Otworzyłem oczy. 
Wpadające  przez okno promienie słoneczne zwiastowały  kolejny, piękny 
dzień. Rozejrzałem się. 'Michelle?' zapytałem w myślach,  gdy 
zorientowałem się, że nie ma jej obok w łóżku. Wstałem niepewnie i  
uchyliłem drzwi od sypialni. Podszedłem do wejścia do kuchni, skąd  
dobiegały jakieś dźwięki. Była tam. Stała tyłem do mnie, odwrócona w  
stronę blatu i chyba robiła coś do jedzenia. Uśmiechnąłem się sam do  
siebie i wróciłem do sypialni. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w
  coś luźnego. W międzyczasie analizowałem cały wczorajszy dzień,  
wieczór, a najbardziej noc. Już dawno tak dobrze mi się nie spało. Wciąż
  czułem na sobie jej dotyk, kiedy spała wtulona we mnie jak dziecko.  
Ufała mi, bezgranicznie ufała mi, a ja bałem się to wszystko spieprzyć. W
  końcu zebrałem się w sobie i poszedłem do kuchni. Michelle dalej stała
 w  kuchni tyłem do wejścia, nucąc pod nosem i przewracając coś na 
patelni.  Skradałem się delikatnie, aż w końcu gdy byłem tuż za nią, 
objąłem ją w  talii i przyciągnąłem do siebie. Poczułem zapach jej 
szamponu do włosów  mieszający się z aromatem jedzenia.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się - Jak się spało?
- Dobrze... Dzięki tobie - zarumieniła się, wyglądała uroczo.
- Polecam się na przyszłość - puściłem jej oczko. - Więc co dobrego robisz?
-  Naleśniki. Myślałam 
zrobić też coś słodkiego, ale taka bieda w tej  Twojej lodówce, że nie 
na wiele starcza - skarciła mnie wzrokiem - Czy  faceci nie potrafią 
zadbać o takie rzeczy jak wyposażenie lodówki? 
- Widać brakuje mi kobiecej ręki - uśmiechnąłem się zadziornie - Swoją drogą co do słodkości, zjadłbym sernik.
- Mogę zrobić jak już wrócimy do Los Angeles.
- A umiesz robić?
-  Nie, ale jak lubisz 
to się nauczę - dała mi buziaka w policzek i zajęła  się naleśnikami - O
 czym myślisz? - zapytała stawiając talerze z  jedzeniem w salonie. 
Chyba zauważyła, że byłem nieobecny wzrokiem.
- O niczym. O wczorajszej nocy - uśmiechnąłem się lekko.
- A co to takiego się wczoraj działo? - zapytała udając że nie wie o co chodzi. Usiadłem obok niej na kanapie.
- Przypomnę Ci więc. Wtuliłaś się we mnie jak w maskotkę i zasnęłaś w moich ramionach. A ja czuwałem, aby było Ci dobrze.
-  I było - podstawiła 
mi talerz pod nos - A teraz nie myśl więcej, tylko  jedz bo jak będziesz
 się dalej tak odżywiał, to staniesz się  przezroczysty, a tego nie 
chcę.
     Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy jeść śniadanie.
       Leżałam na leżaku i 
czytałam jedną z gazet. Słońce smażyło  niemiłosiernie, więc liczyłam, 
że w końcu się trochę opalę. Michael  musiał siedzieć obok mnie pod 
parasolem unikając słońca z wiadomych  przyczyn, jednak chwilowo poszedł
 do Ignacio zamienić z nim parę słów.  Korzystając z okazji, że jestem 
sama, wyjęłam komórkę i wykręciłam numer  Natali.
- No w końcu się odezwałaś! - usłyszałam ten kochany, piskliwy głosik.
- Wcześniej nie miałam czasu. Wybacz.
- No tak tak rozumiem. Pewnie byliście zbyt zajęci - uśmiechnęłam się - To teraz opowiadaj jak tam?
- Za dużo by rozmawiać o tym przez telefon. Ogólnie mam prośbę do Ciebie... Robisz coś w środę wieczorem?
- Do południa mam zajęcia w salonie, ale wieczór wolny.
- Dałoby radę abyś wpadła pomóc mi się uszykować? - przygryzłam wargę.
- Yyy, a co już wesele wyprawiacie? - zaśmiała się, a ja razem z nią.
-  Nie, ale Michael 
dostał zaproszenie na urodziny Madonny i chce abym  poszła razem z nim. 
Liczę, że pomożesz mi się jakoś przyszykować...
-  No jasne! Już mam w 
głowie całą wizję. Będziesz wyglądać cudownie -  wiedziałam, że na nią 
mogę zawsze liczyć - Jeśli chcesz, pożyczę Ci  nawet jedną sukienkę. Mam
 nową, nawet nie zakładałam.
-  Dobra, szczegóły 
obgadamy jak już się spotkamy. Jutro wieczorem  wracamy, więc w 
poniedziałek możemy wyjść gdzieś razem to Ci wszystko  opowiem.
- Super, w takim razie do zobaczenia niedługo.
- Trzymaj się, pa - rozłączyłam się.
       Sama nie wiem 
dlaczego, ale miałam złe przeczucia jeśli chodziło o ten  bal. Nie 
chodziło o to, że nie chciałam iść. Cieszyłam się chociażby z  tego 
względu, że będę tam z Michaelem i będę mogła z nim spędzić ten  
wieczór. Jednak mimo iż nie należałam do świata ShowBiznesu, to dzięki  
Nat znałam go bardzo dobrze i wiedziałam. że moja obecność nie będzie  
dla kariery Michaela pozytywna. A może faktycznie przesadzam? Cóż,  
klamka zapadła. Zgodziłam się i nie pozostawało mi już nic innego jak  
pozostawić całą sprawę losowi.
       Z rozmyśleń wyrwał 
mnie Michael. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił.  Usiadł tam gdzie 
wcześniej pod parasolem, na nosie miał ciemne okulary.  Odwrócił się do 
mnie i ukazał szereg białych ząbków.
- A ty co się znów szczerzysz wredoto?
- Miałem nadzieję, że polecisz na mój seksowny uśmiech - zsunął okulary na nos i zabawnie poruszył brewkami. 
-  No masz rację, 
uśmiechaj się bo jutro możesz już nie mieć tych białych  perełek - 
puściłam mu oczko. Wstałam i przesunęłam leżak bliżej Michaela  chowając
 się obok niego pod parasolem - Muszę odpocząć od tego słońca.
- Przyznaj się, że chcesz po prostu być bliżej mnie.
-  Palant - walnęłam go w
 ramię, a on znów się zaśmiał. Uwielbiałam  widzieć go uśmiechniętego, 
była to chyba ostatnio recepta na moje własne  szczęście - Chcę iść na 
basen - rzuciłam po chwili namysłu.
- Możemy zaraz iść - spojrzał na mnie z troską - A jak się czujesz po wczoraj? Lepiej?
-  Myślę, że tak. Dzięki
 Tobie, inaczej bym nie zasnęła - dotknął dłonią  mojego policzka, a ja 
na ciepło jego skóry automatycznie przymknęłam  oczy - Chciałabym, aby 
już na zawsze tak zostało.
- To znaczy? - spojrzał na mnie niepewnie.
-  Niczego mi teraz po 
prostu nie brakuje. Mam Ciebie, Nat, Maxa, mamę,  tatę... Każde z nas 
jest szczęśliwe na swój sposób. A z doświadczenia  wiem, że kiedy jest 
zbyt pięknie to kwestia chwili, aż wszystko zaczyna  się walić jak domek
 z kart.
- Może troszkę optymizmu? - uśmiechnął się delikatnie - Skoro jesteś szczęśliwa, dlaczego się zadręczasz?
- Nie chcę się przyzwyczajać. To boli gdy się kogoś traci, a ja pamiętam wszystkich którzy odeszli.
-  Ej - uniósł mój 
podbródek w górę i obrócił twarz w swoją stronę - Ja  się nigdzie nie 
wybieram - odpowiedziałam mu uśmiechem - To jak, idziemy  na ten basen? -
 zapytał uśmiechając się delikatnie.
- Jasne.
     Wstaliśmy oboje i 
ruszyliśmy na dolny pokład. Poszłam do siebie,  przebrałam się w strój i
 spojrzałam w lustro. Narażał swoją karierę i  reputację. Dopóki nasza 
znajomość jest tajemnicą, nikomu się krzywda nie  dzieje, a jeśli będę 
musiała to usunę się z drogi. To było jego życie,  nie moje. Zbyt długo 
na to wszystko pracował, już raz pomogłam mu i  zrobię to po raz 
kolejny, nawet jeśli miałoby to mnie zranić.
- Michelle? - usłyszałam pukanie do drzwi.
- Już idę - odkrzyknęłam i chwytając do rąk ręcznik ruszyłam w stronę czekającego Michaela.
      Mike otworzył 
wielkie, białe drzwi prowadzące do pomieszczenia z  basenem. Poczułam 
już ten sztuczny zapach chloru. W tak gorące dni jak  dzisiaj, człowiek 
jedyne o czym marzy, to wskoczyć do takiej wody.
- Panie przodem - rzucił przepuszczając mnie w wejściu.
- Nie zgrywaj dżentelmena, przyznaj się, że po prostu chcesz popatrzeć na mój tyłek.
- Rozgryzłaś mnie - zaśmialiśmy się i w końcu znaleźliśmy w środku.
   Woda była chłodna, 
ale nie przeszkadzało mi to. Odgarnęłam swoje mokre  włosy do tyłu i 
oparłam się plecami o ściankę basenu. Mike siedział po  drugiej stronie i
 bacznie mi się przyglądał.
- Nie wchodzisz? - zapytałam lekko zdziwiona, a on jak na zawołanie zsunął się do wody i podpłynął do mnie.
- Tak Ci tęskno gdy nie ma mnie obok? - uśmiechnął się zadziornie. Uwielbiałam gdy był taki pewny siebie.
- A pomyśleć, że jeszcze niedawno byłeś taki nieśmiały - nie spuszczałam z niego wzroku.
- Przeszła mi już ta nieśmiałość w stosunku do Ciebie.
- Czyżby?
- Udowodnić Ci? - zbliżył się do mnie, a ja stałam nieruchomo przyglądając się jego ciemnym oczom.
       To już nie było 
zwykłe pożądanie. Pragnęłam go, ale nie jak jakiegoś  zwykłego kochanka,
 pragnęłam go jako mężczyznę, przy którym cały świat  zaczynał wirować, a
 ja traciłam oddech gdy był tak blisko jak teraz.  Nigdy moje serce tak 
nie wariowało przy nikim innym, nigdy nie czułam  tego co czuję teraz. 
Czy tak powstaje i wygląda prawdziwe uczucie?
     Nagle nasze ciała 
przylgnęły do siebie, a Michael złapał mnie w pasie  jakby się bał, że 
zaraz mu ucieknę. Musnął delikatnie wargami mój płatek  ucha, a potem 
szyję. Zamknęłam oczy i cichutko westchnęłam, po czym  wplotłam swoje 
palce w jego mokre loki, a po moim ciele przeszedł znany  mi dreszcz, 
który towarzyszył mi zawsze gdy był tak blisko. Spojrzał na  mnie i po 
chwili zatrzymał wzrok na moich ustach. Kiedy już nasze twarze  dzieliło
 kilka centymetrów usłyszeliśmy znajomy głos Ignacio:
-  Michael jest sprawa! 
Ojej, przepraszam nie chciałem... - odskoczyliśmy  od siebie na jego 
dźwięk jego głosu - Nie wiedziałem że jesteście tutaj  razem... Ja... 
Może wpadnę później? - spojrzał na nas przepraszającym  wzrokiem i 
uśmiechnął się niepewnie.
-  Nie ma potrzeby, już 
wychodziliśmy - rzuciłam. Mike spojrzał na mnie z  bólem w oczach, ale 
udałam, że tego nie widzę i wyszłam z basenu  okrywając się ręcznikiem.
     Przebrana w suche już
 ciuchy udałam się do kuchni. Postanowiłam trochę  tam ogarnąć nim 
Michael wróci. Poukładałam wszystko na półkach, wytarłam  stoł, blaty i 
zabrałam się za zmywanie. Jedna ze szklanek była  uszczerbiona, ale jak 
to ja wszystko zawsze bagatelizuję i po prostu  zaczęłam ją myć. Nawet 
nie zdążyłam się zorientować gdy pękła mi w  rękach i rozcięła 
wewnętrzną stronę dłoni.
- Cholera - rzuciłam sama do siebie. 
     Urwałam drugą ręką 
kilka listków ręczniczka papierowego, który stał  obok i przycisnęłam do
 rany. Krew leciała jak głupia i zaczęła powoli  przesiąkać. 
Przypomniało mi się, że w pokoju u siebie mam mały, czysty,  zwykły 
ręcznik do rąk. Chyba to jedyne co mi pozostało, bo papier nie na  wiele
 się zdawał, zważając jak mocno rana krwawiła i piekła. Urwałam  
ostatnie listki papieru, aby jakoś dojść do sypialni i wyszłam z kuchni.
  W framudze drzwi zderzyłam się z kimś.
- Ał - jęknęłam czując przechodzący prąd w ręce po uderzeniu.
-  Przepraszam... 
Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada - Mike spojrzał  na moją rękę i 
zakrwawiony papier - Co się stało? - zapytał z troską i  złapał moją 
zranioną dłoń w swoje - Chodź, w salonie jest apteczka.
- Nie trzeba naprawdę - próbowałam się wymigać - To tylko...
-  Żadnego marudzenia, 
idziemy i to już - pociągnął mnie za sobą. Usiadłam  na kanapie, a 
Michael przyniósł apteczkę. Ukucnął obok mnie i  delikatnie ujął dłoń.
- Mogę? - zapytał niepewnie, a ja tylko z rezygnacją pokręciłam twierdząco głową.
     Bolało strasznie, 
jakby ktoś sypał mi na to sól kuchenną. Mike przemył  rozcięte miejsce 
wolą utlenioną, a ja zacisnęłam oczy jakby dzięki temu  miało mniej 
szczypać. Przyłożył w końcu gazik i zaczął owijać dłoń  bandażem.
- Zostawić Cię na pięć minut samą, a ty już sobie krzywdę robisz - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie.
- Więc mnie nie zostawiaj - skwitowałam. 
   Dopiero po chwili do mnie dotarło, co ja właśnie powiedziałam. Wstał, usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Nie mam takiego zamiaru - ucałował mnie we włosy.
   Zasnęła. Przykryłem 
ją leżącą na kanapie kocem i ostatni raz na nią  spojrzałem. Dotknąłem 
dłonią jej chłodnego policzka i uśmiechnąłem się  sam do siebie. Miałem 
ochotę się położyć obok niej i zasnąć jak  wczorajszej nocy, jednak 
opamiętałem się w końcu i wyszedłem na pokład.
   Słońce chyliło się 
już ku horyzontowi, a niebo stawało się coraz  ciemniejsze. Więc jutro 
powrót, czas wrócić do rzeczywistości. Ciężko  jest się człowiekowi tak 
przestawić na inny tryb życia z dnia na dzień.  Mimo wszystko cieszyłem 
się, że mogłem chociaż te trzy dni spędzić tutaj  z nią, sami.
     Zastanawiałem się co 
będzie dalej, jak potoczy się ta znajomość. Mimo,  że mi ufała, czułem 
że się boi. Rozumiałem ją, miała do tego prawo... Do  tych wszystkich 
wątpliwości.
      Zastanawiałem się 
tylko jak jej udowodnić, jak jej pokazać jak bardzo  mi na niej zależy. 
To nie była tylko "kolejna kobieta". Zaczynałem się  od niej powoli 
uzależniać, wypełniała moje myśli każdego dnia. Każdego  dnia odczuwałem
 potrzebę zobaczenia jej... Jej głosu, dotyku,  spojrzenia. Była moją 
ostatnią myślą przed zaśnięciem i pierwszą po  przebudzeniu. A 
uzależnienie to rosło każdego dnia, zdawałem sobie  sprawę, że niedługo 
nie wytrzymam napięcia i uwolnię wszystkie uczucia,  nie mogłem tak 
dłużej funkcjonować. Nie potrafiłem, nie chciałem...
***
Komentarz = to motywuje !
~~~~~
I jak tam misiaczki ? ^^
U mnie lajcikowo. Mike zgadłeś - jutro tattoo <3333
Także jutro lub we wtorek notka specjalna - fotosika tego nowego cudeńka to zobaczycie :D Znów mnie czekają nieprzespane noce bo to swędzi cholerstwo jak się goi.
Kolejny rozdział jakoś w środę (jest już gotowy ale nie ma tak dobrze xd).
Pytano mnie ostatnio kto jest na zdjęciach jako postać Michelle, więc na 99% fotek (niektóre jak gify to wiadomo inne) to Alena Shishkova - nie wiem czemu ona. Lubię ją i tyle xD
Jej insta jakby ktoś chciał---> https://instagram.com/missalena92/
Mam nadzieję, że nie schrzaniłam jakoś mega tego rozdziału, bo mam takie wrażenie O.o
Pewnie część z was zła bo myśleliście, że nie wiadomo co się będzie działo na tym rejsie, ale spokojnie - wszystko będzie w najmniej oczekiwanym momencie :D
Miłej niedzieli ! <3
U mnie lajcikowo. Mike zgadłeś - jutro tattoo <3333
Także jutro lub we wtorek notka specjalna - fotosika tego nowego cudeńka to zobaczycie :D Znów mnie czekają nieprzespane noce bo to swędzi cholerstwo jak się goi.
Kolejny rozdział jakoś w środę (jest już gotowy ale nie ma tak dobrze xd).
Pytano mnie ostatnio kto jest na zdjęciach jako postać Michelle, więc na 99% fotek (niektóre jak gify to wiadomo inne) to Alena Shishkova - nie wiem czemu ona. Lubię ją i tyle xD
Jej insta jakby ktoś chciał---> https://instagram.com/missalena92/
Mam nadzieję, że nie schrzaniłam jakoś mega tego rozdziału, bo mam takie wrażenie O.o
Pewnie część z was zła bo myśleliście, że nie wiadomo co się będzie działo na tym rejsie, ale spokojnie - wszystko będzie w najmniej oczekiwanym momencie :D
Miłej niedzieli ! <3



No heejjj ;3
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle genialna. Nie no ja to jestem uzależniona od tej historii. Przyznam, że oczekiałam czegoś innego na rejsie (tak ja XD), ale mimo wszystko nie zawiodłam się. Dobrze, że nie dzieje się wszystko tak szybko. Świetnie przedstaawiasz relacje Michaela i Michelle, to się z przyjemnością i wyrytym bananem na twarzy czyta.
Kurde prawie by sie cmoknęli. Majk powoli uświadamia sobie, że kocha Michelle ♥
Nie no podziw :3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życze masy weny i Pozdrawiam ~MeryMJ
Nadrobiłam!
OdpowiedzUsuńCZEMU PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?! Ukatrupię Ciebie jak i Olę za wyzwanie xd Już się mieli pocałować, a tu Ignacio... XD
Oby Madonna nie dobierała się do Michaela... Ta prawdziwa chciała Go przelecieć. XDD Jak to wygląda. XDD
Czekam na nn! :D