poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 16

Jak kochani po weekendzie ?
Mi póki co wena dopisuje, staram się pisać na zapas, bo potem studia i pewnie czasu o wiele mniej będzie. Moja bogata wyobraźnia daje się we znaki, kolejne rozdziały was pewnie trochę zdziwią - no ale mam nadzieje, że pozytywnie:)
Nie chcę aby wszystko było takie proste i idealne, trochę "odmienności" nie zaszkodzi. No nic, spoilerować nie będę.
Cieszę się, że nowy wygląd bloga przypadł wam do gustu, mnie również się bardzo podoba:)
Nie marudzę, miłego czytania ! <333

~~~~~

   Otworzyłam delikatnie oczy. Pierwsze co mnie uderzyło to zapach. Zapach jego pościeli oraz męskich perfum. Leżał obok mnie otulony po samą szyję białą kołdrą. Trzymał rękę na moim brzuszku, co mnie dosyć rozbawiło. Widok ukochanej osoby śpiącej u Twojego boku to najlepszy poranek jaki można sobie wymarzyć. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że obudzę się w łóżku Michaela Jacksona to bym go wyśmiała. A dzisiaj nie dość że jest to prawdą, to jeszcze jest on jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Próbowałam przed tym uciec, ale jak widać każdego kiedyś to dopadnie tak samo jak dopadło nas. Gdy Mike mnie wczoraj pocałował, od razu wiedziałam, że już nigdy nie chcę całować innych ust. Z rozmyśleń wyrwał mnie jego dotyk. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego ciemne, wciąż zaspane oczy.
- Już się obudziłeś? - zapytałam przysuwając się jeszcze bliżej niego.
- Taka pobudka to czysta przyjemność - uśmiechnął się delikatnie - A Ty jeszcze nie próbowałaś nawiać? - zaśmiał się na co walnęłam go w ramię.
- Głupek jesteś - również się uśmiechnęłam - Może ucieczka to faktycznie dobry pomysł, nie musiałabym oglądać Twojej wrednej mordki.
- Jesteś już na tą mordkę skazana.
- To wyrok? Brzmi groźnie.
- Bo jestem groźny - przygryzł wargę i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Ty groźny? - zaśmiałam się. Podparł się na łokciu i szepnął mi prosto do ucha:
- Jeszcze mnie nie poznałaś od tej groźnej strony. Pogadamy o tym, jak będziesz krzyczeć żebym przestał...
- Świnia! - walnęłam go poduszką śmiejąc się - Zwierzak normalnie.
- To Ty wczoraj zachowywałaś się jak zwierzak.
- Bo mnie prowokowałeś.
- Nie zwalaj teraz winy na mnie. Przyznaj się, że miałaś już kisiel w gaciach - wyszczerzył się zadziornie. Po prostu uwielbiał mnie denerwować.
- Myślisz, że nie czułam wczoraj, gdy na mnie leżałeś jak Twój mały odwalał moonwalka?
- Mały? - zaśmiał się - Jeszcze wrócimy do tej rozmowy i będziesz inaczej śpiewać - wyszczerzył się zadziornie.
- Małpiszon.
  Objął mnie delikatnie, a ja schowałam twarz w jego klatkę piersiową. Fakt, że nie wykorzystał wczoraj okazji aby się ze mną przespać utwierdził mnie w przekonaniu, że jego uczucie jest tak samo szczere i mocne jak moje. Aczkolwiek nie będę zaprzeczać, że nie miałam wczoraj na niego cholernej ochoty.
- Pamiętasz, że jutro urodziny Madonny?
- Tak, Natalia miała wpaść pomóc mi się uszykować. Ale po wczoraj nie wiem jak to wyjdzie... - posmutniałam na myśl o tym jak ją wczoraj potraktowałam. W końcu to dzięki niej jestem teraz tutaj, z Michaelem, taka szczęśliwa.
- Nat na pewno nie ma Ci za złe. Gdyby miała Cię gdzieś, to by nie dzwoniła do mnie taka spanikowana abym Cię szukał - pocałował mnie w czoło - Całe szczęście, że to zrobiła. Twoje głupie pomysły mogły się fatalnie skończyć.
- Wiem - wydukałam - Przepraszam... Nie wiedziałam już co mam ze sobą zrobić.
- Mogłaś do mnie zadzwonić i olać głupią gazetę. Chociaż...
- Co? - spojrzałam na niego.
- Gdyby nie ta gazeta, nie ta cała akcja w Paradise, nie wiadomo czy byśmy teraz leżeli tutaj, razem. Nie wiadomo czy mógłbym zrobić to - pochylił się nade mną i pocałował krótko, jak dla mnie zdecydowanie za krótko - Pojedziesz dzisiaj ze mną do studia? - spojrzałam na niego zdeka przerażona.
- Do pracy? Z Tobą? Mike...
- Przecież rozmawialiśmy o tym.
- Naprawdę nie chcę mieszać się w Twoje życie zawodowe bo tylko narobię problemów.
- Popatrz na to tak: Jeśli nie pójdziesz ze mną to będę o Tobie myślał i przez to zawalę robotę - uśmiechnął się chytrze, a ja sprzedałam mu sójkę w bok.
- Jesteś wstręciuch.
- Wiem, to jak pojedziesz? - zrobił maślane oczka na co się zaśmiałam.
- Nie mam chyba wyjścia... Tylko zajedziemy do mnie do domu najpierw. Musze się przebrać aby wyglądać jakoś przy Tobie.
- Wyglądasz cudownie, zwłaszcza w tej koszuli - spojrzał na swoją koszulę, którą miałam na sobie i uśmiechnął się.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, spojrzałam na Michaela pytającym wzrokiem a on zmarszczył brwi:
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałam zdezorientowana podciągając wyżej kołdrę.
Kroki były coraz głośniejsze, nagle gdy ucichły, drzwi od sypialni zaczęły się otwierać i stanęła w nich...
- Janet?! - krzyknął, był wyraźnie niezadowolony z jej odwiedzin.
- Michael? Michelle?! - spojrzała na nas wielkimi oczyskami i szeroko się uśmiechnęła - No czemu ja nic jeszcze nie wiem?! - rzuciła swoją torebkę w progu i w podskokach wskoczyła do nas do łóżka ucieszona jak małe dziecko.
- Co ty robisz wariatko, wyłaź ale już! - krzyknął znów Mike, a ja z Janet zaczęłyśmy się śmiać - Co Ty tutaj w ogóle robisz?
- No wpadłam z wizytą, nie było Cię nigdzie więc pomyślałam, że śpisz jeszcze. Jeśli przerwałam wam coś ważnego to wybaczcie - puściła mi oczko, a ja znów wybuchłam śmiechem - No chociaż ona się cieszy, że mnie widzi.
- Muszę porozmawiać bardzo poważnie z ochroną, aby nie wpuszczali Cię tutaj bez mojej wyraźnej zgody.
- Tylko spróbuj, a jak wparuję tutaj to przysięgam, że źle się to dla Ciebie skończy.
- W ogóle wypad z mojego łóżka! - zepchnął Janet na podłogę, a ta w odpowiedzi rzuciła w niego kapciem leżącym obok - Zaraz Ci wsadzę tego buta nie powiem gdzie.
- Dobra dobra, nie spinaj dupeczki braciszku. Wy się ogarnijcie, a ja poczekam na dole w salonie, tylko tak postarajcie się szybko - uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła.
- Twoja siostra jest niesamowita.
- Czasem mnie przeraża myśl, że jesteśmy rodziną.
- Jesteś jeszcze gorszy od niej - szturchnęłam go w ramię i odkryłam kołdrę.
- A Ty gdzie? - złapał mnie gdy chciałam wyjść z łóżka i przyciągnął z powrotem do siebie - Już ode mnie uciekasz?
- Jesteś marudny jak dziecko - cmoknęłam go w policzek - A teraz marsz do łazienki, Twoja siostra na nas czeka.


    Poranna rutyna nie trwała długo. No przynajmniej z mojej strony. Mike jak się okazało potrafił o poranku spędzać więcej czasu w łazience niż niejedna kobieta.
- To od jak dawna to trwa? - zapytała Janet gdy usiadłam obok niej na kanapie.
- Długa historia - uśmiechnęłam się do niej i akurat do salonu wszedł Michael.
- Już Ci ta jędza żyć nie daje?
- Ej, ja tylko próbuję się dowiedzieć od niej czegoś, czego Ty mi nie raczyłeś powiedzieć - burknęła do niego, wyglądali bardzo zabawnie gdy się sprzeczali - Ja w sumie od początku wiedziałam, że to się tak skończy. Ten rejs i to, że tak codziennie się widywaliście, Mike nigdy do nikogo się tak nie zalecał.
- Skończysz już? - skarcił ją i usiadł w fotelu naprzeciwko.
- Oj nie bądź brat taki tajemniczy, muszę przecież wiedzieć wszystko. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę - objęła mnie i ucałowała w policzek na co się zaśmiałam.
- Zaraz musimy się zbierać, musimy być w studiu na dwunastą, a jeszcze mówiłaś, że do domu chcesz jechać - przeniósł wzrok na mnie.
- Tak, muszę się przebrać - spojrzałam ukradkiem na Janet - Będziesz jutro na urodzinach Madonny?
- Tej małpy? A w życiu! Chociażby mi zapłacili to bym nie poszła - skrzywiła się, a Mike spojrzał na nią spod byka.
- Nie przesadzaj już - rzucił - Jest jaka jest, ale zaproszenie na urodziny odmówić to niegrzecznie.
- Nie broń jej - odwróciła się w moją stronę - Uważaj na tę framugę, nie daj się nabrać na te jej sztuczne rzęsy.
- Zapamiętam - zaśmiałyśmy się i dopiłyśmy ostatnie krople porannej kawy.




  Janet wyszła kilka minut temu. Ubrałam już buty i czekałam na Michaela na zewnątrz rozkoszując się promieniami słonecznymi.
- Jestem, przepraszam że tak długo - odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał ślicznie, miał na sobie idealnie dopasowaną marynarkę oraz kapelusz, który dodawał mu niesamowitego uroku. Nie dziwiłam się, że jest to jego atut rozpoznawczy - Coś nie tak? - wyrwał mnie z przemyśleń, chyba zauważył że mu się przyglądam - Aż tak źle?
- N... Nie. Wyglądasz świetnie - poczułam jak się czerwienię. Michael uśmiechnął się, podszedł i pocałował mnie w policzek.
  Ruszyliśmy w stronę jego samochodu. Gdy wsiedliśmy i auto ruszyło, spojrzałam na niego ukradkiem i sama do siebie się uśmiechnęłam. Już od tak dawna nie byłam tak szczęśliwa jak jestem teraz, fakt - przerażało mnie to wszystko. Decydując się na to wkroczyłam w całkiem nowy, obcy dla mnie świat. Jednak świadomość, że Mike jest obok mnie dodawała mi otuchy. W końcu dopóki jesteśmy razem to co może się stać?
  Przyznam, że od początku tej znajomości - mimo, że byłam bardzo niechętnie nastawiona do ludzi ShowBiznesu - to Michael wywarł na mnie duże wrażenie. Jednak nigdy bym się nie spodziewała, że będę darzyć go takim uczuciem i to jeszcze odwzajemnionym. Dziwił mnie sam fakt, że zwrócił uwagę na kogoś takiego jak ja, bo w końcu kim ja byłam? Zwykła dziewczyna niczym nie wyróżniająca się z tłumu, nie miałam ani pieniędzy, ani nie byłam szczególnie piękna. Jednak swoje w przeszłości przeszłam i myślę, że ten spokój i szczęście jakie teraz mam należy mi się. Jak długo to potrwa? Nie wiem. Ale skoro podobno prawdziwa miłość przetrwa wszystko, to chyba nie mam się o co martwić.
- Wszystko dobrze? - odezwał się, zauważył że byłam zapatrzona w widok za szybą.
- Tak, jasne - uniosłam lekko kąciki ust.




   Gdy zaparkowałem na podjeździe przed domem Michelle zaczęło do mnie docierać, jak poważna rozmowa mnie niedługo będzie czekać z jej tatą. W końcu nie będę ukrywał przy nim uczucia jakim darzę jego córkę... Przynajmniej jej mama mnie akceptowała w 100% co mnie bardzo podnosiło na duchu. Była cudowną kobietą, nic dziwnego, że Michelle tak dobrze się z nią dogadywała. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Pani Evans oczywiście jak prawie zawsze siedziała w kuchni i coś gotowała - mimo choroby była bardzo aktywną kobietą i widać, że nie lubiła siedzieć bezczynnie.
- Cześć mamuś.
- Dzień dobry - również się przywitałem, gdy weszliśmy do środka pomieszczenia. Kobieta odwróciła się w naszą stronę i wyraźnie zdziwiona odpowiedziała.
- Hej dzieciaczki - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, w końcu wczoraj jeszcze była pewna, że jesteśmy pokłóceni - Chcecie coś do picia? - uśmiechnęła się szeroko i puściła mi porozumiewawczo oczko, również odpowiedziałem jej uśmiechem.
- Ja dziękuję. A wy nie szczerzcie się już tak do siebie - spojrzała na swoją mamę - Tak, wiem że Ty mnie wczoraj sprzedałaś z tą gazetą .
- Michael się martwił, ja także. Zresztą nie mam Cię za co przepraszać, bo z tego co widzę to bardzo dobrze zrobiłam - znów się do mnie uśmiechnęła - A Ty Michael się napijesz czegoś?
- Poproszę herbatę - usiadłem przy stole.
- Ja idę na górę poszukać czegoś na przebranie, jak wypijesz przyjdź do mnie - pocałowała mnie w policzek i poszła na górę taneczny krokiem.
  Pani Evans podała mi kubek z herbatą i przysiadła się na krzesełku obok.
- Strasznie się cieszę, że się pogodziliście.
- To w dużej mierze Pani zasługa - uniosłem lekko kąciki ust.
- Myślałam, że dopiero dzisiaj wpadniesz z nią pogadać. Stało się coś, że zmieniłeś plany?
- Ja... Nie... - nie chciałem opowiadać o całej akcji u Nat i zajściu w Paradise.
- Michael. Wiesz że Ci ufam i dlatego liczę, że nie podważysz mojego zaufania - spojrzała na mnie, a ja przełknąłem ślinę, i co teraz? Eh, tak źle, tak niedobrze.
- Nie, naprawdę. Po prostu Michelle wczoraj wyszła wieczorem od Natali, a Nat się martwiła i zadzwoniła, poprosiła mnie abym jej poszukał.
- Znów coś odwinęła, prawda? Znam swoją córkę i wiem do czego jest zdolna.
- Nic poważnego się nie stało - ująłem jej dłoń - Pojechałem po nią, porozmawialiśmy i zabrałem ją do siebie. To wszystko.
- I tak wiem, że nie mówisz mi całej prawdy, ale niech Ci będzie. Dopóki jesteś przy niej, wiem że jest bezpieczna - posłała mi cudowny uśmiech, a ja odpowiedziałem jej tym samym. Spojrzała na mnie penetrując mnie wzrokiem - A co Ty taki elegancki dzisiaj? Wybieracie się gdzieś?
- Zabieram Michelle do studia, chcę jej pokazać z bliska na czym polega moja praca.
- Miło z Twojej strony - odwróciła się i zaczęła czegoś szukać w szafce - A ten bal urodzinowy, o którym mi wspominała to jutro?
- Tak, ale spokojnie. Po wszystkim odwiozę ją osobiście do domu.
- Opiekuj się nią - spojrzała na mnie matczynym wzrokiem - Jest młoda, głupiutka i popełnia błędy. Ja wiem, że każdy je popełnia, ale kiedyś mnie zabraknie i chciałabym wiedzieć, że poradzi sobie jakoś, że będzie miała przy sobie ludzi, którzy będą ją kochać.
- Hej... Proszę tak nie mówić - podszedłem do kobiety i położyłem jej rękę na ramieniu - Jeszcze przez długi czas będzie Pani przy swojej córce.
- Akurat w moim przypadku Bóg nie rozdawał szczęścia. Oni starają się to ukryć, chcą abym żyła normalnie i dziękuję im za to bo użalania i litości bym nie zniosła. Ale wiem co mówią lekarze i wiem, że dużo mi nie zostało.
- Nikt nie może przesądzać o naszym życiu. Nikt nie zna daty ani godziny, a oni mogą tylko gdybać - zobaczyłem w jej oczach łzy. Poczułem ścisk w gardle, chciałem sam wierzyć w to co mówię, jednak świadomość o jej chorobie przyprawiała mnie o ciarki. Była taka ciepła, dobra, kochana... Była po prostu cudownym człowiekiem.
- Chciałabym się doczekać wnuków...
- I doczeka się Pani - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Obiecujesz mi to? - poruszyła zabawnie brewkami, a ja poczułem jak się czerwienię. Nie powiem, potrafiła człowieka zawstydzić, była niesamowicie otwarta i nie przebierała w słowach. Michelle była bardzo do niej podoba.
- Obiecuję - odpowiedziałem niepewnie a Pani Evans uśmiechnęła się przez łzy i poklepała mnie w ramię.



- Długo jeszcze? - zapytałem leżąc od  godziny na kanapie i wpatrując się w sufit.
- Jeszcze chwila!
- Tyle czasu siedziałem z Twoją mamą, tutaj siedzę kolejną godzinę, a Ty dalej nie jesteś gotowa...
- Oj nie marudź już. Muszę jakoś wyglądać, zaraz wychodzę.
  Wstałem i zacząłem przeglądać książki na półkach. Kartkowałem każdą z kolei zapoznając się wyrywczo z treścią. Usłyszałem nagle jak drzwi od łazienki się otwierają, odłożyłem trzymaną książkę, którą miałem w rekach i odwróciłem się.
- Może być? - zapytała gdy mój wzrok spoczął na jej osobie.
  Wyglądała cudownie. Elegancka, czarna sukienka podkreślająca jej idealną figurę, wysokie buty wydłużające jej i tak długie do nieba nogi. Delikatny makijaż, włosy zaplecione w warkocza, co jeszcze bardziej dodawało jej powagi. Mimo, iż jej ubiór nie odsłaniał żadnej intymnej części ciała, to wyglądała strasznie seksownie.
- Mike? Wszystko gra? - zapytała, a ja dopiero ocknąłem się i przestałem pożerać ją wzrokiem.
- Tak, wszystko dobrze. Po prostu pięknie wyglądasz - podszedłem do niej i objąłem ją w pasie przyciągając do siebie - Muszę Cię pilnować, każdy facet będzie się na Ciebie gapił i...
- Głupek jesteś - przerwała mi śmiejąc się - To raczej na Ciebie lecą setki kobiet.
  Uniosłem kąciki ust i gdy zbliżyłem swoją twarz do jej, aby złożyć na jej ustach pocałunek, usłyszeliśmy głośne:
- Ekhem...
  Odskoczyliśmy od siebie z Michelle w jednej sekundzie. W drzwiach stał jej tata wyraźnie niezadowolony całą sytuacją. Dziwne, że nie słyszeliśmy nawet jak drzwi się otwierają. Pan Evans zmierzył mnie wzrokiem po całości.
- Dzień dobry - powiedziałem lekko speszony.
- Nie wiem czy taki dobry - rzucił oschle i wszedł do środka - Raczej myślałem, że sobie odpuścicie po tej akcji w gazecie, ale widzę że młodym zawsze będzie siano w głowie.
- Przestań - skarciła go Michelle podnosząc głos, domyślałem się do czego doprowadzi ta rozmowa z jej udziałem, bo nie była spokojną kobietą, więc postanowiłem sam wytłumaczyć tę sytuację.
- To co było w gazecie to jeden wielki wymysł prasy, szukali chorej sensacji i padło po prostu na nas - mówiłem spokojnym tonem - Postaram się, aby...
- A skąd mam wiedzieć, że to co pisali nie jest prawdą? Może faktycznie wykorzystujesz moją córkę aby uciszyć sprawy sprzed kilku miesięcy?
- Jak możesz?! - znów krzyknęła ale powstrzymałem ją ruchem dłoni aby została na swoim miejscu. Nerwy tutaj by nic nie pomogły.
- Zapewniam Pana, że traktuję Pańską córkę jak najbardziej poważnie. Zależy mi na niej, inaczej by mnie tutaj nie było. Gdyby mi zależało jedynie na ukazaniu fałszywego związku, poszukałbym osoby publicznej, nie pchał bym się aż tak daleko. A skoro to robię to znaczy, że moje intencje są jak najbardziej szczerze - zawahałem się przez chwilę, ale objąłem ją ramieniem przytulając delikatnie do siebie - Nie skrzywdzę Pana córki. Nie liczę, że Pan mnie polubi. Ale proszę chociaż dać mi szansę.
- Zdajesz sobie mój drogi sprawę, jaka jest różnica wieku między wami? Wasze oczekiwania względem siebie zapewne różnią się znacznie - poczułem jak Michelle znów się spina ze złości i chce coś powiedzieć, więc szybko odpowiedziałem:
- Oboje jesteśmy dorośli. Nigdy bym nie zrobił ani nie namawiał Pana córki do czegoś, czego nie chce. Pragnę ją jedynie uszczęśliwić, to jest mój priorytet - poczułem na sobie spojrzenie Michelle, jednak mój wzrok cały czas spoczywał na jej ojcu. Ten jednak na moje słowa już nic nie odpowiedział, spojrzał na nas ostatni raz i bez słowa wyszedł z pokoju.
- Przepraszam Cię za niego... - przytuliła się do mnie, a ja delikatnie ją objąłem.
- Dajmy mu czas, martwi się o Ciebie.
- Jeszcze go bronisz? - spojrzała na mnie z wyrzutem, a ja tylko się uśmiechnąłem i ucałowałem ją w czubek głowy.




  Studio, tak samo jak ludzie w nim pracujący byli niesamowici. Na wejściu każdy ciepło mnie przywitał, a w sumie tego najbardziej się obawiałam - ich reakcji. Jak się okazało osobom najbliższym, takim jak Quincy, Michael dość sporo o mnie już naopowiadał.
  Mike najpierw oprowadził mnie po całym budynku, pokazując poszczególne pomieszczenia i mówiąc co w nich na co dzień się robi. Przyznam, że wszystko było niesamowicie ciekawe, bo wcześniej widziałam takie rzeczy tylko na filmach. W międzyczasie zdradził mi kilka sekretów co planują w najbliższym czasie, w związku z nową piosenką i planowaną płytą. Nie wiem ile tam spędziliśmy - co najmniej kilka godzin. Jednak czas płynął nieubłagalnie szybko. Nawet gdy Michael był mocno zajęty pracą, to ten czas bardzo miło spędzałam z jego siostrą La Toyą, którą miałam okazje dziś poznać. 
  Siedziałyśmy z La Toyą w holu i popijałyśmy gorącą czekoladę śmiejąc się i rozmawiając. Dużo pytała mnie jak poznałam jej brata oraz Janet. W końcu wstała i oznajmiła, że wpadła tylko na chwilę i musi już uciekać bo się spóźni na jakieś spotkanie. Gdy opuściła budynek wyjęłam z kieszeni swoją komórkę. Mike był wciąż zajęty, a ja nie chciałam mu przeszkadzać, więc wykorzystałam okazję i wybrałam numer Natali. Wyszłam na zewnątrz przed główne wejście i usiadłam na ławce czekając aż sygnał w słuchawce ustanie i usłyszę głos Nat.
- Halo?
- Hej... Słuchaj... Chciałam przeprosić za wczoraj. Naprawdę... Nie wiem co we mnie wstąpiło i...
- Nic się nie stało - mówiła spokojnym głosem - Słuchaj, byłaś zła i miałaś ku temu powód i ja to rozumiem. Sama pewnie też bym nie była sobą w takiej sytuacji. A to że zadzwoniłam po Michaela... Nie mogłam jechać za Tobą. Max nie odbierał, a ostatnią osobą, która była w stanie po Ciebie pojechać był on. Zresztą była to świetna okazja abyście sobie wszystko wyjaśnili, bo jak wiesz ja nie popierałam Twojej decyzji co do artykułu.
- Wiem, dziękuję Ci - uniosłam kąciki ust - Jesteś cudowna, wiesz?
- Ja wiem - zaśmiała się - Dostałam esa w nocy od Michaela, że jesteś z nim w Neverlandzie bezpieczna. To czyli... Pogodziliście się? Albo czekaj! Nie mów. Jutro wpadam przecież pomóc Ci z fryzurą i makijażem na bal, więc wszystko mi opowiesz. Bo bal dalej aktualny?
- Tak. Chociaż mam mieszane uczucia...
- A Ty jak zwykle marudzisz. Dobra koniec, jutro będę u Ciebie o 15 i się za Ciebie wezmę. Mam już w głowie całą wizę.
- Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Nie ma za co mendo, ja muszę kończyć. To do jutra.
- Jasne, cześć.
  Rozłączyłam się. Było chłodno, ale nie poszłam od razu do środka. Odchyliłam lekko głowę i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo. Było już ciemno, godzina robiła się późna, a mnie w sumie cieszyło, że cały dzień mogłam spędzić u jego boku. Wczoraj tyle się wydarzyło... Wszystko spadło tak nagle. Mimo, iż uczucie rosło od dawna, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Te ostatnie tygodnie u jego boku to najlepsze co mi się w życiu przytrafiło. Zapomniałam dzięki niemu o chorobie mamy i wszystkich innych problemach, był moim lekarstwem. Już wtedy na statku, gdy spałam u jego boku pierwszej nocy po koszmarze związanym z mamą... Gdy czułam jak mnie obejmuje, jego oddech na moim karku. Jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze, nigdy nie czułam tego przy innym mężczyźnie.
   Nagle nie wiadomo kiedy i skąd zjawił się obok obiekt moich myśli. Uśmiechnął się do mnie szeroko ukazując te swoje białe perełki.
- Tutaj jesteś. Szukałem Cię - podszedł bliżej i zajął miejsce na ławce obok mnie. Światło z lamp mimo, że nie było mocne to odbijało się cudownie w jego ciemnych oczach. Był piękny.
- Byłam z La Toyą, ale musiała już iść. Postanowiłam przewietrzyć się i zadzwonić do Nat.
- Dogadałyście się?
- Tak, myślałam że będzie zła, ale wszystko jest ok - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Mówiłem, że tak będzie - objął mnie ramieniem i przytulił do siebie - Nie jest Ci zimno?
- Troszkę, wracajmy lepiej - gdy już miałam wstać spojrzałam przed siebie i zobaczyłam po drugiej stronie ulicy znajomą mi sylwetkę. Stał tam, w kapturze, ubrany cały na ciemno. Mimo iż stał daleko wiedziałam, że nam się przygląda. Czułam na sobie jego wzrok, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Coś się stało? - zapytał Michael i spojrzał w tym samym kierunku co ja - Znasz go? - milczałam. Patrzyłam się pustym wzorkiem na nieruchomą postać - Michelle? - Potrząsnął mną a ja dopiero się ocknęłam i spojrzałam na mojego króla.
- Ja... Coś mi się wydawało - znów spojrzałam w tamtym kierunku, lecz już go nie było. Rozpłynął się, jak koszmar powracający z przeszłości.




  Szliśmy korytarzem w milczeniu. Spoglądałem na nią co chwila, jednak była myślami gdzieś daleko, a ja chyba wiedziałem nawet gdzie.
- Powiesz mi kim on był? - zapytałem w końcu nie mogąc znieść dłużej tej ciszy.
- Kto? - udawała że nie wie o co mi chodzi.
- Mieliśmy mówić sobie wszystko...
- Mike - zatrzymała się, zrobiłem to samo. Spojrzałem w jej błękitne oczy oczekując satysfakcjonującej odpowiedzi - Staram się nie wracać do tego co było, liczy się to co jest teraz. A jesteśmy teraz tutaj, razem. To jest najważniejsze.
- To ma związek z tym, o czym rozmawialiśmy na łodzi? Co mówiłaś o ciężkiej przeszłości?
- Obiecałam Ci wtedy, że jak nadejdzie pora i będę gotowa to Ci wszystko powiem. I dotrzymam słowa - zrobiła krok bliżej i przytuliła się do mnie. Nie chciałem naciskać mimo, że cała ta sytuacja mi nie odpowiadała. Kim był ten mężczyzna? Dlaczego nam się przyglądał? Czego chciał od Michelle? Musiałem jednak ze wszystkim zaczekać. Pocałowałem ją we włosy i rzuciłem:
- Późno już, ja też jestem zmęczony. Chodź, weźniemy rzeczy z studia nagraniowego i odwiozę Cię do domu.



  Nie wracałem już do tamtego tematu. Jechaliśmy całą drogę śmiejąc się i wygłupiając jak małe dzieci. Przez chwilę myślałem, aby zawrócić do Neverlandu, ale nie chciałem naciskać ani na nią, ani narażać się bardziej jej ojcu, który po dzisiaj i tak pewnie ma mnie serdecznie dość. Zaparkowałem na podjeździe, otworzyłem Michelle drzwi. Wysiadła jednak nie miała na twarzy tego cudownego uśmiechu, który towarzyszył jej całą drogę. Spojrzała na mnie smutno, a ja pogłaskałem ją po policzku.
- Ej... Co się dzieje? To przez ...?
- Nie. Po prostu nie chcę abyś jechał - przytuliła się do mnie, a ja automatycznie ją objąłem. Uwielbiałem gdy to robiła, gdy w ten cudowny sposób miałem ją całą przy sobie, przyklejoną bo mojego ciała - Zostaniesz?
- Wiesz, że nie mogę - uniosłem lekko kąciki ust - Jutro się przecież zobaczymy. Spędzimy razem cały wieczór. A teraz uśmiechnij się - odsunąłem ją od siebie, a ona delikatnie się uśmiechnęła - Stać Cie na więcej - powiedziałem i zdjąłem gumkę z jej warkocza, rozplątując go palcami. Rozpuszczone włosy odgarnąłem jej do tyłu i znów spojrzałem w oczy - To jak z tym uśmiechem? Bo nie będzie nagrody... - pogroziłem jej palcem co widać ją rozbawiło, bo automatycznie się zaśmiała.
- A co z nagrodą? - zapytała unosząc brewki.
  Złapałem ją w pasie i uniosłem do góry sadzając na masce samochodu. Nasze spojrzenia się spotkały, jednak mój wzrok przeniósł się po chwili na jej usta. Nie wahałem się długo gdy połączyłem je ze swoimi w delikatnym pocałunku. Nie interesowało mnie nawet, że jej rodzice mogą nas widzieć w oknie - dla tej jednej chwili byłem w stanie stawić czoła każdemu i wszystkiemu.
- Może być? - zapytałem gdy nasze wargi się rozłączyły, jednak cały czas pozostawałem jak najbliżej niej.
- "Stać Cię na więcej" - zacytowała moje słowa z chytrym uśmieszkiem.
  Wiedziałem, że zrobiła a raczej powiedziała to specjalnie i podziałało. Wtopiłem się ponownie w jej usta tym razem z większą namiętnością. Pod wpływem nacisku mojego ciała odchyliła się do tyłu kładąc na masce, a ja nie przerywałem pocałunku. Czułem ciepło bijące od jej rozgrzanego ciała, jej oddech, bicie serca. To wszystko stawało się dla mnie już czymś oczywistym, nie wyobrażałem sobie, że mogłoby być inaczej. W końcu oderwałem się od niej i zdjąłem ją z maski auta. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
- Dobranoc łobuzie.
- Dobranoc królewno - odeszła i zniknęła za zamykającymi się drzwiami.

***

Komentarz = to motywuje !

*
Z góry przepraszam za błędy, jeśli jakieś się wkradły :)



6 komentarzy:

  1. Nareszcie! Nie mogłam się doczekać takich momentów! <3
    Super!
    Pozdrawiam
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahahahahaha, nie mogę z tego tekstu :
    - Myślisz, że nie czułam wczoraj, gdy na mnie leżałeś jak Twój mały odwalał moonwalka?
    Po prostu rozwaliłaś mój system :-D Ta rozmowa była bardzo eghmm interesująca. Końcóweczka super, uwielbiam czytać takie sceny, nie pisać ;-)
    Jestem ciekawa co to z tą Madonną będzie, bo coś mi się wydaje, że będzie jakaś akcja.
    Wene masz, więc życzę Ci miłego dnia.
    Pozdrawiam.
    Basia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejj! Ja Cie kocham! Jesteś genialna w tym co robisz! Po zjebanym dniu w szkole, wracam, rzucam sie na łóżko i mogę wejść do innego świata - to co kocham najbardziej. Pokochałam kilka opowiadań, które są bardzo bliskie mojemu sercu i jednym z nich jest Twoje. Opisujesz każdą scene bardzo realnie i nie da sie nie układać w głowie pełnego obrazu ilustrującego daną sytuacje.
    Początek mnie zniszczył, popłakałam się ze śmiechu. Mały robił Moonwalka! :D genialne. Każda przedstawiona scena jest idealnie dopasowana. Nie jest zbędna, a wręcz przeciwnie. Wszystko tworzy niepowtarzalną i wyjątkową całość. Twoje rozdziały są długie, a i tak pod koniec mam 'ból dupy', że to tak szybko się skończyło. To świadczy jak Twoje dzieło potrafi wciągnąć czytelnika. Wracając do notki, pokochałam tatuśka Miśki, nosz normalnie! Już nie chodzi o jego antynastawienie do Michaela, a raczej Jego podejście do całej sprawy. Michael tak genialnie rozegrał całą rozmowe, otulił ją i mówiąc kolokwialnie zgasił go.
    Jak zwykle mama Michelle genialna, fajnie, że opisałaś ją oczami Michaela. Tak samo ją wyobrażałam. Jest wisienką na torcie♥
    Jak Ci mówiłam niecierpliwie sie akcji, którą planujesz, ale domyślam sie, że ten 'ktosiu' będzie mieć coś wspólnego.
    Notka cudowna! Genialna! I jak zwykle świetna. Czekam na następne rozdziały.
    Życze wasy weny! :*
    Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  4. - Myślisz, że nie czułam wczoraj, gdy na mnie leżałeś jak Twój mały odwalał moonwalka?
    Najlepszy tekst! Popłakałam się ze śmiechu. Jak ty to robisz co? Każdy rozdział jest długi, a i tak za krótki. Gdy się kończy...no nie no nie wytrzymam do kolejnego. I zgadzam się z opinią powyżej. Masz talent. To jest takie realne, nie przesadzasz z czułymi słówkami a znam kilka opowiadań, w których tak się dzieje. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzdniego rozdziału, ale wiedz, że nadrobiłam. I uważam go za arcydzieło. ten zwrot akcji...czytałam te dwie notki dziś na lekcjach ...ta...nie ma to jak odpowiedź przy tablicy przez gapienie się w telefon. Na szczęście to była Historia. Mój ukochany przedmiot :)
    A tak w ogóle pytanie w ogóle nie dopasowane ale jaki był twój ulubiony przedmiot w szkole? Miałaś jakiś?
    Więc notka jak zwykle cudowna. Bardzo mi się podobała.. a wygląd bloga po prostu cudo :D
    Życzę masy weny!
    Przepraszam, za błędy, które na pewno się wkradły. Ale mój telefon za mną nie przepada.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulubionego przedmiotu raczej nie miałam, ale w liceum uwielbiałam chodzić na geografię i polski (chyba przez nauczycielki, które prowadziły te przedmioty). Na studiach i tak wylądowałam na turystyce, a który przedmiot tutaj mi do gustu przypadnie - nie wiem. Się okaże :)
      PS: jak macie jakieś pytania to zapraszam do zakładki "Ask me", śmiało zadawajcie tam wszelkie pytania:)

      Usuń
  5. Od czego by tu zacząć? Rozmowa Michaela i Michelle po prostu prześwietna, uśmiałam się i to bardzo. Końcowa scena oczywiście taka kochana. Opisałaś ją po mistrzowsku. Mi opisywanie takich scen zajmuje sporo czasu, bo często mi się coś nie podoba i cały czas je poprawiam. Natomiast u ciebie nie ma czego poprawić, napisałaś to tak genialnie. Czułam się jakbym czytała książkę. Ciekawi mnie jeszcze tylko ten mężczyzna i urodziny Madonny. Dlatego z ogromną niecierpliwością czekam i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic