niedziela, 6 września 2015

Rozdział 12



   Otworzyłem oczy. Wpadające przez okno promienie słoneczne zwiastowały kolejny, piękny dzień. Rozejrzałem się. 'Michelle?' zapytałem w myślach, gdy zorientowałem się, że nie ma jej obok w łóżku. Wstałem niepewnie i uchyliłem drzwi od sypialni. Podszedłem do wejścia do kuchni, skąd dobiegały jakieś dźwięki. Była tam. Stała tyłem do mnie, odwrócona w stronę blatu i chyba robiła coś do jedzenia. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wróciłem do sypialni. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w coś luźnego. W międzyczasie analizowałem cały wczorajszy dzień, wieczór, a najbardziej noc. Już dawno tak dobrze mi się nie spało. Wciąż czułem na sobie jej dotyk, kiedy spała wtulona we mnie jak dziecko. Ufała mi, bezgranicznie ufała mi, a ja bałem się to wszystko spieprzyć. W końcu zebrałem się w sobie i poszedłem do kuchni. Michelle dalej stała w kuchni tyłem do wejścia, nucąc pod nosem i przewracając coś na patelni. Skradałem się delikatnie, aż w końcu gdy byłem tuż za nią, objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Poczułem zapach jej szamponu do włosów mieszający się z aromatem jedzenia.
- Głodny? - zapytała odwracając się twarzą w moją stronę.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się - Jak się spało?
- Dobrze... Dzięki tobie - zarumieniła się, wyglądała uroczo.
- Polecam się na przyszłość - puściłem jej oczko. - Więc co dobrego robisz?
- Naleśniki. Myślałam zrobić też coś słodkiego, ale taka bieda w tej Twojej lodówce, że nie na wiele starcza - skarciła mnie wzrokiem - Czy faceci nie potrafią zadbać o takie rzeczy jak wyposażenie lodówki?
- Widać brakuje mi kobiecej ręki - uśmiechnąłem się zadziornie - Swoją drogą co do słodkości, zjadłbym sernik.
- Mogę zrobić jak już wrócimy do Los Angeles.
- A umiesz robić?
- Nie, ale jak lubisz to się nauczę - dała mi buziaka w policzek i zajęła się naleśnikami - O czym myślisz? - zapytała stawiając talerze z jedzeniem w salonie. Chyba zauważyła, że byłem nieobecny wzrokiem.
- O niczym. O wczorajszej nocy - uśmiechnąłem się lekko.
- A co to takiego się wczoraj działo? - zapytała udając że nie wie o co chodzi. Usiadłem obok niej na kanapie.
- Przypomnę Ci więc. Wtuliłaś się we mnie jak w maskotkę i zasnęłaś w moich ramionach. A ja czuwałem, aby było Ci dobrze.
- I było - podstawiła mi talerz pod nos - A teraz nie myśl więcej, tylko jedz bo jak będziesz się dalej tak odżywiał, to staniesz się przezroczysty, a tego nie chcę.
    Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy jeść śniadanie.


    Leżałam na leżaku i czytałam jedną z gazet. Słońce smażyło niemiłosiernie, więc liczyłam, że w końcu się trochę opalę. Michael musiał siedzieć obok mnie pod parasolem unikając słońca z wiadomych przyczyn, jednak chwilowo poszedł do Ignacio zamienić z nim parę słów. Korzystając z okazji, że jestem sama, wyjęłam komórkę i wykręciłam numer Natali.
- No w końcu się odezwałaś! - usłyszałam ten kochany, piskliwy głosik.
- Wcześniej nie miałam czasu. Wybacz.
- No tak tak rozumiem. Pewnie byliście zbyt zajęci - uśmiechnęłam się - To teraz opowiadaj jak tam?
- Za dużo by rozmawiać o tym przez telefon. Ogólnie mam prośbę do Ciebie... Robisz coś w środę wieczorem?
- Do południa mam zajęcia w salonie, ale wieczór wolny.
- Dałoby radę abyś wpadła pomóc mi się uszykować? - przygryzłam wargę.
- Yyy, a co już wesele wyprawiacie? - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Nie, ale Michael dostał zaproszenie na urodziny Madonny i chce abym poszła razem z nim. Liczę, że pomożesz mi się jakoś przyszykować...
- No jasne! Już mam w głowie całą wizję. Będziesz wyglądać cudownie - wiedziałam, że na nią mogę zawsze liczyć - Jeśli chcesz, pożyczę Ci nawet jedną sukienkę. Mam nową, nawet nie zakładałam.
- Dobra, szczegóły obgadamy jak już się spotkamy. Jutro wieczorem wracamy, więc w poniedziałek możemy wyjść gdzieś razem to Ci wszystko opowiem.
- Super, w takim razie do zobaczenia niedługo.
- Trzymaj się, pa - rozłączyłam się.
    Sama nie wiem dlaczego, ale miałam złe przeczucia jeśli chodziło o ten bal. Nie chodziło o to, że nie chciałam iść. Cieszyłam się chociażby z tego względu, że będę tam z Michaelem i będę mogła z nim spędzić ten wieczór. Jednak mimo iż nie należałam do świata ShowBiznesu, to dzięki Nat znałam go bardzo dobrze i wiedziałam. że moja obecność nie będzie dla kariery Michaela pozytywna. A może faktycznie przesadzam? Cóż, klamka zapadła. Zgodziłam się i nie pozostawało mi już nic innego jak pozostawić całą sprawę losowi.
    Z rozmyśleń wyrwał mnie Michael. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił. Usiadł tam gdzie wcześniej pod parasolem, na nosie miał ciemne okulary. Odwrócił się do mnie i ukazał szereg białych ząbków.
- A ty co się znów szczerzysz wredoto?
- Miałem nadzieję, że polecisz na mój seksowny uśmiech - zsunął okulary na nos i zabawnie poruszył brewkami.
- No masz rację, uśmiechaj się bo jutro możesz już nie mieć tych białych perełek - puściłam mu oczko. Wstałam i przesunęłam leżak bliżej Michaela chowając się obok niego pod parasolem - Muszę odpocząć od tego słońca.
- Przyznaj się, że chcesz po prostu być bliżej mnie.
- Palant - walnęłam go w ramię, a on znów się zaśmiał. Uwielbiałam widzieć go uśmiechniętego, była to chyba ostatnio recepta na moje własne szczęście - Chcę iść na basen - rzuciłam po chwili namysłu.
- Możemy zaraz iść - spojrzał na mnie z troską - A jak się czujesz po wczoraj? Lepiej?
- Myślę, że tak. Dzięki Tobie, inaczej bym nie zasnęła - dotknął dłonią mojego policzka, a ja na ciepło jego skóry automatycznie przymknęłam oczy - Chciałabym, aby już na zawsze tak zostało.
- To znaczy? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Niczego mi teraz po prostu nie brakuje. Mam Ciebie, Nat, Maxa, mamę, tatę... Każde z nas jest szczęśliwe na swój sposób. A z doświadczenia wiem, że kiedy jest zbyt pięknie to kwestia chwili, aż wszystko zaczyna się walić jak domek z kart.
- Może troszkę optymizmu? - uśmiechnął się delikatnie - Skoro jesteś szczęśliwa, dlaczego się zadręczasz?
- Nie chcę się przyzwyczajać. To boli gdy się kogoś traci, a ja pamiętam wszystkich którzy odeszli.
- Ej - uniósł mój podbródek w górę i obrócił twarz w swoją stronę - Ja się nigdzie nie wybieram - odpowiedziałam mu uśmiechem - To jak, idziemy na ten basen? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
- Jasne.
   Wstaliśmy oboje i ruszyliśmy na dolny pokład. Poszłam do siebie, przebrałam się w strój i spojrzałam w lustro. Narażał swoją karierę i reputację. Dopóki nasza znajomość jest tajemnicą, nikomu się krzywda nie dzieje, a jeśli będę musiała to usunę się z drogi. To było jego życie, nie moje. Zbyt długo na to wszystko pracował, już raz pomogłam mu i zrobię to po raz kolejny, nawet jeśli miałoby to mnie zranić.
- Michelle? - usłyszałam pukanie do drzwi.
- Już idę - odkrzyknęłam i chwytając do rąk ręcznik ruszyłam w stronę czekającego Michaela.


   Mike otworzył wielkie, białe drzwi prowadzące do pomieszczenia z basenem. Poczułam już ten sztuczny zapach chloru. W tak gorące dni jak dzisiaj, człowiek jedyne o czym marzy, to wskoczyć do takiej wody.
- Panie przodem - rzucił przepuszczając mnie w wejściu.
- Nie zgrywaj dżentelmena, przyznaj się, że po prostu chcesz popatrzeć na mój tyłek.
- Rozgryzłaś mnie - zaśmialiśmy się i w końcu znaleźliśmy w środku.
Woda była chłodna, ale nie przeszkadzało mi to. Odgarnęłam swoje mokre włosy do tyłu i oparłam się plecami o ściankę basenu. Mike siedział po drugiej stronie i bacznie mi się przyglądał.
- Nie wchodzisz? - zapytałam lekko zdziwiona, a on jak na zawołanie zsunął się do wody i podpłynął do mnie.
- Tak Ci tęskno gdy nie ma mnie obok? - uśmiechnął się zadziornie. Uwielbiałam gdy był taki pewny siebie.
- A pomyśleć, że jeszcze niedawno byłeś taki nieśmiały - nie spuszczałam z niego wzroku.
- Przeszła mi już ta nieśmiałość w stosunku do Ciebie.
- Czyżby?
- Udowodnić Ci? - zbliżył się do mnie, a ja stałam nieruchomo przyglądając się jego ciemnym oczom.
    To już nie było zwykłe pożądanie. Pragnęłam go, ale nie jak jakiegoś zwykłego kochanka, pragnęłam go jako mężczyznę, przy którym cały świat zaczynał wirować, a ja traciłam oddech gdy był tak blisko jak teraz. Nigdy moje serce tak nie wariowało przy nikim innym, nigdy nie czułam tego co czuję teraz. Czy tak powstaje i wygląda prawdziwe uczucie?
   Nagle nasze ciała przylgnęły do siebie, a Michael złapał mnie w pasie jakby się bał, że zaraz mu ucieknę. Musnął delikatnie wargami mój płatek ucha, a potem szyję. Zamknęłam oczy i cichutko westchnęłam, po czym wplotłam swoje palce w jego mokre loki, a po moim ciele przeszedł znany mi dreszcz, który towarzyszył mi zawsze gdy był tak blisko. Spojrzał na mnie i po chwili zatrzymał wzrok na moich ustach. Kiedy już nasze twarze dzieliło kilka centymetrów usłyszeliśmy znajomy głos Ignacio:
- Michael jest sprawa! Ojej, przepraszam nie chciałem... - odskoczyliśmy od siebie na jego dźwięk jego głosu - Nie wiedziałem że jesteście tutaj razem... Ja... Może wpadnę później? - spojrzał na nas przepraszającym wzrokiem i uśmiechnął się niepewnie.
- Nie ma potrzeby, już wychodziliśmy - rzuciłam. Mike spojrzał na mnie z bólem w oczach, ale udałam, że tego nie widzę i wyszłam z basenu okrywając się ręcznikiem.






   Przebrana w suche już ciuchy udałam się do kuchni. Postanowiłam trochę tam ogarnąć nim Michael wróci. Poukładałam wszystko na półkach, wytarłam stoł, blaty i zabrałam się za zmywanie. Jedna ze szklanek była uszczerbiona, ale jak to ja wszystko zawsze bagatelizuję i po prostu zaczęłam ją myć. Nawet nie zdążyłam się zorientować gdy pękła mi w rękach i rozcięła wewnętrzną stronę dłoni.
- Cholera - rzuciłam sama do siebie.
   Urwałam drugą ręką kilka listków ręczniczka papierowego, który stał obok i przycisnęłam do rany. Krew leciała jak głupia i zaczęła powoli przesiąkać. Przypomniało mi się, że w pokoju u siebie mam mały, czysty, zwykły ręcznik do rąk. Chyba to jedyne co mi pozostało, bo papier nie na wiele się zdawał, zważając jak mocno rana krwawiła i piekła. Urwałam ostatnie listki papieru, aby jakoś dojść do sypialni i wyszłam z kuchni. W framudze drzwi zderzyłam się z kimś.
- Ał - jęknęłam czując przechodzący prąd w ręce po uderzeniu.
- Przepraszam... Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada - Mike spojrzał na moją rękę i zakrwawiony papier - Co się stało? - zapytał z troską i złapał moją zranioną dłoń w swoje - Chodź, w salonie jest apteczka.
- Nie trzeba naprawdę - próbowałam się wymigać - To tylko...
- Żadnego marudzenia, idziemy i to już - pociągnął mnie za sobą. Usiadłam na kanapie, a Michael przyniósł apteczkę. Ukucnął obok mnie i delikatnie ujął dłoń.
- Mogę? - zapytał niepewnie, a ja tylko z rezygnacją pokręciłam twierdząco głową.
   Bolało strasznie, jakby ktoś sypał mi na to sól kuchenną. Mike przemył rozcięte miejsce wolą utlenioną, a ja zacisnęłam oczy jakby dzięki temu miało mniej szczypać. Przyłożył w końcu gazik i zaczął owijać dłoń bandażem.
- Zostawić Cię na pięć minut samą, a ty już sobie krzywdę robisz - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie.
- Więc mnie nie zostawiaj - skwitowałam.
   Dopiero po chwili do mnie dotarło, co ja właśnie powiedziałam. Wstał, usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Nie mam takiego zamiaru - ucałował mnie we włosy.


   Zasnęła. Przykryłem ją leżącą na kanapie kocem i ostatni raz na nią spojrzałem. Dotknąłem dłonią jej chłodnego policzka i uśmiechnąłem się sam do siebie. Miałem ochotę się położyć obok niej i zasnąć jak wczorajszej nocy, jednak opamiętałem się w końcu i wyszedłem na pokład.
Słońce chyliło się już ku horyzontowi, a niebo stawało się coraz ciemniejsze. Więc jutro powrót, czas wrócić do rzeczywistości. Ciężko jest się człowiekowi tak przestawić na inny tryb życia z dnia na dzień. Mimo wszystko cieszyłem się, że mogłem chociaż te trzy dni spędzić tutaj z nią, sami.
   Zastanawiałem się co będzie dalej, jak potoczy się ta znajomość. Mimo, że mi ufała, czułem że się boi. Rozumiałem ją, miała do tego prawo... Do tych wszystkich wątpliwości.
   Zastanawiałem się tylko jak jej udowodnić, jak jej pokazać jak bardzo mi na niej zależy. To nie była tylko "kolejna kobieta". Zaczynałem się od niej powoli uzależniać, wypełniała moje myśli każdego dnia. Każdego dnia odczuwałem potrzebę zobaczenia jej... Jej głosu, dotyku, spojrzenia. Była moją ostatnią myślą przed zaśnięciem i pierwszą po przebudzeniu. A uzależnienie to rosło każdego dnia, zdawałem sobie sprawę, że niedługo nie wytrzymam napięcia i uwolnię wszystkie uczucia, nie mogłem tak dłużej funkcjonować. Nie potrafiłem, nie chciałem...

***

Komentarz = to motywuje !


~~~~~


I jak tam misiaczki ? ^^
U mnie lajcikowo. Mike zgadłeś - jutro tattoo <3333
Także jutro lub we wtorek notka specjalna - fotosika tego nowego cudeńka to zobaczycie :D Znów mnie czekają nieprzespane noce bo to swędzi cholerstwo jak się goi.
Kolejny rozdział jakoś w środę (jest już gotowy ale nie ma tak dobrze xd).

Pytano mnie ostatnio kto jest na zdjęciach jako postać Michelle, więc na 99% fotek (niektóre jak gify to wiadomo inne) to Alena Shishkova - nie wiem czemu ona. Lubię ją i tyle xD
Jej insta jakby ktoś chciał---> https://instagram.com/missalena92/
Mam nadzieję, że nie schrzaniłam jakoś mega tego rozdziału, bo mam takie wrażenie O.o
Pewnie część z was zła bo myśleliście, że nie wiadomo co się będzie działo na tym rejsie, ale spokojnie - wszystko będzie w najmniej oczekiwanym momencie :D

Miłej niedzieli ! <3

2 komentarze:

  1. No heejjj ;3
    Notka jak zwykle genialna. Nie no ja to jestem uzależniona od tej historii. Przyznam, że oczekiałam czegoś innego na rejsie (tak ja XD), ale mimo wszystko nie zawiodłam się. Dobrze, że nie dzieje się wszystko tak szybko. Świetnie przedstaawiasz relacje Michaela i Michelle, to się z przyjemnością i wyrytym bananem na twarzy czyta.
    Kurde prawie by sie cmoknęli. Majk powoli uświadamia sobie, że kocha Michelle ♥
    Nie no podziw :3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życze masy weny i Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam!
    CZEMU PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?! Ukatrupię Ciebie jak i Olę za wyzwanie xd Już się mieli pocałować, a tu Ignacio... XD
    Oby Madonna nie dobierała się do Michaela... Ta prawdziwa chciała Go przelecieć. XDD Jak to wygląda. XDD
    Czekam na nn! :D

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic