piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 6

Kochani baaaardzo wam dziękuję za taka liczbę wyświetleń i tak miłe i cudowne komentarze <333
Dajecie mi tym dużego kopa do dalszego pisania :D
Na dniach będę trochę bardziej zajęta bo na koniec sierpnia zawody mi się szykują. A ja że jestem typem zwycięzcy i nie lubię wracać do domu bez pucharu to ostro trenuję i moje dnie upływają pracowicie. Ale postaram się was tutaj nie zaniedbać ! <3 
Dobra, mniej marudzenia więcej opowiadania ! :

~~~~~

- Michael? Michael! Wstawaj śpiochu! Obudź się no!
Powoli otworzyłem oczy. Koło mnie stała Janet, rozkrzyczana i nieznośna jak zawsze. Usiadłem wciąż zaspany na krawędzi łóżka i spojrzałem na nią:
- Co ty tutaj robisz kobieto?
- Jak to co? Przyjechałam brata odwiedzić! Od kiedy mieszkasz w tym swoim Neverlandzie nie masz dla mnie za dużo czasu.
- Jesteś okropna. Jak możesz mnie budzić o tej godzinie ? - spojrzałem na zegarek - Świetnie.
- Mnie też miło Cię widzieć kochany bracie - rzuciła mi piorunujące spojrzenie - Ogarnij się trochę i chodź do salonu.
  Wyszła. W końcu. Wstałem i poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic. Domyślałem się, że ma do mnie jakąś sprawę skoro udała się tutaj osobiście. Strach się bać co tym razem wymyśliła.
  Wciągnąłem na siebie spodnie i jakiś t-shirt i poszedłem do salonu. Janet siedziała rozłożona na kanapie i przerzucała kanały w telewizorze.
- Tak więc co Cię tutaj sprowadza? - usiadłem w fotelu naprzeciw niej.
- A nie mogę bezinteresownie czasem wpaść do brata i zapytać jak się miewa ? - zaśmiałem się na te słowa.
- Uważaj, bo ci serio uwierzę i będziesz mieć problem.
- Dobra, mam pewną sprawę - wiedziałem - Chciałabym byś wypożyczył mi swoją łódź niedługo na kilka dni.
- Można wiedzieć po co Ci? - zapytałem zdziwiony, od kiedy to ona lubi pływać? - Zresztą, nieważne. Łódź jest w remoncie bo będzie mi niedługo potrzebna. Dam ci znać kiedy będzie wolna.
- A tobie co się zebrało na remont? No i 'potrzebna'? Masz jakieś plany? - spojrzała na mnie podejrzliwie i uśmiechnęła się złowieszczo - Czy ja się mylę, czy masz w planach kogoś na nią zabrać?
- Może, nie twój interes siostrzyczko - wystawiłem jej język.
- Wiedziałam! Przyznaj się kto to? - zaklaskała w dłonie, a ja się zaśmiałem - Ta dziewczyna z Paradise?
-  Mówiłem, że nie twój interes - wstałem, ale ona nie dała za wygraną i szła za mną jak cień, była jak taki mały wrzód na tyłku.
- No proszę powiedz! Chcę wiedzieć z kim spotyka się mój brat. Michael! - zatarasowała mi drogę - Mów.
- Dobra, ale się uspokój . Zacznijmy, że z nikim się nie spotykam. Chcę zabrać Michelle na rejs, góra 2... może 3 dni. Ostatnio ma dużo spraw na głowie i chcę aby się oderwała trochę od rzeczywistości.
- Kiedy płyniecie? - mogłem się spodziewać, że na jednym pytaniu się nie skończy.
- Nie wiem, zależy kiedy łódź będzie gotowa, no i nie chcę naciskać na Michelle.
- Daj spokój, na pewno się zgodzi - chyba przeżywała to bardziej niż ja.
- Musi mi zaufać. Nie chcę, aby źle odebrała moje intencje- weszliśmy do kuchni - Chcesz herbaty? Kawy? - zapytałem sięgając do szafki po kubki.
- Nie zmieniaj tematu - czy ona się kiedyś zamknie ? Miałem ochotę ją udusić - Zależy Ci na niej? - zapytała z błyskiem w oku.
- To nie ma znaczenia - usiadłem na blacie po turecku.
- Wiesz... Jesteś skończonym idiotą - wskazała na mnie palcem - Przez tyle czasu Ci się nie układało. Chcesz odpuścić?
- To nie takie proste. To delikatna sprawa, więc nie będę z tobą na ten temat dyskutował.
- Normalnie jak z dzieckiem - wywróciła oczami.
  Nie odpowiedziałem już nic więcej w tym temacie, bo spodziewałem się jaki byłby finał tej rozmowy. Posiedziałem jeszcze trochę z Janet rozmawiając już na inne, w większości rodzinne tematy. Byłem ciekaw jak się sprawy w domu mają pod moją nieobecność.
  Kiedy moja siostra już pojechała, spacerowałem jeszcze po Nibylandii. Rozmyślałem ostatnio często o moim 'powrocie' na scenę oraz osobie, która mnie do tego zmotywowała: Michelle.
  Byłem jej niezmiernie wdzięczny za to, co dla mnie zrobiła. Tak zwyczajnie, bezinteresownie... ale coraz częściej łapałem się na tym, że to nie jest już tylko wdzięczność. W jej obecności czułem się swobodnie, odczuwałem potrzebę bycia obok niej i coraz częściej i trudniej było mi powstrzymywać pewne emocje. Znam jej zdanie o ludziach Show Biznesu i to mnie martwiło. Co ona tak naprawdę o mnie myśli?




   Kiedy parkowałem pod jej domem poczułem dziwny ścisk w brzuchu. Miałem tak za każdym razem, gdy wiedziałem, że zaraz ją zobaczę. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi. Nacisnąłem dzwonek i modliłem się, aby nie otworzył mi jej tata. Domyślałem się jakie ma o mnie zdanie i że nie byłby zadowolony na mój widok. Na moje szczęście drzwi otworzyła mi Pani Evans.
- Witaj Michael - przywitała mnie bardzo entuzjastycznie.
- Dzień dobry - ucałowałem ją w rękę i uśmiechnąłem się niepewnie.
- Proszę wejdź, Michelle jak zawsze się nie może wyrobić z niczym - weszliśmy do kuchni - Michelle! Masz gościa!
- Już idę! - dobiegł z góry ten już tak dobrze mi znany głos.
  Po chwili pojawiła się. Wyglądała jak zawsze ślicznie. Długie, blond włosy opadały luźno po ramionach tworząc fale, a minimalny makijaż podkreślał jej wielkie, błękitne oczy. Chyba zauważyła, że się jej przyglądam, gdyż podeszła i zapytała:
- Wszystko dobrze? - posłała mi delikatny uśmiech.
- T..Tak, cieszę się że Cię widzę - znów poczułem to ukłucie w brzuchu.
- Mamo, wychodzimy - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia - Będę jutro koło południa.
- Do widzenia! - zdążyłem krzyknąć i po chwili byliśmy już na zewnątrz - Masz dzisiaj chyba dobry humor - spojrzała na mnie wesołymi oczkami.
- Masz absolutną rację - uśmiechnęła się
- Daj, wezmę to - wziąłem od niej torbę, którą trzymała w rękach - Boże... Co ty tam masz? Kamienie? Myślałem, że jedziesz do Nat na jedną noc.
- No jadę przecież.
- Napakowałaś tutaj chyba rzeczy na cały miesiąc - zaśmiała się.
  Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, a torbę zapakowałem do bagażnika samochodu. Gdy już siedziałem za kierownicą spojrzała na mnie pytającym wzrokiem:
- To dokąd jedziemy ?
- Zobaczysz, spodoba Ci się to miejsce.




  Nie dopytywałam więcej już bo wiedziałam, że i tak mi nie powie. Ku mojemu zdziwieniu wyjechaliśmy jeszcze dalej poza obręb Los Angeles. Pogoda była cudowna, słońce świeciło wysoko, na błękitnym niebie ani jednej chmurki, a lekki wiaterek pozwalał na normalnie funkcjonowanie przy tej temperaturze. Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Opowiadał mi o swoich koncertach, trasach i innych ciekawych rzeczach, które było mu dane doświadczyć jako król popu. Mówił o tym z taką pasją, że na ustach mimowolnie pojawiał się u człowieka uśmiech. Cieszyłam się, że nie wchodził na temat mojej matki. Miałam od rana bardzo dobry humor i nie chciałam, by cokolwiek go zepsuło. Kiedy auto się zatrzymało spojrzał na mnie i sięgnął po coś z tylnego siedzenia, była to opaska.
- Czy to konieczne? - zapytałam odgarniając włosy bo już się domyślałam co chce zrobić.
- Konieczne - ukazał szereg białych ząbków, po czym nałożył mi opaskę na oczy i zawiązał z tyłu głowy - Poczekaj chwilę.
  Usłyszałam jak wysiada z samochodu. Po chwili otworzyły się drzwi od mojej strony i poczułam jak Mike łapie mnie za rękę. Niepewnie wstałam i wysiadłam z auta nie puszczając jego dłoni. Objął mnie w tali i zaczął prowadzić w tylko jemu znanym kierunku.
- Spokojnie, zaufaj mi - szepnął mi do ucha.
  Szliśmy chwile w ciszy i nagle poczułam jak się unoszę w powietrze.
- Michael! Co ty robisz? - zaśmiałam się czując już, że trzyma mnie na rękach.
- Wolę abyś nie spadła mi z tych schodów - objęłam go łapkami za szyję z obawy, że jednak mimo wszystko zlecimy.
   Kiedy w końcu byliśmy na dole postawił mnie na ziemi, a raczej piasku. Poczułam piach pod nogami i usłyszałam teraz dopiero szum oceanu. Zdjął opaskę i moim oczom ukazała się piękna plaża. Nie była taka jak większość, na których bywałam. Nie była brudna, zatłoczona, nie walały się wszędzie śmieci, było w niej coś niesamowitego. Objął mnie od tyłu, ale nie zwróciłam an to uwagi, byłam zbyt zajęta podziwianiem tego miejsca.
- I jak? - zapytał mówiąc mi prosto do ucha.
- Cudownie...
- Uwielbiam to miejsce – powiedział wciąż mnie nie puszczając – Często tutaj przyjeżdżam, gdy muszę nad czymś pomyśleć. Nie muszę się ukrywać pod maską, bo nikogo tutaj nigdy nie ma.
- Aż dziwne – przerwałam mu – Tak cudowne miejsce, a ludzie tego nie dostrzegają. Wolą tętniące życiem miasto.
- Po prostu przyzwyczaili się do wiecznego pośpiechu, a czasem dobrze jest się zatrzymać na chwilę – odsunął się ode mnie i złapał za rękę – Chodź, przejdziemy się.
  Szliśmy tak brzegiem i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Był uroczy i przekazywał mi tyle pozytywnej energii swoją obecnością, że nagle wszystkie problemy zniknęły jak kamień rzucony w wodę. Słońce powoli zaczynało już zbliżać się ku granicy łączącej ocean z niebem. Nawet nie wiem kiedy ten czas minął.
- Poczekaj chwilę – powiedział, a ja zatrzymałam wzrok gdzieś w oddali na wielkiej pustyni wody. Nawet nie wiem, w którym momencie Michael ochlapał mnie wodą.
-No nie! Całkiem Ci odbiło? – zaśmiałam się i spojrzałam na swoją mokrą bluzkę.
- Nikt nie jest wiecznie normalny – uśmiechnął się chytro i ponownie mnie ochlapał.
- Wariat! Teraz już przegiąłeś – tym razem to ja go ochlapałam i jak można się domyślić, zaczęliśmy się wygłupiać jak małe dzieci chlapiąc wodą na wszystkie strony - Jesteś okropny! – nie mogłam opanować śmiechu.
  Byłam już calutka morka. W końcu zaczęłam uciekać, ale Mike złapał mnie bez problemu i nie wiem jakim cudem, po chwili oboje wylądowaliśmy na piasku. Leżałam na plecach, a Michael dosłownie wisiał nade mną. Nasze ciała dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czułam jego oddech na szyi i dekolcie co doprowadzało mnie do szału. Rękami podpierał się aby mnie nie zgnieść, ale miałam wrażenie, że dzieli nas coraz mniejsza odległość. Serce zaczęło mi walić jak szalone, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Nawet mój oddech stał się przyspieszony i nierównomierny. Patrzył mi w oczy i nic nie mówił. ‘Zrób to’, pomyślałam. Sama nie wiem czy i na co czekałam. Nagle jednak poczułam wibracje w kieszeni spodenek. Mike przygryzł lekko wargę i  ‘zeszedł’ ze mnie siadając obok na piasku.
- Odbierz – powiedział, wciąż uparcie mi się przyglądając. Wyjęłam niechętnie telefon, to była Natalia. No tak, tylko ona potrafi dzwonić w takich momentach.
- Halo? … Tak … Nie, jestem z Michaelem… Przestań!... Jasne… Nie wiem, za jakieś 2 godziny… Dobra, pa. – rozłączyłam się – Nat pytała o której będę, podobno ma dla mnie jakąś niespodziankę – powiedziałam do niego spoglądając na siebie – Boże jak ja wyglądam …
- Wyglądasz bardzo seksownie w tych mokrych ubraniach – zaśmiał się, a ja dałam mu sójkę w bok.
- Jesteś okropny, wiesz ?
- Wiem, ale za to mnie uwielbiasz – puścił mi oczko szczerząc się zadziornie.
  Oparłam głowę na jego ramieniu ze zmęczenia, już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Tak dawno nie miałam tylu powodów do radości i uśmiechu. Czy naprawdę do tego był mi potrzebny właśnie on?
- Michael…
- Tak? – spojrzał na mnie.
- Boję się – wzrok miałam wbity w horyzont.
- Czego?
- Że już nie będę miała okazji być tak szczęśliwa jak teraz – nie wiem dlaczego mu to powiedziałam.
- Będziesz, ja już o to zadbam – objął mnie ramieniem i przytulił. Dopiero zdałam sobie sprawę, że się trzęsę – Zimno Ci?
- Troszkę, wiatr się zerwał, a nasze ubrania… - spojrzałam na nie.
- Chodźmy już bo się przeziębisz, w aucie masz przecież torbę z ciuchami, więc się przebierzesz w coś suchego.




   Kiedy byliśmy już pod samochodem Mike otworzył bagażnik i wyciągnął z niego moją torbę. Wyjęłam z niej suchą koszulkę i getry i wsiadłam do samochodu na tylne siedzenie:
- Nie podglądaj! – krzyknęłam, a on zaśmiał się w odpowiedzi. Wsiadł nagle do auta na swoje miejsce kierowcy – Nie mogłeś poczekać na zewnątrz?
- Nie, też jestem mokry i nie będę mówił przez kogo – wyszczerzył się – A ja niestety nie mam nic na przebranie. Przecież siedzę z przodu, spokojnie.
   Jakoś mu nie wierzyłam. Mimo to normalnie przebrałam się do końca w czyste ciuchy i gdy już miałam wysiąść, by zająć miejsce z przodu, zauważyłam, że patrzy się na mnie w wstecznym lusterku.
- Świnia! – wysiadłam trzaskając drzwiami.
  Wrzuciłam z powrotem torbę do bagażnika i zajęłam miejsce obok tego bydlaka. Nie spojrzałam na niego nawet, tylko wyjęłam telefon i zaczęłam coś w nim grzebać.
- Mówiłem Ci, że wyglądasz seksownie w mokrych ciuchach. Ale bez nich Ci zdecydowanie lepiej – chyba się przesłyszałam, normalnie zaraz mu strzelę w zęby.
- Milcz jak do mnie mówisz – warknęłam.
- No nie złość się – przechylił się w moją stronę – Bo będę musiał zastosować drastyczne środki.
  Nie odpowiedziałam, bo co on mi może zrobić? W jednej chwili się przekonałam – złapał mnie, przyciągnął bliżej siebie i zaczął łaskotać. Jestem na to strasznie wrażliwa. Prawie wypuściłam telefon, nie mogłam przestać się śmiać.
- Prze.. Przestań no! Michael puść mnie no! Hahaha
- Ale nie będziesz już na mnie zła ? – przestał na chwilę.
- Nie będę – walnęłam go w ramię i się uśmiechnęłam. Pokazał palcem na swój policzek, domyśliłam się o co chodzi i dałam mu buziaka w wskazane miejsce – Może być?
- Jak najbardziej – w końcu odpalił samochód i ruszyliśmy.
   Nim dojechaliśmy do miasta było już całkiem ciemno. Ulice tętniły swoim życiem, jak zawsze oświetlane przez setki lamp. Dziwnie się czułam nie siedząc za kierownicą, nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś mnie wozi.
  Gdy wjechaliśmy na teren posiadłości państwa Rose, poczułam swego rodzaju smutek. Owszem, cieszyłam się z nocy u Nat, ale nie chciałam się rozstawać z Michaelem. Czułam się przy nim tak dobrze, że rozłąka zaczynała mi momentami aż dokuczać. Eh, co ja wyprawiam? Muszę zacząć nad tym panować. Gdy zgasił silnik spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Pozostaje mi życzyć wam miłej zabawy.
- Dziękuję – powiedziałam cicho – Naprawdę świetnie się dziś bawiłam. Piękne miejsce i mam nadzieję, że jeszcze mnie tam kiedyś zabierzesz.
- Jeśli tylko będziesz chciała – uśmiechnął się.
- Skoro Ty mi pokazałeś kawałek z swojego życia, może teraz moja kolej?
- Co masz na myśli? – spojrzał na mnie niepewnie.
- I tak przecież jutro po mnie przyjeżdżasz i odbierasz od Natali, pojedziemy do mnie i sam się przekonasz. Nie zawiedziesz się. Aaa, tylko weź jakieś stare, wygodne ciuchy których nie będzie Ci szkoda.
- Czy ty...
- Cicho i nie psuj niespodzianki! – zakryłam mu usta ręką – Bądź po mnie o jedenastej i nic już nie mów. A teraz muszę iść, do zobaczenia jutro – już miałam wysiąść, gdy poczułam jak łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego, znów pokazywał palcem na swój policzek domagając się buziaka. Zaśmiałam się i wykonałam polecenie rzucając – Nie przyzwyczajaj się tylko.
   Odpowiedział mi cudownym uśmiechem.

***

Komentarz = to motywuje !

~~~~~

"Jeśli raz się poddasz,
może to stać się Twoim nawykiem."


3 komentarze:

  1. Ojej rozpłynęłam się jak czytałam ten rozdział. Michael i Michelle są tacy słodcy. Ta ich cała wycieczka na plażę była naprawdę świetna. Wiesz jaki miałam uśmiech, jak czytałam? Ogromny. Doskonale opisujesz uczucia głównych bohaterów i jak czytałam to byłam sobie w stanie wyobrazić te sceny. Po prostu genialnie. Pozostaje mi czekać na następny.
    Mówisz, że zawody ci się szykują? W takim razie, jestem przekonana w 100%, że twoje pracowite dni przyniosą dobre skutki. Na pewno uda ci się wygrać ;)
    Co do zdjęcia, jejku jest świetne. Przerobione, ale świetne.
    W takim razie Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Ten rozdział był genialny. Zgadzam się z moją przedmówczynią, że świetnie opisujesz uczucia jak i relacje głównych bohaterów. Dobrze z i z przyjemnością się to czyta. Wyłam ze śmiechu podczas czytania. Uwielbiam! Czekam z niecierpliwością na nexta i mam nadzieję, że między Michelle, a Mike zaiskrzy coś więcej. Życzę weny. Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Hahahaha, Mike taki przekorny. Oj, ich ciągnie do siebie. Wredny podglądacz, ale za to jaki uroczy. Zgadzam się z przedmówczynią, genialnie opisujesz uczucia i emocje. Magia.
    Czekam na kolejną notkę, pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    Alex

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic