środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 2

Kolejny rozdział wrzucam wam praktycznie od razu, chcę abyście się wkręcili trochę w akcję. Wybaczcie za wszelkie błędy itd, juz duzo minęło od kiedy prowadziłam bloga i wypadlam trochę z formy:) 
~~~~~


  Budzik zadzwonił jak co dzień punkt siódma. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. Znów świeciło słońce, a niebo było czysto błękitne. Czy może być lepszy poranek ?
  Dzień zaczęłam z bardzo dobrym humorem, co od razu zauważyła mama. Zbiegłam ze schodów na dół do kuchni i podleciałam do niej dając całusa w policzek na przywitanie.
- A Tobie dzisiaj co się stało? – uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
- Nic, mam dobry dzień. To wszystko. Co na śniadanie? – usiadłam przy stole.
- Naleśniki. Tata jest już w pracy i wróci dopiero popołudniu, więc obiad będzie później niż zwykle – położyła mi przed nosem talerz z jedzeniem – A ty jakieś masz plany na dzisiaj?
- Tak, niedługo wpada po mnie Natalia i jedziemy na zakupy. Wieczorem zaś idziemy na jakiś bal, wiesz… sprawy biznesowe jej ojca – przewróciłam oczami – Więc nie czekajcie na mnie. Wrócę pewnie późnym wieczorem lub nad ranem.
- Tylko uważaj tam na siebie.
  Skończyłam jeść naleśniki i poszłam prosto do stajni. Chciałam ogarnąć wszystko nim przyjedzie Nat. Wypuściłam Irysa z drugim moim koniem Salivanem na łąkę i naszykowałam już boksy na noc. Wiedziałam, że dziś będę mocno zabiegana i nie będę miała później czasu na to wszystko, nie mówiąc już o jakimkolwiek treningu. Wybiła dziewiąta, więc miałam niewiele czasu do przyjazdu Natalii. Poszłam na górę do łazienki, wzięłam szybki prysznic i narzuciłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Włosy spięłam w koka i akurat zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- Czekam już na Ciebie pod domem, pospiesz się bo chcę obskoczyć wszystkie sklepy w galerii.
  Rozłączyłam się. Chwyciłam torebkę i zbiegłam na dół.
- Wychodzę! – krzyknęłam na cały dom i ruszyłam do drzwi wyjściowych.

Nat czekała już w samochodzie. Zajęłam miejsce obok niej i rzuciłam:
- Serio aż takie zakupy chcesz dzisiaj robić?
- Jasne! Myślisz, że kupno sukienki to takie proste? Musi być wyjątkowa. – spojrzała się na mnie i uśmiechnęła – Ja wzięłam ze sobą wszystko co potrzebne, także po zakupach od razu jedziemy do Ciebie się szykować. O dwudziestej przyjedzie po nas szofer mojego ojca i zabierze na miejsce.
- A mogę wiedzieć z jakiej okazji ta cała „ceremonia” ? 
- Nie dopytywałam go, jakiś artysta chce podobno skończyć karierę czy coś takiego i jest to impreza pożegnalna. Zresztą jakie to ma znaczenie ? Jedziemy się zabawić!
- Ale pamiętaj, że po północy obiecałaś jechać do klubu…
- Tak, tak. W sumie coś czuję, że nie będzie tam zbyt ciekawie, więc ostrzejsza impreza i alkohol przydadzą się – oczka od razu jej pojaśniały.

   Znałam ją na wylot, już od małego świetnie się dogadywałyśmy i nasza przyjaźń przetrwała tyle lat. Strasznie się cieszyłam, że mam kogoś takiego jak ona u boku. Wiedziałam, że gdy mam problem mogę zawsze zadzwonić do niej lub Maxa. Byli niezastąpieni.
- Jesteśmy – faktycznie, tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy dojechałyśmy do centrum. Zaparkowała samochód pod samą galerią. Weszłyśmy do środka i od razu poczułam ten zapach nowych ciuchów. 
   Natalia ciągała mnie po najlepszych i najdroższych sklepach. Pomagała mi wybrać sukienkę, lecz zawsze coś jej nie pasowało. Dodam, że jestem dość drobnej budowy i z rozmiarem jest bardzo ciężko. W końcu wyszłam z przebieralni i usłyszałam:
- Tak! Bierzemy tą – zaklaskała w dłonie i od razu do mnie podeszła.
  Odwróciłam się w stronę wielkiego lustra. Miała rację, sukienka była piękna w kolorze czerwonego wina. Niewielki dekolt pięknie eksponował moje piersi, a dolna część sukienki lekko rozkloszowana ukazywała moje nogi w całej okazałości.
- Nie jest trochę za krótka? – miałam wątpliwości.
- No co ty. Masz się czym pochwalić, więc pokazuj, a nie marudzisz tylko – obeszła mnie całą na około – Bierzemy, nic lepszego nie wymyślimy.
  Wiedziałam, że jakakolwiek dyskusja z nią byłaby bezcelowa, więc bez dalszych pytań kupiłyśmy sukienkę. Zresztą, nie należałam do nieśmiałych, skrytych osób i przyznam, że krój całkiem mi odpowiadał. 

  Odwiedziłyśmy jeszcze sklep z butami, gdzie Nat kupiła szpilki. Na końcu poszłyśmy do kawiarni na ciastko i w drogę powrotną do domu. Zdziwiłam się, gdy weszłyśmy do domu, a na dole nie było nikogo. Dopiero po chwili dojrzałam kartę na stole:

‘’ Wyszłam do koleżanki, będę wieczorem. Obiad macie w piekarniku.
Całuje, mama’’

   Na zakupach zeszło nam sporo czasu i do przyjazdu szofera zostały zaledwie 4 godziny, więc nie traciłyśmy czasu na pierdoły. Natalia kazała mi siadać na krześle i zabrała się za malowanie. Wiedziałam, że się nie zawiodę, gdyż praktyki odbywała w salonie kosmetycznym i jeśli chodziło o sprawy z urodą, to była niezastąpiona. Oczy podkreśliła na czarno, a na usta nałożyła mi czerwoną pomadkę. Tak jak nie lubiłam koloru na ustach, tak ‘’w komplecie’’ z tą sukienką wyglądał świetnie. Włosy rozpuściłam i potraktowałam lokówką. O przed dwudziestą byłyśmy już obie gotowe. Zostało tylko się przebrać w sukienki. Usłyszałam jakieś szmery na dole w salonie. Zeszłam niepewnie na dół i ujrzałam tatę  siedzącego przed telewizorem:
- Już wróciłeś? – rzuciłam obojętnie.
- Tak, a ty się gdzieś wybierasz? Gdzie idziesz taka wystrojona?
- Dobry wieczór – nawet nie wiedziałam, kiedy Nat znalazła się obok mnie.
- Witaj, pytałem właśnie Michelle gdzie wychodzicie bo strzelam, że do kina tak się nie ubrałyście – uśmiechnął się lekko.
- Nie, nie. Mój tata uczestniczy dzisiaj w pewnym balu i zostałyśmy zaproszone.
- W takim razie miłej zabawy.
- Dziękujemy i dobranoc – ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych, więc szybko pożegnałam się z tatą i zrobiłam to samo.
  Po chwili przyjechała po nas czarna limuzyna. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy na pięknych, skórzanych fotelach. Musze przyznać, że robiło wrażenie.
- Wzięłaś jakieś buty na zmianę? Masz strasznie wysokie te szpilki i nogi ci chyba odpadną – zapytała patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, jakoś dam radę. Już się przyzwyczaiłam do takich butów – puściłam jej oczko i utkwiłam wzrok w oknie.

  Po prawie godzinnej jeździe, nagle zza przyciemnianej szyby zauważyłam masę migających świateł. Oczywiście… Pełno ludzi, fleszy i fotografów. Czego ja się spodziewałam?
   Wysiadłam tuż za Natalią i razem jakoś się przecisnęłyśmy przez ten tabun ludzi do środka. Przyznam, że wystrój był cudowny. Wszystko było zdobione złotymi elementami, a na stołach i barkach dominowały kryształowe zastawy. Mężczyźni byli poubierani w garnitury, a kobiety w piękne suknie, w większości czarne. Poczułam się dość niekomfortowo, że moja miała tak intensywny kolor, ale już było za późno na jakiekolwiek myślenie. Na końcu wielkiej sali stali Państo Rose. Ruszyłyśmy w ich stronę. Dziwnie się czułam, miałam wrażenie, że co chwila ktoś się na mnie gapi…
- Oh, dziewczynki! Już jesteście? – tata Nat oczywiście jak zawsze uśmiechnięty powitał nas bardzo ciepło.
- Dobry wieczór – przywitałam się lekko spięta.
  Nagle zobaczyłam obok siebie młodego chłopaka z tacą. Schylił ją przy nas częstując szklanką z złotą zawartością. Wzięłyśmy po jednym i podziękowałyśmy. Pierwszy raz byłam na takiej uroczystości i wszystko wydawało mi się takie inne, nawet kelner roznoszący alkohol. No ale jak można było odmówić ?
   Pociągnęłam łyk zawartości. Nie mam pojęcia co to było, ale było strasznie mocne – ale zarazem bardzo smaczne. Chwilę rozmawiałyśmy jeszcze z Panem i Panią Rose, po czym udałyśmy się do pobliskiego barku. Usiadłyśmy na wysokich krzesełkach.
- To jak? Mała rozgrzewka przed imprezą w klubie? – uśmiechnęłam się złowieszczo do przyjaciółki.
- Tylko nie przesadź na samym starcie. Rodzice się wkurzą jak się upijemy i wtedy z wyjścia do klubu nici.
- Dobra, dobra. Nie panikuj.
- Można prosić Panią do tańca ? – odwróciłam się słysząc za sobą męski głos.
  Był to jakiś chłopak w wieku na oko 25 lat, musiałam przyznać że był calkiem przystojny, ale jakoś nie miałam ochoty na taniec z gwiazdką, więc grzecznie odmówiłam. Widziałam lekką dezorientację na jego twarzy, ale jedynie uśmiechnął się i poszedł.
- Kobieto zgłupiałaś?! – Nat rzuciła do mnie, gdy się oddalił.
- O co Ci chodzi?
- To był Jamie Campbell Bower! Jak mogłaś go tak spławić? Wiesz ile ja bym dała, aby mnie zaprosił? – widząc jej słodkie zdenerwowanie aż się zaśmiałam.
- Nie przesadzaj. Zresztą widziałaś jego minę jak mu odmówiłam? Myśli, że jest gwiazda i może mieć każdą.
- I się zdziwił - roześmiałyśmy się obie.
- A właśnie, nie opowiedziałam Ci co mnie wczoraj spotkało w terenie – widziałam już jej zaciekawienie - Pojechałam w teren na Irysie do lasu. Gdy już wracałam na drodze stało auto, a wiesz kto był właścicielem? Michael Jackson.
- Żartujesz? Rozmawiałaś z nim ? – w oczach zapaliły jej się małe, znajome mi świetliki.
- Taa, znaczy zamieniłam 2 słowa i pojechałam. Robiło się ciemno i…
- Jak mogłaś przegapić taką okazję ? A propos… Nie wiem czy wiesz, ale jest tutaj…
- Co? – wytrzeszczyłam oczy. Michael był ostatnią osobą jaką chciałam tutaj widzieć.
- Bo to tak naprawdę jego bal.
- Mówiłaś, że to impreza pożegnalna przecież? – nic nie rozumiałam.
- Oglądasz ty czasem wiadomości? – kiwnęłam tylko głową – No więc sama widzisz co się wokół dzieje… Miał teraz wydać tą kolejną płytę, ale media zaczęły robić gównoburzę o te całe operacje plastyczne, wybielanie i inne pierdy. Wkurzył się i zawiesza chwilowo „działalność”.
- Ty chyba żartujesz? Przecież wszyscy wiedzą, że brukowce piszą i gadają śmieci.
   Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to dotknęło. Poczułam ogromną złość, chwyciłam szklankę z drinkiem i wyszłam na balkon się przewietrzyć. Nie było tam nikogo co mnie bardzo zdziwiło. Była piękna, ciepła noc, a widok z balkonu cudowny. Jednak miasto też potrafi mieć swój urok. Pociągnęłam kolejny łyk ze szklanki i poczułam jak alkohol rozgrzewa mnie od środka. Nie ukrywam – mam słabą głowę do takich rzeczy. Nawet bardzo. A przecież czekała nas jeszcze zabawa na mieście, muszę trochę przystopować.
- Nie spodziewałem się, że Ciebie tutaj zastanę – odwróciłam się gwałtownie na ten głos. Michael stał za mną, elegancko ubrany z tym swoim uśmiechem na twarzy. Nie odpowiedziałam nic, tylko uniosłam lekko kąciki ust – Michelle, prawda ? – zrobił krok w moją stronę.
- Widzę pamięć Cię jeszcze nie zawodzi – oczywiście nie mogłam być miłą, grzeczną dziewczynką. Na pewno nie kiedy byłam tak strasznie zła za to, co chciał zrobić.
- Miło Cię znów widzieć, czy…
- Mogę mieć do Ciebie pytanie ? – przerwałam mu, nie mogłam już i musiałam sama od niego się wszystkiego dowiedzieć.
- Oczywiście – podszedł bliżej i oparł się o barierkę obok mnie.
- Dlaczego chcesz to zrobić ?
- Co masz na myśli? – zmarszczył brwi i uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Tak długo na to wszystko pracowałeś, tyle poświęciłeś, aby być tutaj gdzie jesteś. I teraz co? Chcesz to zaprzepaścić? – dawno nie byłam tak poważna jak teraz, gdy to mówiłam.
- Nie rozumiesz. Nikt nie zrozumie… - utkwił wzrok podłodze.
- Plotki są tworzone przez chorych z zawiści. Rozprzestrzeniane przez głupców i przyjmowane za fakt przez idiotów. Jeśli teraz zrezygnujesz to dasz im satysfakcję i przegrasz. To tak jakbyś powiedział: ‘’ Tak macie rację, mówicie prawdę’’. – spojrzał na mnie zdziwiony, jednak wiedziałam, że nie przekonałam go tymi słowami – Możesz jeszcze się wycofać i dokończyć to co zacząłeś.
  W tym momencie na balkon weszła jakaś brunetka. Była naprawdę bardzo piękna. Włosy ułożone w artystycznego koka i błyszczący makijaż. Dosłownie rzuciła się Michael’owi na szyję. Domyśliłam się, że już z rozmowy nici, więc bez słowa weszłam do środka na salę zostawiając ich samych na zewnątrz.
  Usiadłam na jakiejś sofie, więzłam od kelnera kolejnego drinka mimo, że wiedziałam że nie powinnam już więcej pić. Od zawsze na wszystko musiałam sama pracować, wiedziałam jakie to trudne i ile wysiłku to wymaga. Strasznie chciałam go odciągnąć od tego pomysłu. Może zwariowałam, bo wcale go nie znałam, ale jednak można było zobaczyć smutek w jego oczach. Ludzie potrafią być okrutni, więc taka jest cena sławy?
- Michelle? – podniosłam wzrok, Nat usiadła obok mnie – Gdzie byłaś ?
- Rozmawiałam z… - zawahałam się – Rozmawiałam z Michaelem.
- I co?
- Nic, chciałam go przekonać, że jego decyzja jest błędna, ale to chyba na nic.
- Wielu próbowało. Nawet mój ojciec, a zna go już kilka lat. Podjął decyzję i nie zrezygnuje tak łatwo – nagle mnie oświeciło.
- Skoro opinia publiczna go tak zniszczyła, może publiczna opinia go teraz zachęci? – Natalia spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Co ty Michelle znowu kombinujesz? Zapewne coś głupiego i nieodpowiedzialnego… Ale jako twoja przyjaciółka nie będę cię zniechęcać tylko mów co chcesz zrobić a ja Ci pomogę  – obie się zaśmiałyśmy. Miałam w niej zawsze wsparcie. 
  Kazałam jej załatwić mikrofon. Wiedziałam, że się zastanawia co chodzi mi po tej blond czuprynie, ale na szczęście o nic nie pytała tylko poszła załatwić to o co poprosiłam. Boże, co ja robię? Alkohol chyba uderzył mi do głowy i już nie było odwrotu. Po 10 minutach Nat już była obok mnie i wręczała mi mikrofon.
- Powodzenia – rzuciła, a ja niewiele myśląc rozejrzałam się czy na sali jest Michael. 
 Stał kilka stolików dalej i rozmawiał z jakimś czarnoskórym mężczyzną. ‘Teraz albo nigdy’, pomyślałam. Im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej nie byłam pewna tego pomysłu, ale alkohol chyba dodał mi odwagi bo zrobiłam to. Z mikrofonem wskoczyłam na pusty stolik. Poczułam jak każdy zaczął na mnie wieszać swój wzrok, więc nie było odwrotu – musiałam dokończyć co właśnie zaczęłam.
- Witam was wszystkich serdecznie – teraz już naprawdę wszyscy się na mnie patrzyli, łącznie z Jacksonem – Chciałam was na wstępie serdecznie powitać na tej pięknej uroczystości, jednak sam cel spotkania powinien nie mieć miejsca – już słyszałam pierwsze szepty, ale nie przestawałam. Zwróciłam się w stronę Michaela i nie spuszczając z niego wzroku zaczęłam – Twój czas jest limitowany, tak jak każdego z nas. Wpadasz w pułapkę brukowców i żyjesz opinią innych ludzi. Nie pozwól by hałas cudzych opinii zagłuszył Twój wewnętrzny głos. Muzyka… Znalazłeś coś co kochasz. Praca od dziecka wypełniła dużą część Twojego życia. Mój ojciec zawsze powiadał, że aby czuć prawdziwą satysfakcję, musisz robić to, co uważasz za wspaniałe, a jedyny sposób by robić coś wspaniałego, to kochać to co robisz. Już to przecież znalazłeś, więc nie odpuszczaj… Miej odwagę podążać za sercem i intuicją, one jako jedyne w jakiś sposób wiedzą kim tak naprawdę chcesz być. Wiadomo… Będziesz miał wzloty i upadki. Większość ludzi wtedy się za szybko poddaje. Wiesz jak silna jest dusza człowieka? Nie ma nic tak silnego... Ciężko jest ją stłamsić. Prawdziwa próba dojrzałości: mentalnej, emocjonalnej i duchowej przychodzi właśnie teraz, kiedy przegrywasz. Działanie wymaga odwagi. Być głodnym czegoś więcej, gdy zostałeś pokonany przez własne emocje. To wymaga odwagi… By zacząć od nowa. Strach zabije twoje marzenia, zabije nadzieję. Na końcu Twoich uczuć może nie być absolutnie nic, ale na końcu każdej reguły jest obietnica. Powodem dla którego nie jesteś u swojego celu jest fakt, że zatraciłeś się w emocjach. Nie pozwól im Cię kontrolować. Wiem, jesteśmy emocjonalni, ale powinniśmy dyscyplinować emocje. Jeżeli tego nie zrobisz, wykorzystają Cię. To nie będzie łatwe, nigdy nie jest łatwo, gdy chcemy zmian. Gdyby to było takie łatwe każdy by mógł to robić. Media? Prasa? Nie dasz się im gnębić... Wrócisz. Będziesz silniejszy i lepszy. Walczysz dla marzeń, walczysz dla spokoju ducha, walczysz dla zdrowia. Musisz wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie. Tylko zaakceptuj swój obecny stan. Ostatni rozdział twojego życia nie został jeszcze napisany. I nie ma znaczenia co się zdarzyło wcześniej, nie ma znaczenia co się zdarzyło, znaczenia ma: co zamierzasz z tym zrobić? - aż zabrakło mi tchu. Wszyscy się na mnie patrzyli wielkimi oczami, panowała absolutna cisza. Nagle zaczęło do mnie docierać co ja właśnie zrobiłam, więc  zeskoczyłam ze stolika o mało się nie przewracając w tych szpilkach.
  Wcisnęłam mikrofon w rękę jakiemuś kolesiowi, następnie chwyciłam Natalię za nadgarstek i pociągnęłam w stronę wyjścia. Usłyszałam jak część ludzi zaczęła bić brawo, ale nie zatrzymywałam się ani na chwilę. Gdy byłyśmy już na zewnątrz przed budynkiem Nat się odezwała:
- Kobieto! Jak Ty to zrobiłaś?! – przytuliła mnie niespodziewanie, a ja się uśmiechęłam mimo, że byłam przerażona. Zobaczyłam stojącą po drugiej stronie ulicy taksówkę.
- Dobra, spadamy stąd. Zaraz ktoś tu przyjdzie i będą chcieli ze mną gadać, a już nie daj boże Michael… Przecież on mnie zabije za to. Zrobiłam taką scenę na jego przyjęciu – złapałam się za głowę – Chodź.
   Znów złapałam ją za rękę i podbiegłyśmy do taksówki. Wsiadłysmy i powiedziałam:
- Do klubu Paradise proszę.
  Widziałam po Natali, że ma do mnie mnóstwo pytań, ale ja nie miałam siły już nic mówić. Boże, co ja najlepszego zrobiłam ?

***

Komentarz = to motywuje !

***

Niektóre teksty z przemowy Michelle zaczerpnęłam z filmiku motywacyjnego dla jeźdźców:)
Przypominam o zakładce "Bohaterowie" gdzie znajdziecie zdjęcia i opis głownych postaci.


~~~~~

"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła."

6 komentarzy:

  1. Hejo!
    Tu Mike z Another Story.
    No powiem ci, że pojechałaś. Przemowa Michell-genialna. I Mike powininien jej posłuchać. Scena to jego dom. Tam czuje się najlepiej.
    Niech dobrze to przemyśli . Nie umiem się doczekać kolejnej notki. Informowałabyś mnie na moim blogu ? Bo z miłą chęcią będę to czytać. Z Bohaterami już się zapoznałem :)
    Zostaje mi tylko życzyć ci masy weny i wspaniałych pomysłów .
    Przepraszam za błędy ale piszę z telefonu.
    Pozdrawiam
    Mike

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. :) Dzięki za zaproszenie. :D
    Kurcze... Ja chcę być tak odważna jak Michelle... Przemowa świetna! :) Mam nadzieję, że przemówiła Michaelowi do rozumu i ten nie zrezygnuje z tego, co kocha... To Jego całe życie... Nie powinien przejmować się plotkami, ale jak wiemy, Mike był bardzo wrażliwy.
    Życzę weny i zapraszam na mojego drugiego bloga. :) whitney-and-bobbi-two-angels.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Czytałam sobie własnie Another Story i natknęłam się na Twojego bloga.
    A teraz słuchaj: Zostań mówcą motywacyjnym. Zapewne zarobiłabyś więcej niż Bruce... przepraszam Caitlyn Jenner! Boże, to było genialne, zakochałam się i teraz będę czcić Twoje dzieło.
    Życzę Nam, żebyś miała dużo weny (czytać take cuda to zaszczyt), pozdrawiam serdecznie, no i udanych wakacji.
    P.S. Również prowadzę bloga. Mogłabyś mnie informować o nowych notkach?
    http://whatever-happens-dont-let-go-of-my.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowo ! <3
      Takie komentarze bardzo motywują do dalszego pisania:) Akcja dopiero się ma rozkręcić i myślę, że się nie zawiedziesz:)
      Kiedyś pisałam wiersze, potem przeszłam na opowiadania, potem jakos przerwa była i znow wrocilam do pisania. Weny mam bardzo dużo, posty będą teraz często bo mam czas i chcę rozkręcić historię aczkolwiek od października (studia zaczynam) będą notki rzadziej po 1-2 razy na miesiąc zapewne ale wszystko się okaże:)
      Jasne że będę informować i w wolnej chwili z chęcią przeczytam Twoje dzieło :) <3

      Usuń
  4. Wbiłam, przeczytałam i piszę...
    Ciekawa przemowa Michelle. Długa i pouczająca.
    Też jeżdżę konno. High five Bro! Przybij kopytko :'D
    Nie będę się rozpisywać. Tak więc życzę weny i pozdrawiam.
    ~Bunia ;3

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic