piątek, 25 września 2015

Rozdział 17

Dzisiaj zacznę od ogłoszeń parafialnych :P
Czy ktoś z was ma problemy (zwłaszcza na komputerach), że jak wchodzi na mojego bloga to ma ucięte coś? Tekst w sensie od postów lub prawą kolumnę?
Zmieniłam też troszkę zakładki jak: Bohaterowie, itd. Chcę aby jeśli chodzi o wygląd bloga było wszystko już na cacy, bo jak wiecie od poniedziałku zaczynam studia i nie będzie dużo czasu, a lepiej wykorzystać go na pisanie niż zmiane wyglądu. Myślę, że tak jak jest jest już dobrze, mnie się podoba mam nadzieję, że wam również:)
Ja uciekam, jutro zawody - więc będzie się działo :P
Kolejny wpis jakoś koło wtorku/środy w zależności, jak na wykładach będą nas męczyć. Mam nadzieję, że wybaczycie mi jakoś jeśli notki będą się trochę rzadziej pojawiać, postaram się w razie czego pisać na okienkach między wykładami, ale nawet wtedy czasem ciężko wolną chwilę znaleźć - studenci na okienkach mają ciekawsze zajęcia xD
STUDIA - NADCHODZĘ ! <3

~~~~~

   Zmęczona weszłam do kuchni i pierwsze co zrobiłam, to wypiłam całą butelkę zimnej wody. Do przyjazdu Nat miałam jeszcze niecałą godzinę, więc na szczęście z czasem się wyrobiłam - od rana siedziałam na stajni robiąc porządki w siodlarni, poczyściłam sprzęt i pojeździłam oba konie. Jednak mimo, że sprawiało mi to przyjemność to kilka godzin w tak intensywnym ruchu potrafi człowieka szybko wykończyć. 
  Do kuchni weszła mama, miała trochę nieswoją minę więc spodziewałam się złych wieści.
- Nie pij tak szybko tego zimnego, bo się rozchorujesz - posłała mi sztuczny uśmiech.
- Złego diabli nie biorą - zaśmiałam się - Niedługo wpada Natalia, są jakieś ciastka na dole?
- Tak, powinno coś być w spiżarni na półce. Wracasz dzisiaj do domu?
- A czemu miałabym nie wrócić? - spojrzałam na nią nie do końca rozumiejąc pytanie.
- No.... Bo wiesz. Idziecie razem na ten bal i tak pytam.
- Spokojnie, dzisiaj mam w planach wrócić spokojnie do domu - puściłam jej oczko.
- Aha. My z tatą dzisiaj wychodzimy i dom jest wolny.
- Wychodzicie? - spojrzałam na nią podejrzliwie - Nic nie mówiłaś.
- Bo dzisiaj zadzwoniła do mnie Pani Fray i dostaliśmy zaproszenie na urodziny jej męża. A wiesz, że to nasza dobra znajoma i głupio odmówić. Wrócimy jutro w południe.
- Jasne - rzuciłam, a ona  uśmiechnęła się.
- Także tego, nie roznieście z Michaelem domu jak coś.
- Mamo! - zaśmiałam się - Jesteś okropna. A mówicie, że to młodym jedno w głowie. Poza tym, tata jakby się dowiedział, że wyszłam gdzieś z Michaelem i zastałby go jutro u nas w domu, to by chyba nerwicy dostał. Wczoraj i tak maltretował go w moim pokoju, myślałam że go uduszę za taką akcje. A właśnie, on gdzie?
- Dostał telefon z pracy i musiał jechać. Wróci zapewne jak już was nie będzie. Nie było mi to też na rękę, że musiał dziś znów jechać mimo wolnego - spojrzała na mnie - A jego gadką się nie przejmuj, nie wiesz jaki jest? Musi swoje powiedzieć. W końcu zrozumie, że dorosłaś i nie jesteś małą dziewczynką i masz prawo do własnego życia.
- Dziękuję mamo, jesteś kochana - podeszłam do niej i uściskałam najmocniej jak potrafiłam.
- Też Cię kocham córeczko - objęła mnie - Kiedy jesteś szczęśliwa, to ja też jestem. A przy nim widzę, że odżywasz na nowo z każdym dniem. Myślisz że my z tatą byliśmy aniołkami jak byliśmy w Twoim wieku? - odsunęła się ode mnie i spojrzała z iskierkami w oczach - Twój tata był jeszcze gorszy. Kiedy było późno i wiedział, że moi rodzice będą źli to włamywał się do mnie przez okno.
- Nasz tata? - spojrzałam na nią szeroko się uśmiechając - No proszę, a taki grzeczny się wydawał.
- Coś Ty, Był jednym z największych łobuzów w szkole. Tylko chyba po prostu zapomniał już, jak to jest być młodym. Jesteś naszym jedynym dzieckiem, martwi się. Daj mu czas, niech zobaczy, że zależy wam na sobie, a i on się przekona. Gwarantuję Ci to.
- Mam nadzieję - ucałowałam ją w policzek - Idę do siebie. Musze się wykąpać nim Nat przyjedzie.
- Michelle... Zaczekaj - odwróciłam się, a jednak dobrze myślałam, że coś się kroi - Jest taka sprawa...
- Słucham?
- Remont u cioci Alisson zmienił bieg... Wymagana jest przebudowa większej części mieszkania. I dziewczyny przyjadą wcześniej. Za 2, może 3 dni w zależności jak uda im się ogarnąć transport.
- Że co słucham? Powiedz, że żartujesz...
- Kochanie to rodzina, musimy sobie pomagać. Dostaną pokój gościnny więc nie masz się o co...
- Jasne, a ta ździra jak zobaczy Michaela to zaraz szału macicy dostanie i...
- Proszę wyrażaj się  - skarciła mnie - Zostaną tutaj tydzień, max dwa. Dacie radę, jeśli sytuacja będzie dramatyczna to będziecie najwyżej jeździć z Mike do Neverlandu.
- Nie dam jej tej satysfakcji by przed nią uciekać - skwitowałam - Jedyny plus to to, że przyjeżdża z Emmą, stęskniłam się za tym szkrabem - na myśl o dziewczynce mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dobra idź już się szykuj, bo znów Michael będzie czekał na Ciebie. A co do Vanessy to się nie martw. Szybko zleci i zobaczysz, że nie będzie tak źle.




- No nie ruszaj się! Owsiki masz?! - skarciła mnie Nat gry odwróciłam lekko głowę na dźwięk mojego telefonu - Odpiszesz mu później, a teraz masz siedzieć jak posąg. Tylko oddychać masz prawo.
- Dzięki, naprawdę jesteś łaskawa - burknęłam, ale po chwili obie się zaśmiałyśmy.
  Od ponad 2 godzin czesała mnie i malowała. Zasłoniła nawet lustro abym nie widziała, bo liczyła że ujrzę dopiero końcowy efekt. Opowiedziałam jej oczywiście o całej akcji po wyjściu od niej z domu, jak Mike uratował mi tyłek w Paradise, o kłótni i pocałunku pod blokiem i resztę co się działo w Neverlandzie.
- Powiem Ci, że myślałam, że się prześpicie - spojrzała na mnie, a ja posłałam jej sójkę w bok - Ał! No co? Już wylądowaliście w łóżku i...
- I z niczym nam się nie spieszy - skwitowałam - Dopiero co się pogodziliśmy, dopiero co mnie pocałował, a Ty już byś chciała nie wiadomo co.
- Ej, z tym pocałunkiem to opóźnione było. Nie wiem na co wy tyle czekaliście. Ciągnęło was do siebie jak nie wiem, ale oczywiście lepiej sobie było utrudniać życie i udawać, że nic nie ma.
- To nie jest takie proste. Wiesz jaką mam "alergię" na te wszystkie gwiazdki z telewizji. Musiałam go poznać...
- Dobra, dobra. Między wami jest tyle chemii, że aptekę można otworzyć. Tak czy siak niedługo wylądujecie w łóżku i pewnie szybko z niego nie wyjdziecie.
- Bardzo śmieszne.
  Uwielbiałam ją za jej bezpośredniość. Nigdy nie owijała w bawełnę, mówiła co myśli bez względu czy chciałam to usłyszeć czy nie. Znała mnie na wylot, jedno spojrzenie i potrafiła w nim wyczytać każdy, nawet najmniejszy szczegół.
- Ile można robić jednego koka? - zapytałam, gdy wkładała mi w włosy najróżniejsze rzeczy.
- Ostatnio na praktykach robiliśmy takie cuda, cicho siedź. Chcesz ładnie wyglądać? No właśnie. To bal, a nie dyskoteka, aby wyglądać jak roztrzepaniec. Masz być elegancka i seksowna zarazem.
- Już się boję - uśmiechnęłam się i zaczęłam grzebać w komórce przeglądając galerie zdjęć. Gdy natrafiłam na jedna fotkę Emmy przypomniało mi się - Wiesz, że ta zołza Vanessa przyjeżdża już za 3 dni?
- No co ty gadasz? Miała wpaść za tydzień...
- Tak, ale coś tam w remoncie nie tak i przyjeżdżają wcześniej.
- Uważaj na nią, wiesz jaka jest łasa na kasę. A na bank już z gazet wie, że znasz Michaela i nie odpuści takiej okazji.
- Tego się właśnie boję - posmutniałam.
- Przestań... On w życiu by nie spojrzał na takie ścierwo jak ona. Tynku na mordzie tyle, że na budowę z tym iść tylko, a te sztuczne, czarne, doczepiane włochy to w tyłek niech sobie wsadzi.
- Kocham Cię, wiesz? - uśmiechnęłam się do niej - Zawsze jesteś po mojej stronie.
- No pewnie. Ale w trąbę też Ci dam jak będziesz głupoty robić - wcisnęła  ostatnią spinkę w moje włosy i całość dopieściła lakierem - No! W końcu. Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tak długich włosów. I jeszcze ten kolor, aż nie chce się wierzyć, że naturalne.
- Ostatnio strasznie mi przeszkadzają. Myślałam, żeby ściąć je troszkę.
- Ani mi się waż. Bo rączki uwalę aż po łokcie. A teraz wstawaj i marsz do lustra  - stanęła przede mną ostatni raz się przyglądając swojemu dziełu.
  Gdy podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie nie mogłam uwierzyć. Wyglądałam jak nie ja. Mimo, iż nie lubię błyszczącego makijażu Nat odwaliła kawał dobrej roboty. Podkreśliła moje oczy, że wyglądały na dwa razy większe. Cień połyskiwał delikatnie w smugach światła rozświetlając całość. Włosy spięte były w artystycznego koka, świecąca biżuteria, sukienka... Całość idealnie ze sobą grała.
- Jesteś wielka - wydukałam cały czas przyglądając się swojemu odbiciu.
- Ja wiem - uścisnęła mnie od tyłu - Wyglądasz jak księżniczka. Michael oszaleje jak Cię zobaczy - wyszczerzyła się na co ja przewróciłam oczami - Najpierw bal, a potem upojna noc w Neverlandzie...
- Zdziwię Cię, ale mam w planach wrócić dzisiaj do domu - wyminęłam ja posyłając szyderczy uśmiech.
- No wiesz co! A ja się tak starałam ....
  Rozmowę przerwał dochodzący z dołu dźwięk dzwonka do drzwi. 'Już jest', pomyślałam. Wzięłam głęboki oddech i ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Założyłam w biegu szpilki i razem z przyjaciółką zeszłyśmy na dół. W kuchni minęłam jeszcze mamę, która mimo, że wiedziała że się spieszę, to musiała mnie dokładnie całą obejrzeń i puścić litanię jak pięknie i cudownie wyglądam. Pocałowałam ją w policzek na pożegnanie i w końcu znalazłam się przy drzwiach.
   Otworzyłam je niepewnie. W progu stał Michael, ubrany w białą koszulę i ciemny garnitur, a na głowie standardowo kapelusz w białym kolorze.
- Cudownie wyglądasz - wydukał w końcu gdy skończył mnie pożerać wzrokiem. Śledził dokładnie każdy cal mojego ciała i przyznam, że podobało mi się to.
- Dziękuję, Ty również - podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy. Złapał w talii i przyciągnął do siebiedy / Gjuż miał złożyć pocałunek na moich ustach poczułam jak ktoś odciąga mnie do tyłu.
- Ani mi się waż Jackson! - krzyknęła Natalia, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu - Tyle godzin siedziałam nad tym. Nie ma miziania, jak cokolwiek zepsujesz w tym makijażu to przysięgam wykastruję Cię.  Poczekajcie z tymi rzeczami aż będzie po balu - Mike też zaczął się śmiać.
  Natalia była niesamowita. Zawsze potrafiła wkraść się w najlepszym momencie i rozbroić sytuację. Pożegnała się ze mną i Michaelem i poszła do swojego samochodu. My również wsiedliśmy już do limuzyny siadając obok siebie - aż dziwne było mi jechać z nim samochodem - kiedy to nie on kierował. Ale bardzo odpowiadała mi ta sytuacja.
- Mike... - zaczęłam niepewnie opierając głowę na jego ramieniu. Objął mnie delikatnie.
- Tak?
- Jesteś pewien, że chcesz abym tam szła z tobą? - spojrzałam na niego.
- A czy gdybym się rozmyślił, siedziałbym tutaj z tobą? - uniósł lekko kąciki ust - Albo pójdę tam z Tobą, albo wcale.
- Mogłeś przecież zaprosić Elizabeth, jest Twoją przyjaciółką na pewno by się zgodziła.
- Ale ja nie chcę iść z nią tylko z Tobą, rozumiesz czy mam przeliterować? - ujął moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie tak, że czułam jak jego wzrok przebija mnie na wylot.
  Nie odpowiedziałam nic, tylko wtuliłam się w niego bez słowa. Nawet milczenie w jego obecności było przyjemnością. Czułam zapach jego perfum, które uderzyły mi momentalnie do głowy. Biło od niego tyle ciepła, że gdy już byłam w jego objęciach to nie sposób się było odsunąć. Gdy mnie trzymał w ramionach, to tak jakby chciał osłonić mnie przed całym światem.


  Gdy drzwi od limuzyny się otworzyły, uderzył mnie oślepiający blask fleszy. No tak, czego się można spodziewać na imprezie urodzinowej Madonny? Mike widząc moje zawahanie złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy do drzwi wejściowych.
  Sala była ogromna, wszędzie było dużo światła oraz w głośnikach rozbrzmiewała nastrojowa muzyka. Poznawałam niektóre twarze - widywałam je często w telewizji i gazetach. Dziwnie było widzieć teraz tych ludzi na żywo, obracając się wśród nich. Ta sytuacja mnie zaczynała po części przerażać, czułam się tutaj całkowicie obca, nie pasowałam do tego świata. Jednak robiłam to w końcu dla Michaela.
  Przeszliśmy przez całą długość sali, Mike trzymał mnie cały czas za rękę co podnosiło mnie częściowo na duchu - jednak powodowało to, że wzrok gości często na nas spoczywał. Boże, co ja tutaj robię?
   Michael przedstawił mnie swoim znajomym i przyjaciołom, poznałam takie osoby jak: Diana Ross, Sophia Loren, Whitney Houston czy Elizabeth Taylor.
   To właśnie dzięki nim muszę przyznać - ten bal zaczął dla mnie nabierać tempa. Najbardziej zakumplowałam się z Dianą - była naprawdę uroczą i niesamowitą kobietą. Widać było, że traktuje Michaela jak rodzonego brata. Biła od niej tak przyjemna aura, że uśmiech sam pojawiał się na twarzy w jej towarzystwie.
  Dochodziła północ. Staliśmy z Michaelem i Elizabeth przy jednym z stolików i rozmawialiśmy na różne tematy. Mój wzrok spoczął jednak gdzieś dalej. Stała tam, ubrana w białą, błyszczącą suknię, jasne blond włosy rozpuszczone lecz idealnie wystylizowane, krwisto czerwona szminka na ustach oraz coś na wzór szala oplatającego jej szyję. Cała Madonna. Jednak nie była sama - towarzyszył jej chłopak. Wyglądał na niecałe trzydzieści lat, wysoki, delikatnej lecz męskiej postury, brązowe włosy postawione na żel. Nie wyglądał na gwiazdę z TV. Oboje co chwila spoglądali w naszą stronę/ Miałam wrażenie że rozmawiają o nas. Znów mam urojenia?
  Kiedy tylko zobaczyli, że Elizabeth się z nami pożegnała i odeszła - ruszyli pewnym krokiem w naszą stronę.
- Mogę Cię prosić Michael na stronę? - zapytała, gdy znaleźli się już obok nas. Trzepotała do niego rzęsami tak, że mało brakowało, a by odfrunęła. Wiedziałam teraz o czym mówiła Janet. Mike spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i ruszył niechętnie za Madonną.
- Jestem Emilio Honses - wyciągnął do mnie dłoń towarzysz naszej solenizantki.
- Michelle Evans - uśmiechnęłam się delikatnie i uścisnęłam jego rękę.
- Nie wiedziałem, że nasz Jackson ma taką śliczną koleżankę - poczułam jak się czerwienię - Piękna z Ciebie kobieta. Myślałaś kiedyś o fotomodelingu?
- Em, nie. Ja raczej nie nadaję się do takiej roboty - spojrzałam na niego niepewnie, a on cały czas mi się przyglądał z wielką zawziętością.
- Masz idealną figurę, cudowne włosy i buźkę jak laleczka. Myślę, że szybko byś się wybiła w tej branży. Przyjemne z pożytecznym - ukazał szereg białych zębów, miał bardzo ładny uśmiech.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł.
- Posłuchaj kochana. Jestem osobistym i najlepszym fotografem Madonny. Pracuję z największymi gwiazdami, a moje zdanie jest cenione jak żadne inne. Jeśli Ci mówię, że jesteś do tego idealna to znaczy, że tak jest. Proponuję Ci jedynie próbną sesję. Zawsze się możesz wycofać - zawahałam się. W końcu czemu nie spróbować? Całe życie za ladą w sklepie mam spędzić? A pieniądze dla rodziców by się przydały, sklepik przynosił małe zyski, ojciec pracował na różne zmiany i prawie ciągle nie było go w domu, a przecież w tej sytuacji z mamą był jej potrzeby, był potrzebny nam obu.
- A jeśli powiem Panu, że chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej? - spojrzałam na niego już trochę raźniej, a on uśmiechnął się szeroko.
- Mów mi po prostu Emilio - przejechał palcami po swojej koziej bródce - Zróbmy tak, zostawię Ci swoją wizytówkę i umówimy się na spotkanie w sprawie ogarnięcia formalności, nie chcę o tym rozmawiać tutaj, na takiej uroczystości. Stawiam na profesjonalizm i tak też do tego podejdźmy - obrócił się w stronę gdzie stała Madonna z Michaelem. Czemu co chwila sprawdzał czy wciąż rozmawiają? Znów chyba za dużo myślę - Proszę, tutaj jest mój numer oraz adres mojego zakładu. Mam nadzieję, że nie rozmyślisz się, bo szkoda zmarnować taką szansę.




- Powiedziałem Ci, że nic z tego - próbowałem byś stanowczy, ale Madonna nie dawała za wygraną. Wciąż drążyła ten niewygodny temat, a ja miałem jej już momentami serdecznie dość.
- To przez nią? - spojrzała w kierunku Michelle - Ma młoda siksa Ci tak w głowie zawróciła?
- Myślę, że to moja sprawa i nie muszę się nikomu z niczego spowiadać.
- Dlaczego taki jesteś? - zrobiła krok w moją stronę. Gdy zauważyłem, że jej ręce idą w kierunku mojej szyi odsunąłem się automatycznie.
- Wyjaśniliśmy sobie to już dawno temu. Nie wracaj do tematu bo ja zdania nie zmienię, a szkoda niszczyć w ten sposób znajomość - spojrzałem na nią, widać było że jest wściekła.
- Ale to co było...
- Otóż to. Nic nie było, nic nigdy nie było, więc nie ma tematu. Nie kłóćmy się, są Twoje urodziny i myślę że szkoda psuć nastrój.
- Zostaniesz chociaż do końca uroczystości?
- Nie bardzo rozumiem? - już zauważyłem, że chodzi jej coś po głowie i wcale mi się to nie podobało.
- Do końca balu, spędźmy trochę czasu chociaż razem, jak przyjaciele. Pojedziemy do mnie...
- Przykro mi ale mam na dziś inne plany - rzuciłem krótko - A teraz przepraszam, ale moja partnerka na mnie czeka.
  Ukłoniłem się teatralnie i ruszyłem w kierunku Michelle i Emilio. Znałem go trochę, był znanym fotografem. Mimo wszystko nie pałałem do niego sympatią, nie podobało mi się jak traktował niektóre swoje klientki, oraz jakie różne dziwne pomysły na sesje mu przychodziły do głowy. Chyba przerwałem jakąś ważną rozmowę, bo gdy tylko zjawiłem się obok, przywitał się i zmył pod tanim pretekstem. Gdy oddalił się nieco spojrzałem na ukochaną. Od razu wiedziałem, że coś jest na rzeczy.
- Stało się coś?
- N...Nie. Po prostu muszę przemyśleć kilka kwestii.
- To znaczy? - zaniepokoił mnie jej ton.
- Możemy porozmawiać w domu? Chodź, zatańczmy lepiej.
  Chciałem zaprotestować i dokończyć rozmowę, jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć już wyciągnęła mnie na parkiet. Postanowiłem zapomnieć na chwilę o Emilio i dałem ponieść się muzyce. Jej ruchy były dokładne i pewne, co dawało mi w tańcu dużo możliwości. Prowadziłem ją delikatnie w rytm muzyki, cały czas patrząc jej prosto w oczy. Wyglądała dzisiaj tak inaczej, zjawiskowo. Czułem na sobie wiele spojrzeń, przyglądali nam się ale nie przeszkadzało mi to. Liczyła się teraz tylko ona.




  Kolejne dwie godziny zleciały już szybko. Co chwila tańczyliśmy z Michelle i nie odstępywałem jej już na krok. W końcu oboje wykończeni stwierdziliśmy, że pora wracać do domu.
  Limuzyna czekała na nas przy wejściu. Otworzyłem drzwi wpuszczając towarzyszkę przodem. Gdy zasiedliśmy na kanapie oparła od razu głowę na moim ramieniu.
- Zmęczona?
- Troszkę - zdobyła się na delikatny uśmiech - Mogę mieć do Ciebie pytanie?
- Oczywiście, pytaj o co zechcesz.
- Łączyło Cię coś kiedyś z Madonną? Mam na myśli coś więcej niż przyjaźń - zdziwiło mnie to pytanie.
- Skąd ten pomysł?
- Widziałam jak na Ciebie patrzyła i po prostu pytam z czystej ciekawości.
- Więc aby zaspokoić Twoją ciekawość: Nie, nic nas nie łączyło. Kijem przez szmatę bym jej nie dotknął.
  Zaśmiała się i wtuliła we mnie z całych sił przymykając oczy.




- Zostań, proszę.
- Nie mogę - próbowałem być stanowczy. Od 10 minut staliśmy pod jej domem i prosiła abym został na noc.
- Przecież rodziców nie ma... Wrócą dopiero jutro w południe, proszę... - podeszła i oplotła ręce wokół mojej szyi. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko, czułem na sobie jej oddech, a jej błagający wzrok przeszywał mnie na wylot - Nie chcę spać sama w pustym domu.
- Ale z samego rana wracam do domu. Nie chcę się narazić Twojemu ojcu.
  Uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie krótko. Dałem znak kierowcy, aby jechał i weszliśmy do domu. Siedziałem na kanapie w jej pokoju i przyglądałem się jak szuka czegoś w szufladzie.
- Jest, proszę - podała mi moją koszulę, w której kiedyś musiała wrócić z Neverlandu.
- Dziękuję - posłałem jej delikatny uśmiech - Teraz moja kolej.
- Z czym?
- Z pytaniem. Teraz ja chciałbym Ci zadać pytanie.
- Słucham - usiadła na krzesełku przy biurku i spojrzała na mnie niepewnie.
- O co chodziło wtedy na balu? Po rozmowie z Emilio?
- A to... Nic, naprawdę. Nie chcę nic mówić jeszcze bo zapeszę - wstała i ucałowała mnie w policzek, chciała już nawiać do łazienki, ale złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem z powrotem do siebie - Aż tak ważne to dla Ciebie?
- Tak, powiedz.
- Dobrze. Zaproponował mi spotkanie, chce abym spróbowała swoich sił za obiektywem aparatu - myślałem, że się przesłyszałem.
- I odmówiłaś, prawda?
- Nie, znaczy nie podałam odpowiedzi. Mam się z nim skontaktować i wtedy...
- Nie chcę nawet o tym słyszeć, nie zgodzisz się, nie ma mowy - powiedziałem stanowczo. Spojrzała na mnie z wyrzutem i już wiedziałem, że ta rozmowa źle się skończy.
- Jakim prawem dyktujesz mi warunki?
- Posłuchaj - objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie - Znam tych ludzi, znam jego. Wiem na czym polega ten zawód i wiele widziałem. Fotografia gwiazd na dywanie to jedno, ale prywatne sesje to inna sprawa.
- Michael ja potrzebuję tej roboty. W końcu bym robiła coś pożytecznego.
- Świecenie tyłkiem do obiektywu?
- Jak możesz? Myślisz, że zgodziłabym się zrobić sobie nagie zdjęcia? - odepchnęła mnie, już zaczynałem żałować swoich słów. Ale nie mogłem pozwolić aby w to weszła, żeby popełniła tak duży błąd.
- Zrozum, martwię się o Ciebie. Ufam Ci w pełni i chcę dla Ciebie jak najlepiej, ale to się rządzi własnymi warunkami. Na tym polega ta robota.
- Chcę się wyrwać, w końcu mam okazję. Poza tym potrzebuję kasy, ojciec haruje codziennie, musi być na każdy telefon aby wyrobić na lekarstwa dla matki.
- Jeśli potrzebujesz pieniędzy to powiedz. Dam Ci dwa razy więcej niż zaproponuje Ci Emilio, ale nie idź tam.
- Że co słucham? Ty mi sponsoring oferujesz czy co?
- Nie, przepraszam... Nie tak to miało zabrzmieć...
- Jesteś taki sam jak cała reszta, tylko sława i forsa wam w głowie.
- Nie... Wiesz że tak nie jest. Przepraszam, nie to miałem na myśli - chciałem ją objąć, ale odepchnęła moje ręce - Po prostu martwię się o Ciebie. Emilio nie jest taki jaki Ci się wydaje, może w fachu jest dobry, ale jego podejście i pomysły...
- Sama to ocenię - chciała mnie wyminąć, ale zatarasowałem jej drogę i przygwoździłem ją do ściany.
- Obiecaj, że nie zadzwonisz do niego.
- Michael odejdź - powiedziała stanowczo.
- Obiecaj.
- Odejdź.
- Obiecaj.
- Odejdź.
- Jak obiecasz...
- Mike spadaj! - próbowała się wyrwać, a ja w złości uderzyłem pięścią o ścianę. Widząc jak uniosłem rękę automatycznie się schyliła odwracając i chowając twarz w dłonie. Zatkało mnie, jej reakcja, czy ona myślała...?
- Michelle... Co...? Myślałaś, że chcę Cię uderzyć? - złość automatycznie ze mnie zeszła, gdy na mnie spojrzała zauważyłem łzy w jej oczach i przerażenie -  Przecież nigdy bym Cię nie uderzył... - ująłem jej twarz w dłonie.
- Przepraszam... - wydukała i wtuliła się we mnie.
- Mów co się dzieje - złapałem ją za podbródek zmuszając aby na mnie spojrzała - Dlaczego tak zareagowałaś? Nie ufasz mi?
- Ufam. Przepraszam.
- Ktoś Cię skrzywdził? - zacisnęła oczy i znów schowała twarz w mojej koszuli. Wiedziałem, że coś jest nie tak. To nie było normalne. Przed chwilą była wściekła i nabuzowana, a nagle w jednej sekundzie przeszło to w strach i przerażenie.
- Nie chciałam. Gdy uniosłeś dłoń... Ja odruchowo... Przepraszam... - wtuliła się we mnie jeszcze mocniej - Wiem, że byś mnie nie skrzywdził.
- Powiedź co się dzieje... Michelle. To ma związek z przeszłością, tak? Powiesz mi w końcu o co chodziło wtedy na rejsie? Kim był ten mężczyzna przed studiem? - te pytania nie dawały mi spokoju - Powtórzę: ufasz mi ?
- Wiesz, że tak.
- To dlaczego się przede mną nie otworzysz ?
- Nie zrozumiesz. Posłuchaj - chwyciła mnie za ręce i uśmiechnęła się przez łzy - Nie warto wracać do tego co było kiedyś. Każdy z nas popełnił pewne błędy, których potem żałuje. Jednak nie można ciągle patrzeć wstecz, bo inaczej przegapimy to co jest przed nami. Jak mamy iść na przód ciągle patrząc w tył? Uwierz, to co było nie ma znaczenia. Zaczęłam wszystko od nowa a tamte rozdziały... Są zamknięte - dała mi buziaka w usta i jak gdyby nigdy nic zniknęła za drzwiami łazienki.
   Nie drążyłem, wiedziałem że ona i tak nic mi nie powie. W końcu gdy oboje się odświeżyliśmy, padnięci położyliśmy się do łóżka. Dobiegała czwarta, a ja musiałem z rana się ulotnić aby nie spotkać Państwa Evans. Leżałem i nie mogłem uspokoić myśli. Nie dość że ta cała sytuacja z Emilio... To jeszcze co takiego się stało się te parę lat temu, że tak bardzo nie chce o tym powiedzieć? Wiedziałem, że ta sprawa nie da mi spokoju. Nie mogłem znieść myśli, że ukrywa przede mną coś ważnego z swojego życia. Postanowiłem poczekać aż zaśnie i przeprowadzić małe, własne, prywatne śledztwo. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać - i racja. Bo to co odkryłem wywróciło moje serce do góry nogami.

***

Komentarz = to motywuje !



"Tańczyłem z paroma dziewczynami przypadkowymi, 
a potem - z Tobą i przypadkowość skończyła się, bo przecież my byliśmy umówieni tamtej nocy od lat"




2 komentarze:

  1. Hejjj!!! Umarłam z zachwytu! To jest wprost nie do opisania. Notka jak zwykle wyszła tak genialnie, że brakuje mi słów! Nie wiem czy się śmiać czy płakać, ale z niecierpliwością czekam na nową notke. Co Michael zobaczył? Ja wale. Ta scena jak Majkul wali pięścią w ścianie, a potem.. Ja wale po raz drugi. ! :oooo
    Madonna niech spada XD też bym jej nie ruszyła kijem ze szmatą będąc facetem.
    Natka i Mama Miśki jak zwykle miszczynie drugiego planu ♥
    Ja umiera z niecierpliwości co dalej!! Czekam :*. Życze weny i pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku po prostu magia. Nie ma słów, żeby opisać ten genialny rozdział. Uśmiałam się i w ogóle ruszyłaś we mnie tyle emocji przez ten rozdział, że to jest po prostu miazga. Już nie mogę się doczekać następnego. W takim razie czekam i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic