Misiaczki ! <3
Jestem, wróciłam - i też was kocham ;3Łapajcie kolejne moje wypociny, mam nadzieję że się spodoba, aczkolwiek ja w 100% zadowolona nie jestem. Dziękuję wszystkim za opinie pod ostatnim ogłoszeniem parafialnym - czyli postanowione, że będą trzy części serii "Remember". Oczywiście o wszystkim będę informować na bieżąco was, więc nic nie przegapicie:)
Dobra koniec pierniczenia, przejdźmy do rozdziału i liczę na szczere opinie ! :)
PS: Chyba muszę zacząć pisać te notki trochę krótsze xD
~~~~~
Obudziły mnie promienie
porannego słońca, wdzierające się uparcie przez okno w sypialni.
Delikatnie otworzyłam oczy, przyzwyczajając je powoli do panującej w
pomieszczeniu jasności. Chciałam przytulić się do Michaela, ale dopiero
po chwili zorientowałam się, że miejsce obok mnie jest całkowicie
puste. Usiadłam po turecku podciągając wyżej kołdrę na wciąż nagie
ciało. Zaczęłam sobie powoli przypominać wczorajszy wieczór i
mimowolnie się uśmiechnęłam.
Wciąż czułam na
sobie jego dotyk, to cudowne uczucie jakie mnie przepełniało
dzisiejszej nocy. On dotykał inaczej niż wszyscy. Nieważne czy
obejmował mnie w pasie, całował w czoło czy uprawiał seks. We wszystkim
była czułość, charakterystyczna tylko dla niego.
Na krześle obok łóżka
wisiał biały podkoszulek, który na siebie po chwili założyłam. Opadłam
znów bezradnie na łóżko wciągając zapach pościeli. Był to zapach
Michaela, nie dało się go pomylić z niczym innym. Nigdy wcześniej nie
zwracałam uwagi na tak małe, z pozoru nieistotne szczegóły. Mam
wrażenie, jakbym odżyła na nowo, poznawała swoje ciało od samego
początku. Seks jest formą uzależnienia, zniewolenia. Szczególnie jeśli
jesteś w kimś zakochany, jeśli pożądaniu towarzyszy uczucie. Największy
problem z uzależnieniem polega na tym, że nie możesz prowadzić
normalnego, regularnego życia, bo cały czas myślisz o czymś innym – nie
możesz pracować, jeść, spać, wszystko podporządkowane jest jednej
osobie. Seks to nie najgorszy nałóg pod warunkiem, że jesteś spełniony,
nagradzany, że jesteś szczęśliwy. A ja byłam szczęśliwa, byłam cholernie szczęśliwa, kiedy Mike był przy mnie. Sama jego obecność
działała na mnie kojąco.
Kiedy już miałam
wstać, usłyszałam kroki. Drzwi od sypialni się otworzyły i zobaczyłam w
nich uśmiechniętego na mój widok Michaela.
- Śpiąca królewna już wstała?
- Za to Piotruś Pan widzę, że od samego rana na nogach.
- Owszem, mam coś dla
Ciebie - wszedł do środka i dopiero zauważyłam, że niesie tacę z
jedzeniem. Zaśmiałam się i usiadłam na łóżku w pozycji pionowej.
- A cóż to za okazja? Śniadanie do łóżka? - położył mi tacę na kolanach, po czym usiadł obok mnie i delikatnie cmoknął w usta.
- A muszę mieć do tego okazję?
- Uważaj, bo jeszcze zacznę się przyzwyczajać.
- I bardzo dobrze - przygryzł wargę i opadł na poduszki zaczynając się bawić końcówkami moich włosów.
Zjadłam wszystko do
końca. Przyznam, że Mike potrafił sobie poradzić w kuchni i całość
zachwycała zarówno wyglądem jak i smakiem. Tackę z pustymi naczyniami
odłożyłam na stolik obok łóżka. Podziękowałam Michaelowi nachylając się
i całując go w policzek. On wykorzystując okazję, poderwał się i
powalił mnie na plecy przygniatając całym swoim ciałem.
- No wiesz co... Ty to normalnie jesteś jak samochód... Chwila nieuwagi i już pod Tobą leżę.
- Chcesz powiedzieć, że nie podoba Ci się to? - wyszczerzył się zadziornie.
- Raczej chcę powiedzieć, że to co robimy jest troszkę niemoralne.
- Dziecinko, to co
robimy w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do
utrwalenia miłości - pocałował mnie namiętnie, a ja nie czekając ani
chwili objęłam go i odwzajemniłam pocałunek. Gdy w końcu nasze usta się
rozłączyły, położył się obok mnie, a ja automatycznie wtuliłam się w
jego tors zamykając oczy.
- Wiesz... - zaczęłam niepewnie - Nigdy nie myślałam, że można być tak blisko.
- To znaczy? Przecież...
- Nie wspominaj mi o
Davidzie. Mówiłam Ci jak to wyglądało, zero jakichkolwiek uczuć,
reakcji umysłu czy ciała. A wczoraj myślałam, że mnie rozerwie wszystko
od środka.
- Jeśli zrobiłem coś nie tak...
- Było cudownie,
dlatego że byłeś to właśnie Ty - spojrzałam mu w oczy uśmiechając się
delikatnie - To była najpiękniejsza noc w całym moim życiu.
Mike spojrzał na mnie i pocałował w czoło przytulając do siebie jednocześnie.
Michelle poszła się
wykąpać, a ja leżałem ciągle bezwładnie na łóżku. W głowie kłębiło mi
się tysiąc myśli na minutę, jak się można domyśleć - większość na temat
wczorajszego wieczoru i nocy. W końcu nie wytrzymałem, wstałem i
podszedłem do drzwi łazienki i delikatnie w nie zapukałem.
Odpowiedziała mi cisza, żadnego szelestu ani nawet chlupięcia wodą.
Domyślałem się, że nie powinienem, ale mimo wszystko nacisnąłem klamkę i
ku mojemu zdziwieniu drzwi się uchyliły. Nie zamknęła się?
Zerknąłem do środa i
zobaczyłem ją. Leżała w wannie pełnej wody i białej piany. Głowę miała
odchyloną do tyłu, opartą o krawędź, zamknięte oczy, a na uszach
słuchawki. Do głowy przyszedł mi automatycznie pomysł. Chwilę się
zastanawiałem czy jestem pewien, jednak nie minęła sekunda a wkroczyłem
do środka i zamknąłem za sobą drzwi zdejmując jednocześnie koszulę.
Trzask klamki chyba przebił dźwięk muzyki płynącej ze słuchawek, bo
automatycznie otworzyła oczy i odwróciła głowę w moją stronę.
- Odbiło Ci?! - wyjęła urządzenie z uszu i zagarnęła pianę rękoma, jakby chciała się nią okryć.
- Wstydzisz się mnie? - ukucnąłem przy wannie opierając się o rant łokciami - Wczoraj nie miałaś z tym problemów.
- Wariat. Wyjdź ale już.
- A jeśli tego nie zrobię? - wyszczerzyłem się, a Michelle w odpowiedzi ochlapała mnie wodą.
- Won Jackson!
- A jeszcze chwilę temu mówiłaś jak bardzo Ci się podobało.
- Owszem. Ale wojna płci powinna toczyć się jedynie w łóżku.
- To zamiast wojny może rozejm? - znów mnie ochlapała, na co uśmiechnąłem się, wstałem i zacząłem odpinać pasek od spodni.
- Ani mi się waż.
- To zrobisz mi trochę miejsca?
- Michael mówię poważnie.
- Ja również.
- Jesteś nieznośny.
- I kochany zarazem.
- Wypad.
- Posuniesz się czy... Ja mam Cię posunąć?
- Wiesz, zabrzmiało to trochę dwuznacznie... - zaśmialiśmy się oboje.

Często w momencie
kiedy byłem blisko, wyczuwałem u niej charakterystyczną niepewność.
Jakby się czegoś bała. Domyślałem się, że to wszystko jest sprawą
Davida. Są takie ślady w ludzkiej psychice, których wymazanie jest
niełatwe, a często wręcz niemożliwe. Jednak z każdym dniem i wspólną
chwilą widziałem, że zapomina o tym co było kiedyś.
Wziąłem leżącą obok
gąbkę, zamoczyłem w wodzie i przejechałem delikatnie po ramionach
Michelle, zjeżdżając powoli w dół rąk aż po nadgarstki. Spojrzała na
mnie, uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała w policzek, jakby
wyrażała zgodę na to co robię. Znów przejechałem gąbką tym razem po jej
obojczykach, dekolcie, piersiach i brzuchu. Ucałowałem ją w skroń
napawając się zapachem płynu do kąpieli.
- Przytul mnie - powiedziała cichutko, a ja automatycznie objąłem ją dociskając do swojej klatki piersiowej.
Stałem w kuchni
oparty o blat i dopijałem ostatnie łyki gorącej herbaty. Czekałem na
Michelle, która została jeszcze w łazience i miała zaraz zejść na dół.
Po chwili weszła do pomieszczenia owinięta kremowym, satynowym
szlafrokiem, z włosami spiętymi w niedbałego koka. Na jej widok
uśmiechnąłem się, a ona również odwzajemniła tym samym podchodząc do
mnie bliżej.
- Proszę - podałem jej kubek z kawą, o którą prosiła abym zrobił.
- Dziękuję. Za godzinkę musimy już jechać, więc wypiję i pójdę się ogarnąć.
- Tak szybko? - spojrzałem na nią lekko zawiedziony.
- Obiecałeś, że pojedziesz do studia.
- Racja, faktycznie muszę trochę się skupić teraz na pracy.
- No i w końcu mówisz
od rzeczy - pocałowała mnie w policzek i usiadła na krześle przy stole,
upijając łyk zawartości swojego kubka - Zadzwonię dzisiaj chyba do
Emilio.
Na to imię
zacisnąłem automatycznie pięści, które miałam oparte na blacie. Nie
chciałem żeby tam szła, żeby z nim rozmawiała... Jednak co miałem
powiedzieć ? Nie mogłem jej zabronić, ona mnie wspierała w mojej pracy, a
ja nie mogłem trzymać jej tylko dla siebie. Mimo wszystko bałem się,
bałem, że moje złe przeczucia staną się prawdą i dlatego chciałem ją
chronić. Świat ShowBiznesu jest jak dżungla, trzeba wiedzieć co i jak,
aby nie dać się pożreć niczym zwierzyna. Michelle była taka delikatna,
niewinna i niczego nieświadoma. Wiedziałem, że Emilio nie zaprzestanie
na delikatnych portretowych zdjęciach. Skoro tak bardzo zależało mu na
tym, aby zaczęła z nim współpracę, to musi mieć już w swojej główce
jakiś plan, a mnie się to nie podobało ani trochę.
- Mike? - jej głos wyrwał mnie z rozmyśleń - Wszystko gra?
- Tak, po prostu nie jestem ciągle przekonany do tego pomysłu.
- Obiecałeś...
- Wiem - spojrzała na mnie niepewnie - Więc dzwoń i spotkaj się z nim. Ale pamiętaj, że Ty też mi coś obiecałaś.
- Dokładniej?
- Że na pierwsze sesje będą chodził z Tobą.
- O ile nie będą kolidować z Twoją pracą.
- Nie będą - powiedziałem stanowczo - Już ja o to zadbam.
- Nie możesz
zaniedbywać pracy przeze mnie. Nie ufasz mi? - wstała z krzesełka i
podeszła do mnie mocno się przytulając - Nie panikuj już od samego
początku.
- To jemu nie ufam.
- Mike... Nie chcę się
kłócić, nie o coś takiego. Proszę, poczekaj na rozwój wydarzeń.
Obiecuję, że jeśli będzie coś nie tak, to od razu Ci powiem i w razie
czego zrezygnuję z tej pracy.
- Chcę zobaczyć dokumenty, które będzie Ci kazał podpisać.
- Zgoda - uśmiechnęła
się i pocałowała mnie krótko. Chwilę się zawahałem jeszcze owładnięty
lekką złością, ale czując ciepło bijące od jej rozgrzanych ust
smakujących kawą, w końcu odwzajemniłem i przygniotłem ją do lady z
całej siły napierając na jej ciało - Ej, nie rozpędzaj się ogierze -
zaśmiała się odsuwając mnie delikatnie - Zwijamy się, na przyjemności
jeszcze będzie pora.
Niechętnie wypuściłem ją z objęć, ucałowałem w czubek noska i w głębi prosiłem, abym nie żałował tej decyzji.
Tak ponaglałam
Michaela, a w końcu to on musiał na mnie czekać. Poprawiłam ostatni raz
tuszem rzęsy i wyszłam z łazienki łapiąc leżącą na łóżku torbę. Mike
czekał już na mnie na zewnątrz. Nie chciałam, aby się spóźnił przeze
mnie do pracy, więc biegiem zleciałam ze schodów i chwyciłam płaszcz z
wieszaka. Gdy byłam już na dworze, w pośpiechu nawet nie zwróciłam
uwagi co ten czort znów wykombinował.
- Żartujesz? - zapytałam spoglądając na niego, a ten głupkowato się wyszczerzył odpalając motor na którym siedział.
- Nie ma mowy, idź po
samochód - oparłam się o poręcz na schodach, dając mu do zrozumienia,
że nigdzie się z nim tym nie wybiorę.
- Samochód ma wakacje,
ja kieruję więc ja ustalam czym jedziemy, nie daj się prosić -
wyciągnął rękę w moją stronę ukazując te swoje białe ząbki. Podeszłam
niepewnie, jednak stojąc już obok pokręciłam przecząco głową.
- Nie, nie ma opcji... Nie namówisz mnie - zrobiłam krok w tył i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Zaufaj mi, proszę - jego ręka była wciąż wyciągnięta w moją stronę, a jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
Wiedziałam, że teraz
bezczelnie wykorzystuje swój urok osobisty, aby mnie zmusić do
pojechania tą diabelską maszyną, ale w końcu uległam i złapałam jego
rękę. Schował moją torebkę pod siedzenie i pomógł mi zająć miejsce za
nim. Założyłam kask, który mi podał i poczułam jak zaczyna mi już się
kręcić w głowie.
- Daj ręce - powiedział i chwycił je oplatając sobie wokół pasa - Mocno się trzymaj, tylko tyle. Zdaj się na mnie całkowicie.
- A potrafisz tym jeździć? W młodości sama jeździłam motorami, jednak nigdy jako pasażer.
- Proszę Cię - zaśmiał
się i przekręcił rączkę, na co maszyna ryknęła głośno, a ja
automatycznie mocniej do niego przylgnęłam ściskając go z całej siły -
Ale wiesz, muszę jakoś oddychać jeśli mamy dojechać cało.
- Przepraszam - rzuciłam niepewnie i poluźniłam uścisk, na co Mike znów się zaśmiał.
- Po prostu, żebyś mi
żeber nie połamała - puścił mi oczko, również założył kask i delikatnie
ruszył na co znów mocniej Uwielbiałam jeździć motorem, ale tylko jako
kierowca.
Zamknęłam oczy i
wtulona w Michaela siedziałam nieruchomo milcząc, mimo iż on co chwila
delikatnie zerkał w moją stronę i pytał czy wszystko dobrze. Ledwo go
słyszałam, dźwięk silnika był okropny, dudnił w uszach przy każdym
mocniejszym przygazowaniu. Po kilku minutach zaczęłam się powoli
rozluźniać, otworzyłam oczy i obserwowałam samochody, które Mike po
kolei wyprzedzał. Najgorsze były zakręty, mimo iż zwalniał to wpadałam
w małą panikę czując jak motor kładzie się na jedną stronę, a ja nie
mam nad tym władzy.
Gdy w końcu
zajechaliśmy pod mój dom poczułam wielką ulgę. Jak tylko maszyna się
zatrzymała, od razu zeskoczyłam i zdjęłam kask łapiąc powietrze,
którego myślałam że nigdy nie będzie mi już dane zaczerpnąć.
- Jeździsz jak wariat.
- Bo jestem wariatem - powiesił swój kask na kierownicy, podszedł do mnie i agresywnie pocałował.
- Nie przekupisz mnie teraz kilkoma pocałunkami - spojrzałam na niego, a on głupkowato się wyszczerzył.
- Znam ciekawsze
przekupstwo niż pocałunki - wsunął dłonie do tylnych kieszeni moich
spodni i złożył ciepły pocałunek na mojej szyi. Przymknęłam oczy i na
chwilę zapomniałam o całym świecie, czując jak ogarnia mnie to cudowne
uczucie, jednak w porę się opamiętałam i odsunęłam go delikatnie.
- Jesteś okropny, ale Cię kocham.
- Ja Ciebie też głupolu
- uśmiechnął się i przejechał dłonią po moim dekolcie biorąc w palce
naszyjnik, który mi wczoraj podarował - Mogę Cię o coś poprosi ?
- Oczywiście.
- Obiecaj mi... Obiecaj że nam się uda - mówiąc to patrzył na mnie wzrokiem, którego nie sposób opisać.
Jednak zamiast
odpowiedzi pocałowałam go, po prostu wtopiłam się w jego usta.
Potrzebowałam tej bliskości, świadomości że jest i że będzie.
- Jedź bo się spóźnisz - oderwałam się od niego niechętnie i wypuściłam powietrze.
- Wieczorem zadzwonię - ucałował mnie w czoło, wsiadł na motor i posłał mi ostatnie cudowne spojrzenie.
Weszłam do kuchni
zrzucając z siebie płaszcz. Obeszłam pomieszczenia na dole... Nic. Nie
ma rodziców? Przecież sklep wciąż nieczynny, o co tutaj chodzi?
Wbiegłam na górę
schodami i ulżyło mi, gdy usłyszałam dźwięk prysznica w łazience, z
której po chwili wyszła Vanessa w szlafroku i z ręcznikiem na głowie.
- O proszę, wróciła nasza zguba? Jak tam noc z Twoim Romeo? - zmierzyła mnie wzrokiem i zaśmiała się kpiąco.
- Daruj sobie chodziaż dzisiaj, ok? Gdzie wszyscy?
- Coś ty taka delikatna? Swoją drogą, całkiem fajny ten Twój Michael, kiedy znów tutaj wpadnie ?
- Dobra, dość tego - wyminęłam ją i poszłam do swojego pokoju zamykając drzwi z hukiem.
Opadłam bezradnie na
łóżko. W takich chwilach najlepiej mi robił trening, ale Irys musiał
jeszcze odstać parę dni po naszym upadku, więc zostawało mi tylko
siedzieć w pokoju i czekać na powrót rodziców. Wyjęłam z kieszeni
telefon i wybrałam numer Emilio. Odebrał po trzecim sygnale.
- Halo?
- Witam, jestem Michelle Evans. Poznaliśmy się na urodzinach Mado...
- A tak! - przerwał mi,
był widać bardzo zadowolony z mojego telefonu - Pamiętam Cię
złociutka. Skoro dzwonisz to pewnie przemyślałaś już moją ofertę?
- Tak, chciałabym się spotkać aby dogadać wszelkie formalności i ustalić szczegóły.
- Ma się rozumieć.
Posłuchaj, mam teraz nawał roboty z nowymi modelkami, ale mógłbym Cię
przyjąć jutro późnym popołudniem. Pasuje Ci?
- Oczywiście. Gdzie mamy się spotkać?
- Wpadnij do mojego biura w agencji. Zobaczysz przy okazji swoje nowe miejsce pracy, pokażę Ci pomieszczenia i całą resztę.
- Super - uśmiechnęłam się sama do siebie - Bardzo Panu dziękuję.
- Nie ma za co. Zaraz
prześlę Ci w wiadomości dokładny adres, abyś wiedziała gdzie jechać. W
takim razie cieszę się, że zadzwoniłaś i do zobaczenia jutro.
- Do widzenia.
Rozłączyłam się i
poczułam napływającą falę szczęścia. W końcu coś się udało. W końcu
wszystko zaczęło się układać tak jak powinno, może wreszcie szczęście
chwyciło mnie za nogi? Jeśli tak, niech nie waży się puszczać.
Ta praca to była moja
nadzieja. Chciałam pomóc finansowo rodzicom, wiem jak było ciężko przez
ostatnie lata przy chorobie mamy, a teraz bez sklepu nie było szans,
aby pensja taty wystarczyła. Wyszłam z pokoju w podskokach, z wielkim
bananem na twarzy. Już zaczynałam układać w głowie co jutro założę na to
spotkanie, gdy wpadłam znów na Van. Czy ona nie może usiąść na dupsku i
nie zatruwać mi powietrza?
- Zejdź mi z drogi -
warknęłam i wyminęłam ją zdzielając przy okazji z bara. Nagle coś mnie
jakby oświeciło. Zatrzymałam się i zwróciłam w jej stronę:
- A Emma gdzie?
- Z Twoim tatą pojechała do szpitala. Nie chciał jej zostawiać ze mną, bo mówiłam mu że i tak niedługo wychodzę.
- Czekaj czekaj... Chwila, moment, stop.... Jaki szpital? O czym ty do jasnej cholery gadasz?
- No jakieś dwie godziny temu karetka zabrała Twoją mamę. A Emma pojechała z wujkiem za nimi. Czaisz czy mam przeliterować?
- I ty mi to mówisz
dopiero teraz?! - nie miałam siły już na rozmowę z nią, zbiegłam po
schodach na dół prawie się na nich zabijając.
Chwyciłam torebkę z
kluczykami od auta i wyleciałam z domu. Poczułam łzy, które kapały mi
po policzkach. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam trafić kluczykiem
w stacyjkę. Nogi miałam jak z waty... W ogóle cała się trzęsłam, jakby
ktoś mnie traktował paralizatorem. Gdy w końcu odpaliłam ruszyłam z
piskiem opon.

Ta najgorsza brzmiała: Czy zdążę ?
Nie może to tak się skończyć, przecież nawet się z nią nie pożegnałam...
***
Komentarz = to motywuje !
~~~~~
"(...) Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu,
ani starszemu człowiekowi.
Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych,
których kochasz.
Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże,
że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło Ci czasu na ten jeden uśmiech,
na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajętym, by przekazać im ostatnie życzenie (...)"
Hej!
OdpowiedzUsuńOto jestem :3
Tym razem pierwsza, aż się zdziwiłam.
Cudowna notka, chociaż końcóweczka mnie załamała. Ale to nie jest istatny temat na ten rozdział, prawda?
Mike i Michelle są tacy słodcy! Nie umiem tego opisać słowami.
Ciężko uwierzyć, że to już 23 rozdział. Niedawno zaczęłaś pisać!
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny. Wybacz, że tak krótko, ale coś weny nie mam na komentarz.
Alex :)
" Posuniesz się czy... Ja mam Cię posunąć? "
OdpowiedzUsuń:-D Hahahaha Boże powiedz mi skąd Ty te teksty bierzesz? Też chcę tak pisać!
Oczywiście, że rozdział wyszedł zarypiście i nie waż mi się pisać krócej. Nawet o tym nie myśl. Możesz ewentualnie tylko dłuższe.
Ale ta Vanessa mnie... denerwuje. Mam ochotę coś jej zrobić. No chyba że mnie wyręczysz :-D Jackson jak zwykle bajerant, ale kochany. Niech on lepiej tego Emilio pilnuje bo nie podoba mi się gościu.
Pozdrawiam cieplutko <3 <3 <3
Basia.
Hejkkaaa! Przepraszam, że dopiero teraz. Wczoraj miałam posrany dzień, ale dziś w końcu mam czas na swoje przyjemności. :3
OdpowiedzUsuńNotka wyszła jak zwykle cudnie! Majkuś i Miśka są cuuudni! Genialnie opisujesz sceny 'sam na sam', które czytam z przyjemności. Zgadzam się z Basią, tekst to ty masz XD Mnie jeszcze rozwalił ten z samochodem. Michael wariat, choć w sumie nie pogardziłabym z nim przejażdżką motorkiem. XD Dobrze, że ten cały Emilio nie jest już powodem ich kłótni, dobrze, że obydwoje podchodzą do tego ze spokojem. Mam nadzieję, że będzie tak zawsze.
Boje się o Mame Michelle, Vanessa jak zwykle suka nad sukami.
Czekam z niecierpliwością na nextaaa :*
Żyyycze maaasyyy weny! :*
Wstawiaj jak najszybciej ♥
Trzymaj się :3
Pozdrawiam :D :* Marysia :)
Dotarłam!
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, za co ogromnie przepraszam. Nadrobiłam każdy rozdział i stwierdzam jedno czytając to opowiadanie, czuję się jakbym czytała jedną z najlepszych książek. Każdy twój rozdział jest dopracowany i zadbany. Zawsze się coś dzieje i nie można się nudzić wchodząc tutaj. Czekam z niecierpliwością na next i Pozdrawiam ♥
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń