piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 3

Dobra, nie trzymam was dłużej i wrzucam następny rozdział:)
Będą się one teraz pojawiać dość często – co kilka dni. Po pierwsze mam dużo czasu na pisanie, a po drugie akcja musi nabrać tempa, a nie chce też by wszystko działo się za szybko, że nagle bach 5 rozdziałów i już są razem bo ślubie i mają 3 dzieci (xd) bo nie na tym rzecz polega. Uczucie powinno rozkwitać:)

Chciałam jeszcze podziękować czytelnikom ! Miło widzieć tutaj nowe osoby, nie ukrywam zależy mi aby blog się rozwinął bo wiadomo im więcej czytelników tym większa radość i motywacja z pisania :P Doceniam każdy komentarz :D <3
Dobra, nie ględzę już ! <3
~~~~~

   Gdy taksówkarz się zatrzymał, szybko wręczyłam mu gotówkę i wysiadłam z auta. Już słyszałam dźwięk klubowej muzyki i zapach papierosów wydobywający się ze środka. Paradise był jednym z najlepszych i największych klubów w LA. Jak zwykle w środku było pełno ludzi i przecisnąć się pod bar było naprawdę ciężko.
   Gdy już stałyśmy przy ladzie, zauważyłam, że do Nat podszedł jakiś koleś. Szepnął jej coś na ucho, a ona widać zadowolona spojrzała na mnie przepraszająco, po czym złapała go za rękę i poszli na parkiet tańczyć. Uśmiechnęłam się do niej tylko, aby widziała, że wiem gdzie jest. Gestem ręki zawołałam barmana i poprosiłam o duże piwo. Tak, byłam już pijana, a do tego miałam w planach wymieszać to z kolejnym alkoholem - ale uwierzcie, czułam się tak fatalnie. Było mi okropnie wstyd po tym co zrobiłam, a alkohol to było jedyne wyjście aby zapomnieć choć na chwilę.
  Pociągnęłam łyk ze słomki i spojrzałam w lewą stronę. Na krzesełku blisko mnie siedziała jakaś dziewczyna. Widać było, że płakała. Oczy miała napuchnięte, a szklanki z trunkiem nie odstawiała od ust. Widziałam, że miejsce obok niej jest puste, więc postanowiłam podejść.
- Można się przysiąść? – spojrzała na mnie niepewnie, ale kiwnęła głową na znak zgody.
- Niech zgadnę… To przez faceta? – na twarzy pojawił się u niej smutny, lekki uśmiech.
- Aż tak to widać? - dopiłam resztę piwa duszkiem.
- Idzie się domyślić. Jestem Michelle – podałam jej dłoń.
- Ja Janet, miło mi Cię poznać – wyglądała na serio fajną dziewczynę - Widzę, że Ty też dzisiaj ostro balujesz – wskazała na pusty kufel po piwie – Alkohol nie rozwiąże naszych problemów.
- Z drugiej strony mleko też nie – zaśmiałyśmy się obie – Nigdy Cię tutaj nie widziałam, jesteś pierwszy raz?
- T…Tak. Jestem tak dobita po rozstaniu z chłopakiem, że nie mogłam już usiedzieć dłużej w domu, a słyszałam, że tutaj można się fajnie zabawić.
- Oj tak - zaśmiałam się - Paradise to miejsce, gdzie wszystkie smutni znikają – znów zawołałam barmana i poprosiłam dwa razy tequile – Napijesz się ze mną?
- Jasne – była widać zadowolona z mojej propozycji – A Ciebie co tutaj sprowadza?
- Przyszłam z przyjaciółką się zabawić, nic specjalnego – barman postawił nam w tym czasie zamówiony alkohol.
  Zauważyłam kilka miejsc dalej jakiegoś kolesia. Gapił się na mnie od kiedy przysiadłam się do Janet, co mnie bardzo irytowało. Chyba zauważyła moją obawę, bo odwróciła się w jego stronę i potem znów spojrzała na mnie.
- Może lepiej zatańczymy? – chciała mnie wyrwać z rozmyśleń i jej się udało. Dopiłyśmy już w ciszy szybkim tempem tequile i ruszyłyśmy na parkiet.
    Rozglądałam się w tym czasie za Nat, ale nigdzie nie widziałam ani jej, ani kolesia który mi ją "porwał". Zaczęłam już odczuwać ból w kostkach. Jednak miała rację, że tyle godzin w tak wysokich butach będzie dla mnie problemem.Tańczyłyśmy tak razem z Janet, gdy nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Odwróciłam się szybko i ujrzałam kolesia, który jeszcze niedawno siedział przy barze i gapił się na mnie. Odepchnęłam go tylko i ruszyłam na inną stronę parkietu, ciągnąc za sobą nowo poznaną dziewczynę. Chyba zrozumiała o co mi chodzi, bo rozglądała się czy nigdzie nie widać tego natręta. Na parkiecie spędziłyśmy jeszcze dobre pół godziny, gdy przyciągnęła mnie do siebie i powiedziała na ucho abym mogła usłyszeć:
- Michelle, ja muszę się zbierać już. Dobija trzecia, a brat ma po mnie niedługo przyjechać.
- Jasne, odprowadzę Cię do wyjścia.
  Tak też zrobiłam. Wyszłyśmy obie pijane, ale w bardzo dobrym humorze. Już praktycznie zapomniałam co kilka godzin temu odwaliłam na przyjęciu. Alkohol jednak działa cuda.
    Odciągnęła mnie kawałek od wejścia na pobliski parking, było tam ciemno i ani żywej duszy.
- Eh, zazwyczaj się nie spóźnia. Ale dzisiaj miał mieć też swoją imprezę, więc pewnie coś go zatrzymało.
- Możliwe, ale czemu tutaj? Nie może podjechać po Ciebie pod wejście? – zapytałam zdziwiona.
- Yyy… Nie, bo widzisz, on nie chce się tutaj pokazywać… - wiedziałam że coś kręci – Mój brat jest osobą dość… rozpoznawalną…
   Musiałam przetrawić jej słowa, gdy nagle mnie olśniło. Jej imię… Janet. Jego własna impreza? Rozpoznawalny? Nim to wszystko ułożyłam w głowie, zobaczyłam podjeżdżające w naszym kierunku auto. Był to ten sam samochód, który stał wczoraj w lesie. To był samochód Michaela.
- Ja… Ja musze iść – nim zdążył się zatrzymać i wysiąść, ja odwróciłam się i bardzo szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę wejścia do klubu.
   Usłyszałam jak mnie zawołał po imieniu i na ten głos wręcz wbiegłam z powrotem na salę. Strasznie źle się poczułam, więc poszłam do łazienki. Jak zawsze w klubowych kiblach był straszny syf i śmierdziało. Oparłam się rękoma o umywalkę i spojrzałam w lustro. Boże, czy ja mam jakiegoś pecha? Musiałam akurat natrafić na jego siostrę? Aż się bałam co by było, gdyby zdążył mnie zatrzymać. Jak bym mu wytłumaczyła tą całą szopkę na jego przyjęciu? Miał mnie pewnie za psychiczną.
  Nogi się pode mną już uginały. Nie wiem czy z bólu od butów, czy przez alkohol. A może jedno i drugie? W głowie kręciło mi się niemiłosiernie, z każdą chwilą coraz mocniej. Jakaś dziewczyna zauważyła to chyba, bo zapytała czy ze mną wszystko w porządku, ale tylko kiwnęłam głową na znak, że dam radę. Musiałam znaleźć Natalie, chciałam wrócić jak najszybciej do domu.
   Wyjście z łazienki sprawiło mi więcej problemów niż myślałam. Ledwo się utrzymując na nogach przeciskałam się przez tłum ludzi, rozglądając się jednocześnie za przyjaciółką. Nagle wpadłam w kogoś.
- Ja… ja prze.. przepraszam. Nie chciałam… - uniosłam głowę i zobaczyłam tego obleśnego kolesia spod barku. Uśmiechnął się do mnie i zapytal mówiąc na ucho:
- Może Ci pomóc? Wyjdziemy się przewietrzyć? – złapał mnie za ramię i zaczął kierować w stronę wyjścia.
   Nie miałam siły walczyć, czy wyrywać się. Było mi wszystko obojętne. Cały świat wirował wokół mnie i czułam, że jeszcze chwila, a całkiem odpłynę. Nagle poczułam przyjemny chłód na twarzy - byliśmy już na zewnątrz. Prowadził mnie jeszcze kawałek dalej, zapewne z powodu, że przed wejściem było sporo ludzi. Coś w mojej głowie mówiło ‘uciekaj’. Próbowałam stawiać opór, ale na daremno. Nagle usłyszałam za sobą głos Natali.
- Hej! Puść ją! – podbiegła do nas i próbowała go odepchnąć – Zostaw ją ty bydlaku!
   Lecz on z łatwością jedną ręką ją szarpnął w tył, tak że wylądowała na ziemi. Przygwoździł mnie swoim cielskiem do ściany budynku i rzucił:
- To co? Teraz będziesz dla mnie milsza? – ukazał szereg brudnych, żółtych zębów.
   Zamknęłam oczy bo wiedziałam, co zaraz się stanie. Nie chciałam na to patrzeć, wystarczy, że wszystko czułam. Nagle jego uścisk jakby się zwolnił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jakiś mężczyzna odciągnął go do tyłu i rzucił nim o maskę samochodu. Osunęłam się po ścianie w dół z bezsilności. Po chwili obok mnie znalazła się Nat, objęła mnie i zapytała z troską:
- Wszystko ok? Nic Ci nie zrobił?
- N… nie. Co się stało? – obie spojrzałyśmy w stronę mojego napastnika.
  Mężczyzna, który go ode mnie odciągnął, nie odpuścił mu tak łatwo. Dopiero kiedy padł na ziemię i zaczął go przepraszać, przestał i podszedł do nas.
- Nic wam nie jest? – zapytał.
  Obraz miałam już zamazany i nie widziałam go, ale znałam ten głos. To był Michael. Skąd on się tutaj wziął? Co z Janet? Tyle pytań, a nie miałam siły nawet aby mu powiedzieć zwykłe ‘dziękuję’. Nagle odezwała się Natalia:
- Chyba nie… Musze ją zabrać do domu. Dasz mi zadzwonić po taksówkę ? Zostawiłam telefon w domu i…
- Nic z tego, odwiozę was.
  Poczułam jak się unoszę w powietrze. Ktoś wziął mnie na ręce i nie trudno było się domyśleć, kto to był. Zapach męskich perfum uderzył mi do głowy chyba bardziej niż alkohol. Objęłam go za szyję i zamknęłam oczy, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.




   Otworzyłam lekko oczy. Słońce wpadające przez okno oślepiło mnie, na co zakryłam odruchowo twarz ręką. Usiadłam na łóżku i poczułam straszny ból głowy. No tak, mam za swoje. Trzeba było tyle pić?
  Rozejrzałam się wokół, gdy już wzrok przyzwyczaił się do panującej w pokoju jasności. Byłam u siebie w pokoju, przebrana w piżamkę. Na fotelu przy biurku wisiała moja czerwona suknia, a obok stały buty. Dopiero zaczęłam sobie wszystko przypominać. Przyjęcie i moja ‘przemowa’… Klub… Janet… Ten typ… Natalia… No i Michael. Czy mi się to wszystko śniło? I jak ja się tutaj znalazłam?
   Niewiele myśląc złapałam za telefon i wybrałam numer Nat. Odebrała zadziwiająco szybko:
- Śpiąca królewna już wstała? Kacyk męczy? – domyśliłam się jak ubaw ze mnie miała.
- Oj męczy i to bardzo… Co się wczoraj działo? Bo chyba miałam jakieś zwidy że pojawił się tam…
- Michael? – przerwała mi – Tak, był tam, a ty powinnaś być mu wdzięczna. Gdyby nie on, nie wiadomo co ten facet by ci zrobił. Byłaś tak napruta, że nie wiedziałaś co się z Tobą dzieje. W ogóle gdzie Ty się podziewałaś? Nigdy Cię tak pijanej dziewczyno nie widziałam, oszalałaś czy co?
- Ej ej wolniej bo nie nadążam – alkohol hamował jeszcze moje myslenie – Poszłaś tańczyć z jakimś lalusiem, a ja poznałam taką laskę. Jak się okazało potem to była siostra Michaela.
- Wiem, kiedy wracaliśmy opowiadał mi właśnie, że się poznałyście, ale uciekłaś jak go zobaczyłaś – no po prostu świetnie – I pojechał odstawić ją do najbliższego hotelu i wrócił po Ciebie.
- Po mnie? – zgłupiałam.
- Tak, chciał z Tobą porozmawiać o tym co powiedziałaś na przyjęciu. No ale zastał nas w takiej, a nie innej sytuacji…
- A propos powrotu, jak ja trafiłam do domu? Chyba film mi się urwał – złapałam się za głowę, ból był nie do zniesienia.
- Pojechaliśmy najpierw Ciebie odstawić do domu, a potem mnie odwiózł. Nie wiem jakim cudem udało nam się nie obudzić Twoich rodziców.  Przebrałam Cię i położyłam  do łóżka.
   Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Było mi strasznie głupio. Po kolejnych dziesięciu minutach wywodów Nat, w końcu poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Czułam się jak nowo narodzona.
   Spojrzałam na zegarek, była już czternasta. Niedługo miał przyjechać Max na trening. Wysiłek fizyczny to było ostanie czego chciałam.
Zeszłam schodami w dół. Była niedziela, więc rodzice siedzieli w domu. Na moje nieszczęście oboje zastałam w kuchni.
- Hej – rzuciłam na wejściu i wyjęłam z szafki nad zlewem tabletki przeciwbólowe. 
- Chyba ostro zabalowałaś – rzucił tata podejrzliwie z uśmiechem na twarzy.
- Mam 20 lat i czasem trzeba się odstresować – odpowiedziałam mu również uśmiechem. Zwróciłam się do mamy – Jutro mam też iść do sklepu ?
- Tak. Zrobimy tak jak w tym tygodniu. Będziesz do 15, a ja potem przyjdę i Cię zmienię. Wiem, że siedzisz o wiele dłużej niż zwykle, ale muszę załatwić znów pare spraw na mieście.
  Wyjęłam z lodówki jakiś jogurt i zjadłam na szybko. Nie miałam ochoty na nic ciężkiego. Wiedziałam, że żołądek odmówiłby posłuszeństwa. Nagle zadzwonił mój telefon, ku mojemu zdziwieniu to była Nat.
- Halo? Już się za mną stęskniłaś? Faktycznie rozmawiałyśmy aż całą godzinę temu,
- Nie chrzań mi tutaj tylko włącz TV na pierwszym kanale !
- Co? Co ty chce…
- Przestań gadać! Spiesz się – rozłączyła się.
   Rodzice patrzeli na mnie zdziwieni, a ja na nich. Ciekawość wzięła górę i szybko udałam się do salonu i włączyłam telewizor. Wielkimi literami przewijał się napis: "Michael Jackson ogłasza powrót na scenę! Zrezygnował z pomysłu zawieszenia kariery i już pod koniec roku ma się ukazać nowa płyta" – myślałam, że się przewidziałam. Ale to jeszcze nic… Po chwili na ekranie ukazała się… Moja przemowa! Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Zorientowałam się ze za mną stoją rodzice i też to oglądają. Schowałam twarz w dłonie, aby nie spalić się ze wstydu.
- No, no córeczko, nie mówiłaś, że znasz takie osobistości – dogryzł mi tata – Tylko wiesz… on jest od Ciebie o 10 lat starszy, więc nie obiecuj sobie za dużo.
- Że słucham? – myślałam że się przesłyszałam – Ja go nawet nie znam! Dajcie mi wszyscy spokój.
   Wyszłam z pokoju gasząc za sobą telewizor. Byłam wściekła. Sama nie wiem czy na siebie, czy na nich. A pomyśleć, że zaczęło się wszystko od głupiego terenu.
  Poszłam do pokoju się przebrać w strój na trening i udałam się prosto na stajnię. Serio nie miałam siły by jeździć. Niecałe 10 minut później przyjechał Max.
- Wreszcie jesteś – rzuciłam mu się na szyję – Nawet nie wiesz co ja wczoraj przeżyłam…
- Naprawdę? A wiesz, że oglądałem dzisiaj telewizję? Przyznam, że wyglądałaś bardzo zjawiskowo w tej sukience – wyszczerzył się i od razu się domyśliłam.
- Proszę powiedz, że nie widziałeś tego przemówienia – spaliłam buraka – Nawet nie masz pojęcia jak mi głupio teraz. To nie do pomyślenia co alkohol robi z człowiekiem.
- Ale nie rozumiem… O to Ci chodziło, tak? Aby nie rezygnował. Dopięłaś swego, więc nie masz czego żałować.
   Dopiero zaczęło do mnie docierać co powiedział. Miał rację, przecież taki był cel i udało się.
- Powinnaś być z siebie dumna, a nie użalać się nad sobą.
- Dziękuję – powiedziałam tylko cicho i przytuliłam się do niego. Był drugą osobą zaraz po Nat, której tak bardzo ufałam. Cieszyłam się, że mimo, że był mężczyzną, to był moim przyjacielem. Nie zalecał się nigdy, nigdy niczego nie oczekiwał.
- A może pojedziemy we dwoje w teren? Nie mam dzisiaj siły trenować…
- Chyba żartujesz... Za 3 tygodnie są zawody i nie ma się co ociągać. Pamiętasz co ci zawsze powtarzam? Na sukces trzeba zapracować. Samo nic nie przyjdzi,e więc nie marudź, ubieraj konia, zakładaj kask i do roboty.
- Tak jest trenerze – zasalutowałam i wykonałam polecenie.
   W sumie trening poszedł nadzwyczaj dobrze. Kiedy już wsiadłam i skupiłam się na pracy, to ból głowy minął. Max cały czas mówił mi co robię źle, wypominał każdy błąd, nawet najmniejszy. Właśnie o to chodziło – mówił mi rzeczy, których nie chciałam słyszeć, widział rzeczy, które nie chciałam aby widział, a to wszystko bym była kimś, kim zawsze chciałam być.
  Irys latał nad przeszkodami jak pegaz, a ja czerpałam z treningu 100% radości. Kiedy już skończyliśmy, rozebrałam Irysa i wypuściłam do Salivana na łąkę, razem z Maxem zmęczeni usiedliśmy w siodlarni. Nalałam nam wody do szklanek i zajęłam miejsce obok niego. Opowiedziałam mu o całym wczorajszym wieczorze. Włącznie z przygodą w klubie, tym jak się upiłam i jak Michael i Natalia musieli mnie ogarnąć. Widziałam, że miał z tego niezły ubaw i nie dziwiłam mu się. Tak bardzo pochłonięci byliśmy rozmową, że nie zauważyłam nawet kiedy zrobiło się ciemno.
   Odprowadziłam go do auta, dałam całusa w policzek na pożegnanie i wróciłam padnięta do domu. Nie miałam nawet ochoty na kolację. Poszłam od razu na gorę i rzuciłam się na łóżko. Wiedziałam, że rano musze wstać do sklepu, a mam jeszcze nie do końca odespaną wczorajszą noc, więc nie myśląc więcej, wykonałam wszystkie wieczorne rutynowe czynności i położyłam się spać. Nie czekałam długo, aż przyszedł sen.




   Wstałam o dziwo bardzo wyspana i we wspaniałym humorze. Szybko się ogarnęłam, zrobiłam lekki makijaż, włosy związałam w kitkę, zjadłam śniadanie i pojechałam do sklepu. Pogoda znów była upalna, a klimatyzacja w sklepie nie działała, więc wiedziałam, że wytrzymanie tam do 15 będzie nie lada wyzwaniem. A tak miało być przez jeszcze ponad tydzień.
   Ruch jak na poniedziałek był bardzo mały. Siedziałam za ladą i czytałam jakieś czasopismo, aby zabić trochę czas. Nie zorientowałam się nawet, kiedy przez ciągle otwarte drzwi wszedł klient.
- W czym mogę pomóc? – spojrzałam się na niego.
    Wyglądał dziwnie. Miał na twarzy maskę na wzór kominiarki, czarne okulary i czapkę z daszkiem. "Złodziej"? Pomyślałam. Chyba zauważył mój strach, bo zdjął okulary. Tych oczu nie mogłam pomylić z żadnymi innymi.
- Michael? – zapytałam zdziwiona – Skąd… Skąd wiedziałeś gdzie jestem? Poczekaj…
  Wstałam i zamknęłam drzwi od sklepu na klucz, aby nikt nie mógł wejść.
- Masz wobec mnie jakieś plany, że mnie tutaj zamykasz ? – zapytał z uśmieszkiem. Zdjął maskę i czapkę ukazując się w całej okazałości.
- Jeśli chcesz mogę otworzyć, a nawet zawołać, że tutaj jesteś. Na pewno Cię ucieszy zlot fanów – również się uśmiechnęłam i powtórzyłam wcześniejsze pytanie – Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Rozmawiałem dzisiaj z Panem Rose. Poprosiłem o Twój adres, ale nie chciał się zgodzić na to bez twojej zgody, ale udało mi się wyciągnąć chociaż gdzie Cię spotkam. I podał mi ten adres – rozejrzał się po sklepie.
- A mogę wiedzieć po co chciałeś mnie widzieć? – nie dawałam za wygraną.
- Chciałem Ci podziękować – dopiero zauważyłam, że jedną rękę miał schowaną za plecami.
   Wyciągnął ją do mnie wręczając piękną, czerwoną różę – jestem Ci wdzięczny za wczoraj. Niepewnie wzięłam prezent do rąk. Spojrzałam na kwiat, a potem na niego z niepewnością i zaskoczeniem w oczach.
- Myślałam, że będziesz zły… Tam byli Twoi znajomi, a ja…
- A ty powiedziałaś mi coś, na co nikt inny nie miał odwagi. Każdy mi zawsze tylko przytakiwał, zgadzał się z moim zdaniem i nie negował moich decyzji. A ty to zrobiłaś. Powiedziałaś prawdę, a nie to co chciałem usłyszeć – na chwilę się zatrzymał, ciągle patrzył mi w oczy, a mnie to paraliżowało – Wtedy pod klubem, gdy zobaczyłem Cię z Janet… Nie dalaś mi dojść do słowa. Dlatego potem wróciłem… A gdy zobaczyłem tamtego kolesia…
- To ja Ci właśnie powinnam podziękować. Gdyby nie Ty… Tak mi wstyd, że się doprowadziłam do takiego stanu – utkwiłam wzrok w róży. Zauważył to i zbliżył się do mnie łapiąc dłonią mój podbródek, unosząc go i zmuszając mnie tym samym, bym patrzyła prosto na niego. Poczułam jak nogi się pode mną zaczęły uginać. 
- Jeśli pozwolisz, chciałbym Cię zaprosić jutro na kolację.
- Ja… To nie jest dobry pomysł – nie wiedziałam czego ode mnie oczekuje.
- Obiecuję, że się nie zawiedziesz. A pozwól mi chociaż w ten sposób podziękować – nie spuszczał ze mnie wzroku. Już miałam odmówić, gdy nie wiem sama czemu i jakim cudem z ust wypłynęło.
- Dobrze … - co ja właśnie zrobiłam? Chyba oszalałam.
- Więc jeśli pozwolisz i podasz mi adres, będę po Ciebie jutro o dziewiętnastej.
- Tak jasne, oczywiście. Już daję – wzięłam jakąś kartkę z lady i zapisałam szybko ulicę i numer domu. Wręczyłam mu mówiąc – W okolicy nie ma dużo domów. Na pewno trafisz.
  Uśmiechnął się do mnie, zrobił krok w przód i delikatnie pocałował mnie w policzek, po czym powiedział cichutko:
- Do jutra – jakby bał się, że ktoś poza mną to usłyszy.
   Byłam tak zaskoczona, że nic nie byłam w stanie nic zrobić ani powiedzieć. Już miał się odwrócić i odejść, gdy wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki małą wizytówkę i wręczył ją mi – gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń.
- Dziękuję – odnalazłam w sobie w końcu głos – Otworzę Ci drzwi.
  Podeszłam do wyjścia i odbezpieczyłam zamek. Nim się zorientowałam Michael już miał na głowie wcześniejsze przebranie. Nie było widać tego w masce, ale czułam jak się uśmiecha. Na szczęście nic już nie powiedział, tylko wyszedł.
   Usiadłam ponownie na krześle za ladą. W rękach wciąż trzymałam różę, którą mi wręczył. Była piękna. Kolor zupełnie jak moja suknia, którą miałam wczoraj na sobie. Nie mam pojęcia dlaczego się zgodziłam na tą kolację. Zawsze powtarzałam Nat, że Ci wszyscy piosenkarze, aktorzy i inne gwiazdki są siebie warci. Ale jednak on wydałam się taki… Prawdziwy. Zresztą, co mi szkodziło? Przecież to tylko nic nie znacząca kolacja.
  Kolejne godziny w sklepie zleciały mi już bardzo szybko. Byłam zła na siebie, bo większość moich myśli krążyło wokół jutrzejszego wieczoru. Spojrzałam na zegarek… Była już prawie szesnasta. Co jest? Mama nigdy się nie spóźnia. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam jej numer. Raz… Drugi… Trzeci. Nie odbiera. Tata był już w pracy na popołudniowej zmianie, więc tym bardziej wiedziałam, że nie ma co próbować do niego dodzwonić. Gdy na zegarku wskazówki pokazały siedemnastą, a mama dalej nie odbierała, zaczęłam się obawiać najgorszego.

***

Komentarz = to motywuje !

~~~~~

"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, 
że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, 
że nie da się żyć z zamkniętymi oczami."

           

8 komentarzy:

  1. Zaprosiłaś, więc jestem.
    Ciekawie się zapowiada.. Podziwiam odwagę Michelle, że wygłosiła taką przemowe..
    Będziesz mnie informować? marzeniasiespalniaja.blogspot.com
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że będę informować:)
      Również Pozdrawiam !

      Usuń
  2. Witaj!
    Super, że tak szybko wrzucilas nową notkę. Chyba ten blog już jest jednym z moich ulubionych.
    Ta dziewczyna to ma dar przekonywania! Dobrze, ze Michael im pomógł. I zmądrzał przy okazji. Jacksonowi nie da się odmówić, haha.
    Co się stało z mamą Michelle? Jezu, tylko nie to o czym myślę... Błagam.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Alex ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mamą Michelle będzie dluższa historia. Myślę, że w kolejnych 2 rozdziałach już się mniej więcej dowiecie o co chodzi:)

      Usuń
  3. Hej!
    Wpadłam tu przypadkiem przed chwilą i zaczęłam czytać.
    Konie tak? Osobiście nie przepadam za końmi. Mam złe wspomnienia związane z godzinami słuchania o Wielokropkach kłusujących po lesie, czy jakoś tak... Ale mimo to postanowiłam czytać. W gruncie rzeczy to bardzo dobrze, że piszesz o tym co lubisz i dobrze znasz. Masz dużą wiedzę w danym temacie, co pozwala Ci dobrze to opisać.
    Akcja rozwija się dość interesującą. Z przyjemnością będę czytać dalej. Intryguje mnie co się stało z mamą Michelle.
    Mam tylko jedną uwagę. Jeżeli się nie mylę opowiadanie rozgrywa się w stanach, tak? Michelle mną 20 lat i się upiła, a w jej kraju alkohol można spożywać dopiero po ukończeniu 21 roku życia. Więc raczej tak łatwo by go nie dostała. No i hymmm ma laitowego tatę ;)
    Po za tym spoko. Ja się zawsze do czegoś przyczepię, taka moja natura. Przyzwyczaisz się. :)
    Czekam na następną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polce jest od 18, a ja na każdej imprezie na jakiej jestem (a imprezuje nie rzadko) widze nawet 15latki wpuszczane i pijące w klubach dla dorosłych:)
      Wzór Michelle stworzyłam na swoim przykładzie nie ukrywam, moi rodzice w takich sytuacjach (dodam że mam 19 lat) również się nie wtrącają bo jako osoba dorosła mam prawo do decyzji i błędów:)
      Jeśli chodzi o konie to w życiu realnym stajnia jest moim 2 domem. Jeżdżę na zawody (często wracam z osiągnięciami) ale szanuję, że nie każdego musi jarać ta pasja. Miło, że jednak mimo wszystko wyrażasz się o niej z szacunkiem a to jest najważniejsze:) Może po prostu poznałaś ten sport od gorszej strony, bo takie również miewa:)))
      Co do mamy Michelle to będzie dłuższa, smutna historia ale nie będę zdradzać szczegółów. Bardzo dziękuję za komentarz z opinią i miło mi Cię powitać jako nową czytelniczkę:)

      Usuń
  4. Hej. No i jestem . Co do twojej pasji...ja ppdziwiam ludzi jeżdżących konno na zawodach ... W moim całym życiu jeździłem osiem dziewięć razy... dość mało..
    Co do imprez ją raz nie wiem jakim cudem ale widziałem czternastolatkę ... skąd wiem że. miała tyle lat? Spodoba się mojemu młodszemu bratu... koniec zagadki .
    Co do notki..kolejny świetny wpis...na prawdę . Michelle jest bardzo ciekawą postacią . Ta dziewczyna ma dar przekonywania . Dobrze że Mike ją wysłuchał . Co do Mamy Michel już nie umiem się doczekać tego co się. stało. Kiedy nowy rozdział ? Co do jej taty...też bym tak chciał szczerze...mój nie byłby łaskawy...przekonałem się o tym po jednej imprezie .
    Przepraszam za masę błędów ale piszę z telefonu...
    przy okazji zapraszam do siebie .
    Weny życzę ;)
    Pozdrawiam
    Mike

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z końmi mam do czynienia 5 lat, w tym rok przerwy z powodu poważnego urazu ręki (tak, spadłam z konia xD). A od 3 lat trenuje regularnie czyli prawie codziennie a zawody jeżdżę od niespełna roku
      Musisz pogadac z tatą :) Rodzice muszą sie przyzwyczaić ale nauczyłam się że trzeba też umieć się im postawić. Ja kilka razy tak zrobiłam i mam teraz święty spokój, serio. I nie dlatego że mam 19 lat bo juz mając 16-17 żyłam według własnych zasad, nie ich:)
      Nowy rodział powinien być jakoś myślę w niedzielę. Dzisiaj robię wypad na balety do Zielonej Góry i wroce pewnie jutro nad ranem xD A potem trening bo pod koniec sierpnia kolejne zawody mnie czekają. Jak wstawię posta to Cię na pewno poinformuję:)
      Dzięki i miłego weekendu życzę ! <3

      Usuń

Mia land-of-grafic