sobota, 17 października 2015

Rozdział 22

Nie wiem jak będzie z czasem popołudniu, więc już po 24 więc teoretycznie sobota - łapajcie tę wyczekiwaną notkę :3 + dodam że jej klimat załapiecie najlepiej czytając wieczorem/w nocy - po prostu po ciemku.
Rozdział dedykuję Basi - mam nadzieję, że wyszedł chociaż w połowie tak jak chciałaś;)

~~~~~

  Chodziłem po domu w świetnym humorze. Od samego rana uśmiech nie schodził mi z twarzy i nawet ponura pogoda za oknem nie była w stanie tego zmienić. Nie dość, że cieszyłem się, że odzyskałem Michelle - to jeszcze myśl o dzisiejszym dniu spędzonym u jej boku przyprawiała mnie o szybsze bicie serca. I jak tutaj się skupić na czymkolwiek?
  W końcu usiadłem w jednym miejscu i wyjąłem z kieszeni telefon. Wybrałem numer do mamy i zapowiedziałem się, że na przyszły weekend wpadnę do nich na obiad z towarzyszką. Mama oczywiście już zaczęła wypytać o kogo chodzi, co nas łączy, ale postanowiłem poczekać z ujawnieniem tych informacji aż sami ją poznają. Strasznie mi zależało, aby Michelle poznała resztę mojej rodziny, włącznie z rodzeństwem, bo nie znała nikogo oprócz Janet i La Toy'i. Byłem pewien, że pokochają ją tak samo jak ja. Jej nie dało się nie kochać.
  Każdy człowiek, który przychodzi na świat, przez całe swoje życie poszukuje ciepła i miłości. Szuka ludzi, którzy by go przyjęli i pokochali, u których znajdzie ostoję i bezpieczeństwo. Ludzie szukają całe życie na wielu drogach, często okrężnych, a nawet wręcz na bezdrożach. Szukają ciepłego gniazda, swojego kąta, przytulnej przystani. Gdzie jest nasz dom? Tam, gdzie odnajdujemy ciepło i miłość. Tam, gdzie panuje wzajemne zaufanie i czuła, życzliwa troska o drugiego. Gdzie każdy ma serce dla każdego. Dom znajdziesz tylko u takiej istoty, która ma serce bijące tylko dla Ciebie - teraz wiem, że je znalazłem, znalazłem ją.




- Weź tą! - podleciała do mnie Emma niosąc w rączkach czarną sukienkę, którą znalazła w mojej szafie.
- A nie będzie zbyt formalna? - wzięłam od niej ciuch i przyłożyłam do siebie - Trochę ciemna...
- Jest śliczna, mówię Ci, że będzie idealna.
- Dobra, poczekaj chwilę pójdę się przebrać - zniknęłam za drzwiami łazienki.
  Miałam niewiele czasu do przyjazdu Michaela, a wciąż nie byłam gotowa. Założyłam sukienkę na siebie i odgarnęłam do tyłu wyprostowane włosy. Postanowiłam pozostać w rozpuszczonych i ograniczyć makijaż do minimum. Wyszłam w końcu z łazienki i podeszłam do dużego lustra wiszącego w moim pokoju na ścianie. Jednogłośnie stwierdziłyśmy z Emmą, że jest idealnie i nie trzeba niczego zmieniać.
  Kupiłam tę sukienkę już dawno temu, jednak przyznam, że jeszcze nie miałam okazji włożyć jej na siebie. Sama nie wiem czemu - była cudowna. Prosta i elegancka, jednak zarazem bardzo seksowna. 
   Zżerała mnie ciekawość, co Mike zaplanował na dzisiaj. Mimo, że trułam mu ciągle to milczał jak grób i za nic w świecie nie chciał zdradzić swojej małej tajemnicy. 
   W końcu ucałowałam dziewczynkę i zeszłam na dół poszukać swoich czarnych szpilek. Na moje nieszczęście po drodze spotkałam Vanessę, która nie mogła zamknąć choć raz gęby na kłódkę i przejść obok mnie bez słowa i zatruwania powietrza.
- A Ty co żeś się tak odstawiła jak szczur na otwarcie kanału? - zmierzyła mnie wzrokiem po całości.
- Idź sprawdź czy się nie ma w salonie i daj mi święty spokój.
- Znów wychodzisz ze swoim kochasiem?
- A co tak bardzo Cię to boli? - warknęłam, powoli wyprowadzała mnie z równowagi.
- Co tak groźnie? Złość piękności szkodzi, chociaż w Twoim przypadku chyba trochę za późno.
  Przewróciłam oczami, wyminęłam ją i poszłam przed siebie dając już spokój. Wymiana zdań z osobą jej poziomu nie miała najmniejszego sensu, poza tym miałam bardzo dobry humor i szkoda było go psuć przez kogoś takiego jak Van. Sam jej widok doprowadzał człowieka do nerwicy.
  Wyjęłam z szafki buty i wróciłam z powrotem do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie uśmiechnięta Emma. Miałam wrażenie, że cieszy się na to wyjście bardziej niż ja sama. Usiadłam obok niej na łóżku i spojrzałam w te jej zielone oczka, a dziewczynka w odpowiedzi uniosła kąciki ust i przytuliła się do mnie z całej siły.
-  Dlaczego Ty nie jesteś moją siostr ?
- Nie mów tak - pogłaskałam ją po głowie - Vanessa jest jaka jest, ale to Twoja rodzina i musisz...
- Ale nie chcę. Nie mogę zostać tutaj dłużej?
- Wiesz, że macie szkołę, jak remont się skończy musicie wracać - pocałowałam ją w czółko i uśmiechnęłam się smutno - Będzie mi Cię brakować, ten dom bez twojej rozdartej mordki jest taki smutny.
- To może powinniście z Michaelem pomyśleć o takiej małej dziewczynce? - spojrzałam na nią wielkimi oczami. I co jej miałam odpowiedzieć?
- Emma... To nie jest wcale takie proste jak Ci się wydaje - próbowałam starannie dobierać słowa - To poważna decyzja i...
- Ale ty marudna jesteś - przewróciła oczkami - Mike na pewno chciałby mieć dziecko, byłby super tatą!
- Myślę, że trochę za młoda jesteś na takie rozmowy - wstałam i podeszłam do lustra poprawiając włosy.
   Dziwiło mnie, że jest taka młod,a a porusza takie tematy. Potrafiła tak zagiąć człowieka, że nie wiadomo było co jej odpowiedzieć. Była niby dzieckiem, a uczyć by się od niej mógł niejeden dorosły. 
   W końcu "wyratował" mnie dzwonek do drzwi. Byłam pewna że to Mike, więc wzięłam głęboki oddech, chwyciłam torebkę i ucałowałam ostatni raz dziewczynkę. Schodząc po schodach usłyszałam głos Vanessy i... O nie...
- A ja Michael, miło mi - gdy zobaczyłam jak ta menda się na niego patrzy, to miałam ochotę wyczochrać te jej sztuczne kudły. Nie żebym była agresywna, ale z takimi jak ona inaczej się po prostu nie dało.
  Michael przeniósł wzrok na mnie, gdy weszłam na przedpokój gdzie stali. Uśmiechnął się na mój widok i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, podeszłam i wtopiłam się w jego usta bez jakiegokolwiek zawahania. Od razu odwzajemnił i przyciągnął mnie bliżej do siebie nie zwracając uwagi na stojącą obok Van. Gdy w końcu oderwałam się od niego zauważyłam, że ta głupia małpa zniknęła - zadziałało.
- Zrobiłaś to specjalnie? - Mike uśmiechnął się i przygryzł seksownie wargę.
- Co? Że ja? Nie... - przewróciłam oczami - To już nie mogę Ci pokazać jak bardzo się cieszę na Twój widok?
- Ależ oczywiście, że możesz - cmoknął mnie delikatnie - Mówiłem Ci, że masz się Vanessą nie przejmować.
- Łatwo Ci się mówi - odsunęłam się delikatnie od niego.
- Ślicznie wyglądasz - zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko - To jak, idziemy?
- A powiesz mi dokąd mnie porywasz?
- Zobaczysz - no tak, jak zawsze uparty i tajemniczy.
   Przyznam, że podobało mi się to w nim. Potrafił być nieśmiały i stanowczy, delikatny i namiętny, romantyczny i szarmancki, uśmiechnięty i poważny. Był takim można powiedzieć na pierwszy rzut oka nieistniejącym ideałem. Bo przecież nikt z nas nie jest idealny, jednak jeśli kogoś pokochamy, jego wady stają się dla nas całkowicie do zaakceptowania, nie dostrzegamy ich.
  Przed wyjściem dorwała nas jeszcze Emma, która oczywiście musiała wyściskać Michaela i powiedzieć jak strasznie się cieszy, że go widzi. Widok ich razem był naprawdę uroczy, można by rzec, że "do twarzy" mu z dzieckiem. Ta radość, iskierki w oczach na widok tej małej istotki, ktoś z boku by mógł pomyśleć, że jest jej ojcem.
  W końcu udało mu się wyrwać z objęć Emmy i jakoś wydostaliśmy się z domu. Zdziwiło mnie, że Mike nie miał na sobie przebrania, jednak najwyraźniej nie planował się udać w publiczne miejsce. Postanowiłam nie być wścibska i nie wypytywać go, tylko cierpliwie poczekać. Otworzył mi drzwi na co posłałam mu delikatny uśmiech i wsiadłam bez słowa.




  Jechaliśmy przez same centrum LA. Ciekawość narastała we mnie z każdą chwilą - przecież nie ma przebrania, gdzie on się pcha w miasto? Zerkał co chwila na mnie podejrzliwie i szczerzył się. Doskonale wiedział, że denerwuję się i najwyraźniej o to mu chodziło. Utkwiłam wzrok w szybie. Poczułam nagle jak złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Spojrzałam na niego i uniosłam lekko kąciki ust, ściskając przy tym delikatnie jego ciepłą dłoń. W końcu auto się zatrzymało. Zauważyłam, że zaparkowaliśmy pod restauracją, jednak coś mi tutaj nie pasowało. Była to jedna z największych i najlepszych restauracji w całym LA, zawsze było tutaj pełno ludzi i samochodów, a teraz ...? Żadnej żywej duszy.
   Otworzył mi drzwi, a ja wysiadłam niepewnie i rozejrzałam się. Widząc mój niepokój zaśmiał się i objął mnie delikatnie w talii.
- Co jest? Nie ufasz mi? - przybliżył się tak, że nasze twarze dzieliła bardzo mała odległość.
- Nie o to chodzi. Po prostu...
- Nie myśl tyle - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia - Chodź.
  Posłusznie ruszyłam za nim starając się dotrzymać mu kroku w moich wysokich szpilkach, co było nie lada wyzwaniem. Przy drzwiach stało dwóch elegancko ubranych mężczyzn w wieku ok 25 lat. Widać było, że spodziewają się nas, gdyż automatycznie uśmiechnęli się i przywitali nas serdecznie. Gdy weszliśmy do środka zaparło mi dech w piersiach. Nigdy nie byłam tutaj, nigdy nie byłoby mnie w sumie stać na jedzenie w takiej restauracji.
  Wszystko było idealnie do siebie dopasowane.Wielkie okna, ogromny kryształowy żyrandol, jasne zasłony, oraz cudowne białe wnętrze, które rozjaśniało całość, że od razu było czuć radosną, pozytywną energię. Nie dziwię się, dlaczego jest to tak dobra i znana restauracja, sam wygląd robił na człowieku wrażenie.
  Na co zwróciłam szczególną uwagę? Stoliki, a raczej stolik. Jeden, na środku. Nakryty białym obrusem, na nim srebrna zastawa i dwa zdobione na złoto krzesła. Spojrzałam na Michaela pytająco, a on widząc moją minę zaśmiał się i objął mnie delikatnie.
- Podoba Ci się?
- Mike, czy Ty...
- Spokojnie, nikt nam nie będzie przeszkadzał. Restauracja jest dzisiaj zarezerwowana tylko dla nas.
- Że jak? - spojrzałam na niego sama nie wiem czy zdziwiona, czy zaskoczona, czy po prostu przerażona.
- Mówiłem, że będzie to wyjątkowy wieczór - pocałował mnie w czoło i zaprowadził do stolika.
  Usiedliśmy i zamówiliśmy pierwsze danie. Cały czas nie mogłam  uwierzyć co się wokół mnie tak naprawdę dzieje. Nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego, całkiem inny świat.
- Mike... Dziękuję. - uśmiechnęłam się niepewnie i patrzyłam ciągle prosto w te jego ciemne tęczówki.
- Nie dziękuj, za takie rzeczy się nie dziękuje - odwzajemnił uśmiech - Mówiłem, że chcę wynagrodzić Ci jakoś ostatnie dni.
- Wiesz, że nie musisz. To nie była Twoja wina.
- Nie muszę, ale chcę. Dla mnie to sama przyjemność - wyszczerzył się zadziornie, a ja poczułam jak się czerwienię.
   Boże, co się dzisiaj ze mną działo? Już dawno nie czułam się tak.... niepewnie w jego towarzystwie. Sama nie wiem co to było, działał na mnie jakoś inaczej. Niby wszystko było normalnie, był tak samo uśmiechnięty i kochany jak zawsze, może to ze mną było coś nie tak? Dobra, koniec z myśleniem. Ostatnio za często to chyba robię i już zaczynam świrować.
- Mam do Ciebie takie pytanie - zaczął niepewnie, spojrzał na mnie z zakłopotaniem, ale w końcu wydusił to z siebie - Czy na przyszłą niedzielę, zechciałabyś iść ze mną do mojej rodziny na obiad?
- Jesteś pewien, że chcesz iść tam ze mną? - już chciał mi przerwać ale kontynuowałam - Mike, doceniam to, ale wiesz ile nas dzieli. Skąd pewność, że...
- Ale więcej nas łączy niż dzieli - mimo wszystko w końcu przerwał mi, chyba nie mógł znieść mojego marudzenia - Już Ci mówiłem, że nie interesuje mnie opinia co inni sądzą na temat naszego związku. Kocham Cię i chcę aby moi rodzice i rodzeństwo Cię poznali.
- Powiedziałeś to...
- Co?
- Że mnie kochasz.
- Oczywiście, kocham Cię jak wariat - uśmiechnął się i nachylił nad stolikiem w moją stronę.
   Pocałował mnie krótko, lecz bardzo czule. Poczułam znajomy ścisk w żołądku. Zawsze tak na niego reagowałam, zawsze wzbudzał we mnie tyle emocji, że wszystko we mnie krzyczało. W końcu niechętnie oderwał swoje usta od moich, na koniec delikatnie przygryzając moją wargę. W sumie skończył w dobrym momencie, gdyż akurat pojawił się kelner niosący nasze zamówienie. Był elegancko ubrany jak przystało na pracownika luksusowej restauracji. Postawił talerze na stoliku. Spojrzał się na mnie i szczerze się uśmiechnął. Niepewnie odwzajemniłam uśmiech nie chcąc być niegrzeczna i podziękowałam za jedzenie. Trochę mnie zdziwiło to, jak się na mnie patrzył. Mike chyba też to zauważył bo odchrząknął po chwili i rzucił dość poważnym jak na niego tonem:
- Dziękuję, może już Pan odejść.
  Kelner spojrzał na Michaela, skinął głową i odszedł, jednak jeszcze raz rzucając mi wyzywające spojrzenie. Wzięłam do reki widelec i zaśmiałam się pod nosem.
- Z czego się śmiejesz? - ukochany spojrzał na mnie unosząc kąciki ust.
- Z Ciebie zazdrośniku.
- Że ja? Wydaje Ci się - upił łyk napoju ze swojej literatki - Dobra, ale nie powiesz mi, że nie pożerał Cię wzrokiem.
- Niech patrzy, w końcu tego mu zabronić nie mogę.
- Ale za to ja mogę - wyszczerzył się, a ja znów się zaśmiałam, był strasznie uroczy - Tylko ja mogę tak na Ciebie patrzeć.
- I Ty chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś zazdrosny?
- Może trochę - zaczerwienił się - Dobra, koniec tematu. Po prostu niech lepiej uważa co robi jeśli nie chce mi się narażać.
   Spojrzałam na Michaela i pokręciłam z niedowierzeniem głową szeroko się przy tym uśmiechając. Był zazdrosny, cholernie zazdrosny a mi przyznam, że bardzo się to podobało. Obojętność byłaby swego rodzaju znakiem, że nie zależy mu tak bardzo. Nie chodziło tutaj o jakikolwiek brak zaufania, ale o obawę przed utratą ukochanej osoby. Nie chciał się mną dzielić, tak samo jak ja tego nie chciałam.




   Tak dobrze nam się rozmawiało, że nim opuściliśmy restaurację zastała nas ciemna noc. Chłodny wiaterek na zewnątrz muskał delikatnie moje ramiona, wywołując na nich gęsią skórkę. Mimo wszystko noc była cudowna - bezchmurne niebo ukazywało swoje piękno w całej okazałości. Droga do Neverlandu minęła mi bardzo szybko, Mike kierował nadzwyczaj ostrożnie i przepisowo. Widać było, że nigdzie się mu nie spieszy i jest w doskonałym humorze - zresztą tak samo jak ja.
  Weszliśmy do domu śmiejąc się i wygłupiając jak małe dzieci. Wleciałam do kuchni jak opętana krzycząc:
- Pierwsza! To teraz nagroda - uśmiechnęłam się zarzucając mu ręce na szyję.
- Oszukiwałaś - cmoknął mnie delikatnie - Ale jeśli chodzi o nagrodę... - wyszczerzył się i tym razem mocniej wtopił się w moje usta.
- Dziękuję Ci, za wszystko - szepnęłam przytulając się do niego z całej siły.
- Już Ci mówiłem, że nie masz za co. Jesteś zmęczona?
- Nie - oderwałam się od niego i spojrzałam prosto w oczy.
- Głodna?
- Mike, przecież dopiero jedliśmy.
- Akurat nie o jedzenie pytałem - znów ukazał szereg białych ząbków, a w jego oczkach pojawiły się małe diabełki.
  Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć porwał mnie na ręce i ruszył w kierunku schodów. Oplotłam rękoma jego szyję i delikatnie przygryzłam jego płatek ucha. Zaśmiał się i zagroził, że zaraz mnie upuści jeśli będę się nad nim tak dalej znęcać. Postawił mnie na nogi dopiero pod samą sypialnią i spojrzał na mnie czule.
- Co znów kombinujesz Jackson?
- Mam dla Ciebie prezent. Nie bądź już taka dociekliwa, chodź.
   Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka pomieszczenia. Mike podszedł do komody i wyjął z niej białe pudełeczko. Gdy był już obok otworzył je i się uśmiechnął.
- Chciałem abyś miała coś ode mnie, coś co będzie Ci zawsze o mnie przypominać. O nas. - spojrzałam na niego niepewnie, a on zaszedł mnie od tyłu i odgarnął moje włosy - Mogę? - zapytał na co się jedynie uśmiechnęłam na znak zgody.
  Zapiął mi na szyi złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. Gdy już chciałam coś powiedzieć uciszył mnie przykładając mi palec to ust i odwrócił zawieszkę pokazując na niej niewielki grawer.
- Pamiętasz co to za data? - zapytał unosząc delikatnie kąciki ust.
- Oczywiście. Dzień, kiedy się poznaliśmy. Mike... Dziękuję - przytuliłam się do niego z całych sił.
  Myślałam, że takie rzeczy to tylko w filmach się spotyka, a prawdziwy romantyzm odszedł wieki temu razem z prawdziwymi dżentelmenami. Odwróciłam się do Michaela i spojrzałam na niego niepewnie. Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął do siebie zdecydowanym ruchem, że przylegałam do niego całą sobą.
- Boisz się? - zapytał tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Pokręciłam tylko przecząco głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, serce waliło mi jak szalone - Eh, co Ty ze mną robisz dziewczyno - odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i pocałował mnie w policzek. Poczułam znajomy dreszcz przebiegający po moim ciele.
- Ja z Tobą? To Ty wywróciłeś cały mój świat do góry nogami.
- Tutaj bym się wykłócał...
- Zamknij się i pocałuj mnie wreszcie - uśmiechnął się tylko i wtopił w moje usta. Odwzajemniłam od razu wplatając palce w jego ciemne loki. Woń jego perfum odurzała mnie coraz bardziej. Jego pocałunek stał się coraz bardziej nienasycony, sprawiał wrażenie, jakby chciał wedrzeć mi się do środka, pożreć mnie, przeniknąć aż do samego serca. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie zrobię nic na co nie wyrazisz zgody - mówiąc to spojrzał znów na mnie z lekką obawą, jakby walczył ze samym sobą.
- Pamiętasz jak Ci mówiłam, że nie znam miłości od tej prawdziwej strony? Że zawsze doświadczałam jedynie bólu i zero przyjemności?
- Michelle...
- Pokaż mi, że jest inaczej - nie odrywał ode mnie wzroku, widziałam niepewność w jego oczach - Chcę wiedzieć, jak to powinno wyglądać od początku - pogłaskałam go dłonią po policzku - Nawet nie wiesz ile na Ciebie czekałam, chcę tylko Ciebie, rozumiesz? - tym razem to ja go pocałowałam. Najpierw delikatnie, potem z większą zawziętością. Pociągnęłam go za sobą kładąc się na łóżku wśród białej pościeli.



Nasz pocałunek stał się gwałtowny, zbliżenie ciał ożywiło już dość dobrze znaną namiętność. Kochałem ją... Tak bardzo ją kochałem, ale nie za to jak tańczyła z moimi aniołami, lecz za to w jaki sposób dźwięk jej imienia potrafił uciszyć moje demony.  Czując dotyk mojej dłoni na swoich żebrach westchnęła delikatnie. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała coraz szybciej. Podciągnąłem jej sukienkę do góry. Zadrżała, jednak po chwili sama ją chwyciła i szybkim ruchem pozbyła się niepotrzebnej części garderoby. Przeniosłem pocałunki z ust na obojczyki, a potem szyję, na której błyszczało kryształowe serce mówiące o najważniejszym dniu w moim życiu. Szyja... To było jej najbardziej czułe miejsce, zawsze czując jak zostawiam tam na jej skórze wilgotny ślad, dyszała cichutko wplatając przy tym ręce w moje włosy. 
   Po chwili przeniosła dłonie na moją koszulę i zaczęła rozpinać guziki -  zadanie niełatwe, jeśli wziąć pod uwagę jej drżenie rąk i dreszcz, wędrujący wzdłuż linii kręgosłupa. Znów zatopiłem się w jej usta, poczułem jak jeździ paznokciami po moim nagim torsie i drapie mnie delikatnie po brzuszku schodząc coraz to niżej. Fala podniecenia ogarnęła mną na dobre, krew zaczęła spływać do dolnych części ciała, a Michelle wyraźnie z siebie zadowolona, zaczęła majstrować przy moim pasku od spodni i powoli je zsuwać. Delikatnym ruchem dłoni opuściłem jej ramiączko od stanika i pocałowałem w nagie ramię. Zszedłem niżej, całowałem jej piersi, brzuch i w końcu wewnętrzną stronę ud. Czułem jak jej ciało drży z podniecenia, piąstki zacisnęła na pościeli próbując w ten sposób rozładować narastające w niej napięcie. Jeszcze nigdy, przy żadnej kobiecie nie odczuwałem tego co czuję teraz. Tam gdzie zaczynała się jej bielizna - kończył się mój rozsądek. Pragnąłem jej, chciałem mieć ją całą przy sobie, dla siebie i tylko dla siebie. Być tak blisko jak tylko się da, pokazać jej, że dawne życie nie miało nic wspólnego z miłością i namiętnością, sprawić aby poczuła się bezpieczna, spełniona i co najważniejsze: kochana.

  Chaos zmysłów przez krótką chwilę walczył z fizycznym pożądaniem, gdy jedyną częścią garderoby jaka mi została były moje bokserki. Przygryzłem delikatnie jej wargę. Wiedziała już, że moja męskość jest pobudzona do granic możliwości, jednak specjalnie wciąż podgrzewała atmosferę sunąc dłonią po wypukłości moich majtek. Wiedziałem, że chce mnie wyprowadzić z równowagi i udawało się jej to. Poznawaliśmy swoje ciała cal po calu, czerpiąc z tego maximum przyjemności. Czując moją rękę błądzącą po jej udach, jeszcze bardziej rozchyliła nogi dając mi dostęp do najbardziej intymnej części swego ciała. Gdy zjechałem dłonią już na sam dół, krzyknęła cichutko, skręcając całe ciało pod wpływem mego dotyku. Położyła mi dłoń na ramieniu pociągając je w dół, aby jeszcze bardziej wzmóc nacisk. Pozbyliśmy się bielizny z szybkością światła.
  Położyłem się na niej i pocałowałem namiętnie w usta. Gdy poczuła twardość wgniatająca się jej w uda i łono wygięła się w łuk, prężąc ku niemu ciało. Objąłem ją znowu, niemal bojaźliwie, unikając kontaktu z dolną partią jej ciała. Ona jednak zaprzeczyła - zacisnęła dłonie na moich pośladkach, przyciągając me biodra i wysuwając ku nim swoje. Wyszeptała moje imię cichutko dysząc. Tak bardzo jej pragnąłem - tak bardzo, że rozkosz w moim wnętrzu niemalże graniczyła z bólem - ale nie mogłem oprzeć się kuszącej grze wstępnej, wynikającej tyleż z chęci złożenia hołdu, co z pożądania. Każdy mój ruch, każdy dotyk był dobrze przemyślany i zawsze czekałem na jej reakcję. Bałem się, że posunę się za daleko, zrobię coś czego nie będzie chciała. Zależało mi na tym aby dać jej rozkosz i posmakować jej ciała powoli, bez zbędnego pośpiechu. Widząc moje zawahanie przerwała pocałunek i spojrzała na mnie przez zamglone oczy. Uśmiechnęła się i wyszeptała mi do ucha ciche: "Tak bardzo Cię kocham".
  W końcu nie wytrzymałem i nasze ciała dogłębnie zaczęły się łączyć w jedność, a my jęknęliśmy oboje zagłębiając się jednocześnie w pocałunku. Gdy w końcu wypełniłem całkowicie jej wnętrze, poczułem jej paznokcie wbijające się w moje plecy, co doprowadzało mnie do jeszcze większego szaleństwa. Wszystkie elementy naszych ciał idealnie do siebie pasowały, jakby były dla siebie stworzone, idealnie odwzorowane jak dwa brakujące puzzle.
  Wbiłem jej całkowicie poddane mi ciało w materac. Złączeni zaczęliśmy falować jak w rytm muzyki, odbywając taniec zakochanych. Byliśmy ze sobą tak blisko - jak tylko blisko może być dwoje kochających się ludzi. Po prostu kochaliśmy się, braliśmy to, co nam dano, i byliśmy szczęśliwi, w grobie bowiem nie będzie miłości ani czułości, ani dotyku ust.
  Nie pozostanie nic - może tylko gorzka pamięć tego, co być mogło, a nie było. Dzisiejsza noc należy do nas, a któż wie do kogo należeć będzie jutrzejszy dzień?

***

Komentarz = to motywuje !


~~~~~

Kochani <3 !
Pewnie większość z was dłuuugo czekała na ten moment, doczekaliście się xD Patrząc na numer rozdziału i długość moich postów to trochę was trzymałam, ale myślę że było warto :)
Jak widać opis jest - mam nadzieję że z niczym nie przesadziłam. Aczkolwiek ze względu na różny wiek czytelników, nie będę zawsze opisywać tak dokładnie jak było to teraz. Tutaj się postarałam gdyż to ich "pierwszy raz".
Liczę na szczere opinie, jak wam się rozdział podobał.
Dużo zmieniałam, dużo myślałam a i tak nie wyszło dokładnie tak jak chciałam.
Jednak końcową ocenę pozostawiam wam:)

Ostatnio mam jakieś dziwne "cisze dni". Sama ze sobą się wewnętrznie kłócę, mam wewnętrznego doła i szczerze ? Nie mam pojęcia dlaczego.
Niby na uczelni się śmieję, wygłupiam itd, a gdy zostaję sama to normalnie jakby coś mnie rozrywało od środka. Mam nadzieję, że wybaczycie jak trochę rzadziej będą notki, bo nie chcę pisać na siłę, gdy nie będę miała weny, bo to nie miałoby najmniejszego sensu.
Takie dziwne uczucie, nie wiedzieć co nas boli. Niby wszystko jest okej, a jak się okazuje - nie jest. No cóż, nic nie trwa wiecznie, nawet smutek, więc czekam aż mi przejdzie, lub  sama ogarnę temat i się dowiem co mnie tak męczy.

Trzymajcie się ciepło ! <3
Liczę na wasze opinie co do rozdziału:)
Miłego weekendu:*

***



Nie, dziecinko... nie wmawiaj mi, że seks nie jest ważny w związku. Jest ważny a nawet bardzo ważny. 
Bo nie oszukujmy się, ale cholernie zbliża do siebie ludzi, łamie w nas bariery wstydu, uwalnia naszą intymność. Jeżeli leżysz z partnerem, oglądacie film lub coś innego - on Cię zaczyna... zaczyna kiziać, miziać, całować a Ty nic nie czujesz, żadnego drgnięcia ani zacisku między udami to coś jest nie tak. 
Bo cholera, jak on Cię dotknie to masz mieć mokro w majtkach, ma Cię ściskać i podniecać. 
Masz w łóżku krzyczeć, jęczeć, być wyuzdana a nawet masz być sukowata. Ale nie zapomnij, że to dotyczy tylko relacji w łóżku. Na co dzień ma Cię szanować, przytulać, całować, dzwonić, otwierać drzwi, mówić jak pięknie wyglądasz i kochać z całego serducha.”



5 komentarzy:

  1. JEST JEST JEST. Bardzo dziękuję za dedykacje. Nie zapomniałaś o mnie :-) To był ten mój najbardziej wyczekiwany moment w tym opowiadaniu. Czuję się zaspokojona i zadowolona całkowicie. Fajnie że dodałaś wcześniej. Dobrze, że przed snem weszłam na blogera, żeby sprawdzić jakiś nowości, a tu proszę. Byłam mile zaskoczona. Zgadzam się w 100 % takie rzeczy najlepiej czytać nocą. Co do całej treści oczywiście, że czytajać miałam banana na twarzy :-D. W końcu trochę trzebabyło się na czekać na takie atrakcje. Dla mnie? Nic dodać nic ująć.Pewną scenę chyba każdy się domyśli czytałam z 10 razy. Zrobiłaś to po mistrzowsku i genialnie. Uwierz mi żeby opisywać to wszystko tak jak Ty to robisz trzeba mieć talent. Z pewnością go masz. Jedyna rzecz która mnie wmurzyła to to że w najlepszym i najważniejszym momencie wyłączył mi się telefon. Miałam ochotę rzucić nim o ścianę. Ale w rezultacie postanowiłam że najpierw dokonczę czytać, napiszę komentarz i wtedy to go nawet przez okno wrzucę.
    " Cytat, wierszyk " na koniec mnie rozwalił.
    Tak trzymaj. Życzę miłej nocy w końcu jest 3.
    Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam gorąco i całuję <3. -* <3.
    Basia, Twoja wierna fanka :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego, że na końcu bardzo fajny cytat xd
    No dobra :p No nareszcie! Tak fajnie! Tyle czekałam ja taką scenę, gdzie Michelle i Mike.. Dobra, wiesz i co chodzi. Na początku Vanessa mnie mega wkurzyła jak z Michaelem gadała. Ale dobrze, że nic więcej nie zrobiła.
    Życzę duuuuużo weny i pozdrawiam :)
    Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Dobrze, że jeszcze dzisiaj (wczoraj) nie przeczytałam, Bóg wie co by sie w mojej głowie działo przez sen, a tak to śniła mi sie moja pani od plastyki. Boże, czy ty to widzisz? To jest tak genialnie opisane, źe brakuje mi słów aby to opisać. Żeby pisać tak dobrze, trzeba mieć dar, który ty masz. Ty, Olcia i Martyna jesteście moimi bożyszczami. Wasze opowiadania są tak dobre, że tylko podesłać je fo wydawnictwa i jeb do księgarni w dovrych okładkach.
    Opisałaś tą scene najlepiej jak tylko mogłaś, naprawdę. Przyznam, że długość mnie rozwaliła bo sama nie umiałabym tak ująć w tego słowa. Nie przesadziłaś, jest idealnie. A co do wieku.. Myśle, że już nawet 10 latki mają pojęcie o takich rzeczach więc.. A ty to opisujesz w taki sposób piękny i prawdziwy. Ja nie rozumiem jak kobieta z facetem może robić to na poziomie hard bez żadnych czułości. To jest jak rytuał, twoja druga połuwka jest jak twój bóg, oddajesz mu przez najdrobniejszy gest cześć, to jest piękne i praqdziwe. No nie wiem.. Jestem zachwycona, z każdym rozdziałem moja miłość do tego opowiadania i twojej twórczości tak, źe wznosi się już 'trzy metry nad niebem'.
    Vanessa, niech spieprza. Bardzo ładnie Misia postąpiła, jej zwierzyna XD co się będzie hamować? Emma, kochane dziecko. Znowu nawiązując do mojej Baśki, ona mnie sie raz zapytała dlaczego jak tak bardzo kocham Michasia to dlaczego się za niego nie wyjde? XD Dzieci są kochane, ale potrafią też zniszczyć takimi pytaniami.
    Notka ogółem cudowna, będę wracać do niej nie jednokrotnie bo to co opisałaś, jak to opisałaś przekracza granice doskonałości. Kooocham :*.
    Trzymaj sie kochana!
    Źycze Ci masy weny, czekam oczywiście na następną notkę, bo jakby inaczej?
    U mnie za niedługo powinna pojawić się Lady, ale czekam aż komputer sie odświeży, dodaje pierdoły i wstawiam! :*
    Pozdrawiam Cię cieeepluśkoo, Marysia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale błędów nawaliłam XD
      Dostałam 'ekstazy' jak to moja mama dzisiaj ujęła XD
      Przepraszam. Pozżerałam pare wyrazów, ale raczej z kontekstu sie domyślisz o co szamon :*

      Usuń
  4. O ja...zatkało mnie. Pozytywnie oczywiście. Notka...cudowna! Opisałaś ją cudownie! Brakuje mi słów, żeby ci napisać co uważam. Jestem zachwycona.
    Opisałaś tą scenę jak najlepiej potrafiłaś i wyszła ci świetnie. Nawet nie wiesz ile czekałyśmy na ten moment. Może tego nie widać, ale ja jestem na bierząco, po prostu wena co do komentarzów mnie opuszcza, do tego szkoła...masakra. Z resztą wiesz co mówię. Poprzednie rozdziały też przeczytałam i tak jak ten wyszły ci świetnie. Vanessa czemu jej nie trawię? Wywalić ją za drzwi, niech śpi na wycieraczce i będzie spokój :D
    No nic, życzę ci weny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic