki opowiadaniom zaczęłam postrzegać te sprawy inaczej, mam też swoje zasady i ogromny szacunek do siebie i tak dobrze opisane sceny umaacniają mnie w przekonaniu, że (mimo, że to fikcja) można przeżyć coś wspaniałego, nie chodzi o miłość fizyczną, ale o relacje. Może i jest to utopia, wyobrażanie bo życie to ciągła walka, ale warto jest też marzyć o lepszym przyszłości.
    Praca z Emiliem zapowiada się ciekawie. Czy obawy Majkula są słuszne? Zobaczymy :3
    Całokształt rozdziału genialny. ♥
    Czekam z niecierpliwością na nexta :*
    Żyycze dużo weny! Powodzenia naa studiach. ;)
    Pozdrawiam cieplutko :*
    Marysia ;D

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic